Według ustaleń prokuratury - pierwszego gwałtu, na 20-letniej wówczas kobiecie, G. miał dokonać w sierpniu 2014 r. 10 miesięcy później jego ofiarą miała z kolei paść poznana na ulicy 19-latka, a w tym czasie mężczyzna doprowadzić miał do „innej czynności seksualnej” 18-latkę. Wszystkich przestępstw dokonać miał w swoim lokalu gastronomicznym.
Śmiertelne zatrucie w klubie w Sopocie. Akt oskarżenia przeciwko 27-latkowi
To właśnie w zamkniętym już z powodu późnej pory barze G. miał zgwałcić i pozbawić wolności znajomą 20-latkę, jednak - jak wyjaśniają śledczy - kobiecie przez telefon udało się skontaktować z koleżanką, która pomogła jej w ucieczce. Niespełna rok później kolejna, tym razem przypadkowo poznana w centrum kurortu 19-letnia kobieta miała zostać zwabiona do lokalu, a tam pozbawiona telefonu komórkowego, zmuszona do zażycia narkotyków, obnażona i brutalnie zgwałcona.
- Kobieta zdołała uciec. Naga wybiegła na ulicę Sopotu, gdzie dostrzegła patrol policji i powiadomiła funkcjonariuszy o zdarzeniu. Mężczyznę zatrzymano chwilę potem w lokalu. Okazał się nim Marcin G. - relacjonuje prokurator Anna Piórkowska z Prokuratury Rejonowej w Sopocie.
Jak zaznacza - w okresie między jednym a drugim gwałtem 22-letni dziś G. dopuścić się miał molestowania seksualnego swojej pracownicy, którą m.in. obmacywał i obiecywał lepsze warunki pracy w zamian za seks oraz „czynił niemoralne propozycje”.
Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów i przedstawia swoją wersję wydarzeń, w myśl której padł ofiarą zmowy obciążających go swoimi zeznaniami kobiet. Te wyjaśnienia śledczy traktują jak linię obrony, bo - jak sprawdzono - pokrzywdzone nie znały się.
Jednak, mimo poważnych zarzutów i faktu, że właściciel jadłodajni był wcześniej karany za przestępstwo „przeciwko życiu, zdrowiu i mieniu”, G. nie został aresztowany. Zastosowano wobec niego jedynie dozór policji. Na sali sądowej, gdzie na początku lutego rozpocznie się proces, mężczyzna odpowiadać będzie więc z wolnej stopy. Dlaczego?
- W świetle wprowadzonej 1 lipca ubiegłego roku zmiany przepisów dotyczących stosowania aresztu nie było przesłanek, by wystąpić z wnioskiem o zastosowanie tego środka do sądu - wyjaśnia prok. Anna Piórkowska. - Wprawdzie mężczyzna został zatrzymany, kiedy policjantów o przestępstwie zawiadomiła pokrzywdzona, która wybiegła nago na ulicę, Marcin G. został przewieziony do Komendy Miejskiej Policji w Sopocie, jednak po upływie 48 godzin, w trakcie których konieczne jest skierowanie wniosku o tymczasowe aresztowanie do sądu, trzeba go było zwolnić, bowiem brak było dostatecznych dowodów, pozwalających na przypisanie mu przestępstwa. Posiadaliśmy wówczas jedynie sprzeczne zeznania jego oraz obciążającej go młodej kobiety.
Prokurator tłumaczy, że w czerwcu 2015 roku, w ciągu newralgicznych 48 godzin nie udało się uzyskać wyników badań biologicznych i innych dowodów ani połączyć sprawy ze zgłoszeniem 10 miesięcy wcześniej gwałtu na 20-letniej kobiecie, teraz objętym tym samym aktem oskarżenia. - Poza tym Marcin G. ma miejsce stałego pobytu i brak było obaw o ucieczkę czy ukrywanie się przez niego. Brak było także obaw o mataczenie, albowiem w sprawie nie było innych świadków - tłumaczy prok. Anna Piórkowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?