Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot ma mniej niż 35 tys. mieszkańców. Sukces, czyli strategiczna klęska. Komentarz Artura Kiełbasińskiego

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Sopot ma mniej niż 35 tys. mieszkańców. Sukces, czyli strategiczna klęsk
Sopot ma mniej niż 35 tys. mieszkańców. Sukces, czyli strategiczna klęsk Przemyslaw Swiderski
Sopot jest cudowny, Sopot jest fantastycznym miejscem na imprezy, Sopot odnosi rynkowy sukces, bo jest krajową stolicą imprezowania. Piękne (i drogie) restauracje i mieszkania. I spadająca liczba mieszkańców. Jest ich już mniej niż 35 tysięcy.

Sopot odnosi niebywały sukces. Piszę to bez ironii. Gdy rozmawiam z mieszkańcami Warszawy, Krakowa czy jakiejkolwiek innej miejscowości w kraju, tymi, którzy są nastawienia na imprezowe spędzanie czasu, przekaz jest prosty. Trójmiasto jest świetne na imprezę, a Sopot jest w tym zakresie perłą Trójmiasta. Zatłoczone kluby, w ciepłych miesiącach zatłoczony Monciak. Nawet o 4 nad ranem "dzieje się". Inwestycje w deweloperów, ceny rosnące pod niebiosa. Dobra zabawa, alkohol, wrzaski do rano. Obraz sukcesu... Zależy w czyich oczach.

Dla branży deweloperskiej i rozrywkowej - tak, niewątpliwie. Dla handlu - też, choć zależy jakiego. Wysokie czynsze "wymuszają rentowność", a handel alkoholem jest koniecznością, by te czynsze opłacać.

CZYTAJ TEŻ: Czas budowania murów. Smutna konieczność na granicy. Komentarz Artura Kiełbasińskiego, redaktora naczelnego "Dziennika Bałtyckiego".

A w oczach mieszkańców? W rankingach i badaniach sopocianie deklarują zadowolenie z miejsca zamieszkania. Problem w tym, że temu "zadowoleniu" towarzyszy dynamiczny odpływ stałych mieszkańców. Rodziny uciekają z centrum "wyrzucane" przez hałasy i odgłosy "wiecznej balangi". Rosnące ceny nieruchomości powodują, że spadkobiercy umierających, starych sopocian raczej wynajmują mieszkania "turystom", niż sami w nich zamieszkują.

Nowe mieszkania z reguły kupują "inwestorzy" z Warszawy lub z zagranicy. Wynajem krótkoterminowy daje szansę na rentowność tych przedsięwzięć.

To wszystko teoria tłumacząca, co się dzieje. Ale jest jeszcze praktyka. Jeden z moich znajomych, całe życie mieszkający w Sopocie, (urodzony w Gdyni, w Sopocie przez lata porodówki nie było) wyznał kiedyś, co jest jego największym dramatem w kontekście Sopotu. "Wychowuję dwójkę dzieci w Sopocie i wiem, że żadnego z nich nie będzie nigdy stać na zakup mieszkania w mieście ich dzieciństwa". Można tłumaczyć to zjawisko "wolnym rynkiem". Można tłumaczyć, że "tak musi być", bo to cena sukcesu miasta.

Chiny wchodzą do Hamburga. Ważna informacja z globalnej gospodarki.

Tyle tylko, że demografia pokazuje, że trudno mówić o "sopockim sukcesie". Nie jest sukcesem zapaść demograficzna miasta. Jeszcze 3 dekady temu w Sopocie "celowano" w 50 tys. mieszkańców, ocierano się o tę liczbę. Dziś mamy mniej niż 35 tys. stałych mieszkańców.

Miasto (jako gmina) jest wspólnotą mieszkańców. Nie jest wspólnotą dobrych knajp i drogich apartamentów. Nie jest wspólnotą imprezowiczów i punktów sprzedaży alkoholu.

Dlatego "rynkowy sukces Sopotu" martwi mnie. Także dlatego, że model oparty na "krótkoterminowych turystach" zaczyna uderzać w Gdańsk i Gdynię. W mniejszej skali, ale oba miasta stają się "centrami imprez". Na razie dramatu demograficznego na miarę Sopotu w nich nie widać. Inna wielkość, inny charakter miast. Ale w centrach i Gdyni i Gdańska, już powoli widać, jak niebezpieczny jest sukces budowanych przez "turystów krótkoterminowych, szukających atrakcji nocnych". Pytanie, czy rządzący miastami coś potrafią z tym zrobić. Mam obawy, że nie.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki