Nie może uporać się z opuszczeniem przedszkola, w którym się gnieździ. Może już nie wróci "na ojczyste łono", miasto znajdzie zasobniejszych dzierżawców, lżejszych dla miejskiej kasy?
W PGS naszą troskę i niepokój przyjmują z sympatią, ale zarazem uspokajają. Owszem, teoretycznie mogliby już się tam przenosić, ale procedury przetargowe, protestacje itp. wymagają czasu. - Nie jest wskazany pośpiech na budowie - tłumaczy wicedyrektorka Czesława Podrucka.
- To będzie "budynek inteligentny". Elektroniczny, oszczędnościowy, bezpieczny.
A dyrektor od lat dwunastu, Zbigniew Buski, objaśnia, że PGS jest najsłabszym uczestnikiem gry o nazwie "Adaptacja części Domu Zdrojowego na siedzibę Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, Punktu Informacji Turystycznej i Pijalni Wód". Zamawiającym jest miasto, wykonującym obecnie Warbud, który przejął inwestycję od firmy NDI (Nederpol Development & Investments S.A.). A PGS, choć ma swojego łącznika i obserwatora na budowie, może co najwyżej występować w roli konsultanta. Najlepiej - uprzejmego.
O ile pośpiech może być chyba istotnie złym doradcą, to przeciąganie, ociąganie itp. też nie są nadmiernie pożądane. Zwłaszcza gdy egzystencja w tymczasowej siedzibie przy Curie-Skłodowskiej, planowana na jakie dwa i pół roku, wyciągnie się podwójnie, co dla galerii z pierwszej ligi krajowej staje się groźne. I już wiadomo, że styczniowy termin nie zostanie dotrzymany. Najbezpieczniej przyjąć początek czerwca 2010, jak się kiedyś mówiło "Warbud dołoży starań", aby to była połowa maja, może nawet koniec kwietnia. A na sztywno - przed sezonem.
Bo jakby nie - grozi katastrofa. PGS przygotowała na otwarcie wielkie wydarzenie: "Metamorfozy" Georgesa Braque' a z prywatnej kolekcji Armanda Israela. Stąd powędrują do petersburskiego Ermitażu. U nas powinny przyciągać tysiące widzów. Przez całe lato. Galeria musi na siebie zarabiać, choć trochę. Galeria musi odbudowywać swój autorytet krajowy i międzynarodowy. Sprowadzać sztukę z zachodu i wschodu, ale też naszą eksportować w obu kierunkach.
Doświadczenia są zachęcające. Na przykład prezentacja dorobku Stanisława Horno-Popławskiego (wystawa z sukcesem pokazywana była w licznych muzeach na terenie Rosji, Litwy i Ukrainy), Henryk Cześnik, po nim młodzi w Grodnie, Maja Kuczyńska i Cześnik we Frankenthalu, za niespełna miesiąc czeka nas prezentacja siedmiu laureatów konkursu Chodowieckiego w berlińskiej Akademie der Künste (razem 26 artystów z całej Polski), na wymiany czeka Lwów…
Miasto nie zamierza rozpisywać konkursu na stanowisko dyrektora nowej PGS, nie planuje kadencyjności. Prezydent Wojciech Fułek spodziewa się jednak odnowienia programowego. Choćby związanie go z nową nazwą, bo PGS chyba się nie utrzyma. Galeria ta nigdy nie była państwowa, a że jest utrzymywana głównie ze środków miejskich - miasto chce się pozbyć reliktu przeszłości.
- Może powrócić do starej nazwy BWA, czyli Biuro Wystaw Artystycznych? - zastanawia się Fułek. Dalej pewnie nowe sąsiedztwo (informacja turystyczna i pijalnia solanek), nowe przestrzenie wystawiennicze i koncertowo-edukacyjne będą współkształtować rytm i intensywność zachodzących tam wydarzeń.
Dyrektor Buski jest już gotów z odpowiedzią na podobne pytania. Buski i zespół, którego nie zamierza rozbudowywać, lecz dokooptowywać wedle potrzeb. Przy jednym jest skłonny uderzyć się w piersi: za słaby kontakt z mediami. Tu jest jeszcze wiele do zrobienia. Dojrzewają młodzi… rosną im nazwiska. Na koniec wyciąga asa z rękawa: triennale sztuki pomorskiej, z porządnymi nagrodami finansowymi. Jest co robić, o czym myśleć. A nie tylko pilnować budowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?