Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot Jazz Festiwal 2016. Z nowym kuratorem - saksofonistą Gregiem Osby'm

Tomasz Rozwadowski
Oto ludzie, którzy wyśmienicie zakończyli bardzo udany Sopot Jazz Festival 2016. Od lewej: Dominik Wania, Logan Richardson, Max Mucha i Dawid Fortuna
Oto ludzie, którzy wyśmienicie zakończyli bardzo udany Sopot Jazz Festival 2016. Od lewej: Dominik Wania, Logan Richardson, Max Mucha i Dawid Fortuna Karolina Misztal
Trzydniowy Sopot Jazz Festival 2016 był triumfem samej muzyki oraz nowego kuratora artystycznego, saksofonisty Grega Osby’ego.

Jesienny sopocki festiwal jazzowy odbywa się od ponad dziesięciu sezonów i na tej przestrzeni przeżył już kilka przemian, więc tegoroczna edycja, znów dość mocno różniąca się od poprzednich, była wpisana w zmienne DNA tej imprezy. Najważniejsze zmiany były dwie.

Po pierwsze dyrektorem artystycznym czy też kuratorem, gdyż te terminy pojawiały się zamiennie, stał się wybitny amerykański saksofonista Greg Osby. To nie tylko muzyk w kwiecie wieku (rocznik 1960) ze wspaniałym dorobkiem artystycznym, ale także uznany profesor muzyki, wydawca i człowiek propagujący aktywnie własną koncepcję współczesnego jazzu. Choć jest Afroamerykaninem, uważa, że jazz przestał być własnością czy też domeną jego wynalazców i jest muzyką absolutnie globalną. Do tego sądzi, że system promocji, na który składają się wytwórnie płytowe, przemysł koncertowy, festiwale i fonografia, niesprawiedliwie faworyzuje mocnych graczy, czyli wąską grupę już słynnych i uznanych muzyków, najczęściej Amerykanów. Osby na sopockim poletku pokazał, czym jest dla niego jazz dzisiejszy. Co było fascynujące.

Po drugie zmieniło się główne miejsce koncertowe, choć nadal jest to hotel. Sala w Grand Hotelu jest mniejsza niż w Sheratonie, ale ma lepszą akustykę i zapewnia odpowiedni komfort odbioru. Salą, w której odbywał się czwartkowy koncert otwarcia, pozostała bez zmian bardzo przyjemna i równie dobra akustycznie sala kameralna Teatru Wybrzeże. Co wieczór w innym miejscu odbywały się też pokoncertowe spotkania jamowe. Tak więc Osby miał nie tylko co prezentować, ale i gdzie. Miastu wyraźnie zależy na budowaniu siły festiwalu, co się chwali.

Warto w całości wymienić i określić, co dokładnie Osby pokazał w Sopocie, gdyż pozwoli to pokazać panoramiczność i mozaikowość jego wizji jazzu. Tak więc w czwartek najpierw była jazzowa wokalistyka poparta elektroniką, czyli solowe występy tworzącej w USA Szwajcarki Emilie Weibel oraz Polki zza oceanu Urszuli Dudziak, zwieńczony wspólną improwizacją obu artystek. W drugiej części wieczoru zagrało portugalskie trio fenomenalnego, młodziutkiego akordeonisty João Barradasa. Portugalczycy zagrali jazz głównego nurtu, uszlachetniony użyciem nie dość często używanego w jazzie instrumentu.

W piątek w Grandzie mieliśmy aż trzy koncerty. Najpierw Felix Peikli & Joe Doubleday Showtime Band - pięciu młodych muzyków pochodzących z trzech krajów - Norwegii, USA i Włoch - w sposób przekonujący i technicznie olśniewający wskrzesiło i delikatnie zmodernizowało muzykę swingową, czyli jazz z przełomu lat 30. i 40. minionego stulecia. Koncert środkowy był popisem duetu Portugalczyków, działających na scenie amerykańskiej. Wokalistka Sara Serpa i gitarzysta Andre Matos pokazali względnie spokojne i nastrojowe, ale wyraźnie awangardowe oblicze. Wybitny głos i technika Serpy, która swój głos traktuje nie tylko jako przekaźnik słowa, ale i instrument, oraz dronowa gitara elektryczna Matosa wychodziły daleko poza jazzową rutynę.

Na dwa utwory na scenę weszli muzycy polskiego Atom String Quartet i wspólnie z Portugalczykami stworzyli zjawiskowe wprost interpretacje. Wieczór zakończyli wspomniani już „Atomowcy”, których z kolei wsparł w części koncertu legendarny saksofonista Zbigniew Namysłowski.

Namysłowski pojawił się na estradzie w Grandzie jeszcze w sobotę, gdy dodał smaku i tak smakowitemu występowi tria działającego w USA, prowadzonego przez greckiego śpiewającego kontrabasistę Petrosa Klampanisa. Drugi koncert dnia był prawdziwym wielkim finałem. Amerykański alcista Logan Richardson (rocznik 1980) zaprosił do zagrania materiału z jego albumu nowego albumu „Shift” polskie trio rewelacyjnego pianisty Dominika Wani. To już była czysta magia pod każdym względem. Zabójcze kompozycje, genialne granie i ogromna szczerość wyrazu mogły dać pełną satysfakcję. Piszącemu te słowa, dały.

Greg Osby będzie kierował sopockim festiwalem co najmniej jeszcze w przyszłym roku. Brawo!!!

Zobacz więcej ZDJĘĆ z Sopot Jazz Festivalu 2016

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki