Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot: Jak zmieniało się miasto i czego mu brakuje

Kamila Grzenkowska
Roświta Stern  wspomina czasy świetności Domu Polskiego
Roświta Stern wspomina czasy świetności Domu Polskiego G. Mehring
Wysoki, stojący zegar wybija dźwięcznie kolejną pełną godzinę. W pokoju stoi także stary drewniany stół i stylowa kanapa. Ciekawość gości wzbudza okazały gramofon, który się dumnie prezentuje na zabytkowym kredensie.

- Wciąż działa. Od czasu do czasu nastawiam sobie jakąś starą melodię i wtedy wspominam... - uśmiecha się Roświta Stern. - Wspominam mój piękny stary Sopot.

Pani Stern mieszka w jednej z sopockich kamienic od 1945 roku. Jest artystą plastykiem. Studiowała m.in. w Londynie, Paryżu i Wiedniu, ale liceum plastyczne skończyła w Gdyni Orłowie. W Sopocie spędziła prawie całe życie. Patrzy co dzień na swój Sopot i liczy zmiany. Niektóre drobne, inne uderzające, ale większość z nich zalicza do udanych.

Miasto nie ucierpiało w czasie działań wojennych tak bardzo jak chociażby Gdańsk.- Stało się tak dlatego, że było to ulubione miejsce odpoczynku dla Niemców. Tutaj zawsze przyjeżdżali ludzie, żeby się zrelaksować. Tak jest do dziś - mówi. - Sopot ma swoisty klimat. W weekendy kawiarenki i kluby żyją tu do późnych godzin i tak powinno być. Ja w czasach studenckich bawiłam się w Żaku.

Pani Roświta Stern mieszka w kamienicy przy urokliwej ul. Chopina. - To pseudosecesyjny budynek, na szczęście się zachował. W latach 70. wyburzono sporo zabytkowych kamienic, w tym budynek Domu Polskiego przy ulicy Chopina 8 - opowiada. - To było niesamowite miejsce, dlatego z mojej inicjatywy zamieszczono w tym miejscu tablicę pamiątkową.

W Domu Polskim organizowano rozmaite imprezy. Były więc recytacje wierszy, opery, był nawet boks. - Kiedyś przyjechał nawet teatr liliputów z Francji. Byłam jeszcze mała i nic nie rozumiałam, ale bardzo mi się podobało. Trochę dzięki nim pokochałam teatr. Potem przez wiele lat wykonywałam zawodowo kostiumy dla aktorów - mówi.

Na widowni Domu Polskiego zasiadało nawet 600 osób. Dzisiaj brakuje takiego miejsca w Sopocie. Niszę wypełnia po trosze Dworek Sierakowskich (obecnie w remoncie), w którym się odbywają różne spotkania kulturalne.

Czego jeszcze kurortowi brakuje? - Kajaków! Kiedyś po zatoce pływało ich mnóstwo, teraz jakby ich zabrakło. Zastąpiły je szybkie motorówki i inny sprzęt wodny. Sopocianie zawsze lubili spacerować brzegiem morza, a te kajaki były jak z pocztówek. Szkoda tamtego Sopotu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki