Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot Festival odbędzie się dopiero za rok

Ryszarda Wojciechowska
Eugeniusz Terlecki (BART) i Marek Sierocki są zgodni co do tego, że festiwal w Sopocie powinien być
Eugeniusz Terlecki (BART) i Marek Sierocki są zgodni co do tego, że festiwal w Sopocie powinien być Fot. Karolina Misztal
Nic jeszcze nie jest pewne w przypadku sopockiego festiwalu - ani jego koncepcji, ani która telewizja go zorganizuje. Pewne jest tylko to, że w tym roku - zamiast festiwalu - może być w Sopocie tylko koncert jubileuszowy.

Na wczorajszą debatę o przyszłości festiwalu, zorganizowaną w Sopocie przez wiceprezydent Joannę Cichocką-Gulę przyjechały osoby związane z sopocką imprezą i przedstawiciele stacji telewizyjnych: TVP i Polsat. Sama dyskusja niewiele wniosła, bo i wnieść nie mogła. Decyzje, jeśli będą zapadać, to pewnie w zaciszu gabinetów.

W jednym się prawie wszyscy rozmówcy zgadzali, że najpierw powinna być wizja, a potem telewizja. Czyli zaczynać trzeba od pomysłu. Na pewno nie ma już powrotu do dawnych, sopockich festiwali. Te można skwitować słowami piosenki Maryli Rodowicz: "Ale to już było i nie wróci więcej".

Dla Krzysztofa Szewczyka - telewizyjnego dziennikarza sprawa jest oczywista - w przypadku każdego festiwalu musi być zarówno telewizja i muszą być gwiazdy. Sławomir Zieliński, były dyrektor TVP wtórował mu dowodząc, że bez stacji telewizyjnej Sopot Festival byłby tylko lokalną atrakcją w kurorcie.

- Festiwal to nadal promocja miasta. Bo co ma Sopot? Molo? I co jeszcze? Nawet Grand Hotel nie ma już tej dawnej sławy - dowodził Zieliński. I zaproponował, żeby powołać grupę ambasadorów festiwalu, ludzi o nazwiskach znanych, od których odbiera się zawsze telefony. Tacy ambasadorowie, jego zdaniem, mogliby prowadzić w różnych gabinetach, w różnych miastach, a nawet krajach swoisty lobbing na rzecz tej imprezy.

Marek Sierocki mówił z kolei, że wiele miast ma już swoje festiwale. Ale sopocki ma coś, czego się nie da kupić - tradycję. On też był zdania, że bez telewizji i strategicznego sponsora festiwal straciłby swoją rangę. Marcin Perzyna (dyrektor polsatowskiego TOPTrendy) jest przekonany, że ważnych imprez rozrywkowych trzeba bronić za wszelką cenę. Nie wolno dać im zniknąć. Bo łatwiej zbudować coś nowego, niż odbudować to, co się zniszczyło. Jako przykład podał festiwal piosenki w Opolu, który przegrał oglądalnością z jego festiwalem.

- Ponad 40 lat tradycji przegrało z ośmioma laty, bo tyle organizujemy TOPTrendy - tłumaczył. Dla Perzyny najważniejszy jest pomysł. I jak twierdzi, jego telewizja, już go złożyła na ręce sopockich władz.
- Telewizja Polsat jest otwarta na współpracę z miastem. Organizujemy tu już jedną, muzyczną imprezę, możemy też drugą - mówi

Konkretny pomysł jeszcze na ten rok ma Wojciech Korzeniewski. Chciałby, żeby patronem tegorocznej, jubileuszowej imprezy (festiwal ma równo 50 lat) był Władysław Szpilman, inicjator powstania Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie. Jego muzyka może być, niewyczerpanym źródłem inspiracji dla różnych koncertów, z udziałem międzynarodowych gwiazd.
- Rozmawiałem z żoną i synem Szpilmana, którzy obiecali pomoc. Mógłby nawet przyjechać Roman Polański, twórca "Pianisty", filmu o Szpilmanie - obiecuje Korzeniewski.

Wiceprezydent Joanna Cichocka-Gula zapowiedziała, że miasto teraz czeka na projekty festiwalowe. Zwycięski ma szansę zaistnieć w przyszłym roku, już w Operze Leśnej. W tym roku może być jedynie koncert jubileuszowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki