Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopoccy koszykarze mają dobrego centra

Adam Suska
W akcji Aleksej Nesović (nr 10)
W akcji Aleksej Nesović (nr 10) Przemek Świderski
- Jak na faceta, który przez pięć miesięcy nie miał piłki w rękach, Pat Burke spisał się doskonale - cieszył się z udanego debiutu środkowego z Irlandii w barwach Asseco Prokomu trener sopockich koszykarzy Tomas Pacesas, po wygranym na własnym parkiecie meczu ekstraklasy z Atlasem Stalą Ostrów 90:86.

- Był z nami tylko na jednym treningu, a pokazał, że niektóre zagrywki zna lepiej, niż ci, którzy są z nami od początku sezonu - dodał litewski szkoleniowiec, który bardziej zadowolony był z końcowego wyniku niż postawy swych podopiecznych w tym meczu. Meczu, który z winy sędziów i komisarza rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem.

Otwarcie należało do sopocian, którzy objęli prowadzenie 9:2. Wystarczyły jednak dwie straty Daniela Ewinga, by goście poczuli się pewniej. Na ich 11 punktów gracze Prokomu nie zdołali odpowiedzieć żadnym i przy stanie 9:13 trener Pacesas musiał wziąć czas.

Kilka dobrych akcji, po "trójce" Aleksieja Nesovicia, pozwoliło Prokomowi wrócić na prowadzenie (19:17), lecz za chwilę znów w ich grze nastąpił przestój i do "młodzieżowej" kwarty przystępowali z deficytem czterech "oczek".

W okresie, w którym na parkiecie w każdym zespole musi przebywać przynajmniej jeden zawodnik do lat 23, sopoccy koszykarze z nawiązką odrobili straty. Pościg rozpoczęli Ewing i Filip Dylewicz, a zakończył Przemysław Zamojski, który w rywalizacji młodzieżowców wykazał zdecydowaną wyższość nad Tomaszem Ochońką.

Dwa razy trafił "za trzy" i raz zablokował swojego rówieśnika, któremu ani razu nie udało się umieścić piłki w sopockim koszu. Na przerwę mistrzowie Polski schodzili, prowadząc 43:39. Wyrównana walka, w której prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, trwała do ostatnich sekund.
Jeszcze na trzy minuty przed końcem był remis 81:81.
Wówczas sprawy w swoje ręce wziął David Logan. Kapitan Prokomu zdobył ostatnie dziewięć punktów dla swojej drużyny, w tym raz trafił "za trzy". Duży udział w zwycięstwie miał też Burke, który w końcówce zastopował najskuteczniejszego w zespole Stali Patricka Okafora.

Mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem. Sędziowie i komisarz pokazali, że nieżyciowy przepis liczy się dla nich bardziej niż czas tych, którzy powinni być podmiotem widowiska sportowego. Fani koszykówki zadowoleni byli, że mecz w ogóle się rozpoczął. Przy tak formalnym podejściu do przepisów, mimo gotowości do gry obu drużyn, do spotkania mogło nie dojść.

Na czas nie zdążył dojechać Łukasz Płóciennik, piąty Polak Stali. Zgodnie z regulaminem był wpisany do protokołu, ale nie było go w hali. Grać nie musiał i nie zagrał. Formalności stało się jednak zadość. Zapytani gospodarze zgodzili się, by poczekać na spóźnionego koszykarza. Alternatywy raczej przecież nie mieli?

Kibiców już nikt nie pytał.
- Nie miałem zamiaru wystawiać Płóciennika. Należało zacząć bez niego - przyznał po meczu trener Stali, Andrzej Kowalczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki