Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sonia Bohosiewicz: Chciałabym przyjechać do Gdyni z dużą rolą i stanąć w konkursowe szranki ROZMOWA

Ryszarda Wojciechowska
Sonia Bohosiewicz gościła kilka dni temu w Gdyni, gdzie brała udział w 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni. Aktorka wzięła udział w aż czterech filmach konkursowych. Z popularną aktorką rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Swoją energią mogłaby obdarować kilkanaście innych osób. Ci, którzy ją znają, mówią, że nie widzieli jej jeszcze smutnej ani przygnębionej. Jest silna i twarda. I takie często grywa kobiety. Chodzi oczywiście o Sonię Bohosiewicz, która przyjechała na gdyński festiwal filmowy. I choć głównej roli nie grała, to i tak miała "mocne wejście". A to za sprawą występu w kilku głośnych ostatnio produkcjach.
- Zagrałam w "Obywatelu", miałam epizod w "Bogach", śpiewaną rolę w "Polskim gównie" i nieśpiewaną w "Fotografie" - śmieje się aktorka i dodaje, że marzy jej się przyjechanie do Gdyni z dużą rolą. - Towarzyszą temu inne emocje. Staje się wtedy w konkursowe szranki. Jest jakiś sparing, są oczekiwania, nadzieje - tłumaczy Sonia Bohosiewicz.

Zobacz także: 39 Festiwal Filmowy w Gdyni. Przyznano Złote Lwy! [RELACJA LIVE, ZDJĘCIA]

Na brak popularności narzekać jednak nie może. Oprócz ról kinowych, przyniosły ją Soni Bohosiewicz popularne seriale.
- Rozdzielam seriale od telenowel, bo to dwa różne gatunki. Seriale to czasami piękne filmy w odcinkach. Myślę tu o "Magdzie M.", "Usta Usta" czy "Aidzie". Zgodziłam się na zagranie w nich i jestem ze wszystkich tych rzeczy dumna - zaznacza, a nam zdradziła, jakie ma najbliższe plany, czy boi się łóżkowych scen i dlaczego... nigdy nie wyjdzie za Macieja Stuhra, z którym zagrała w pokazywanym na festiwalu "Obywatelu".

Wszystko zaczęło się w 2007 roku, w Gdyni. Nagroda za drugoplanową rolę w filmie "Rezerwat" rozkręciła Pani karierę. I mam wrażenie, że od tamtej pory ta passa cały czas trwa. Ale czy przyjemniej jest, kiedy na festiwal przyjeżdża się z jedną, główną rolą, jak w przypadku "Rezerwatu", czy z czterema, drugoplanowymi, jak w tym roku?
Zagrałam w "Obywatelu", miałam epizod w "Bogach" , śpiewaną rolę w "Polskim gównie" i nieśpiewaną w "Fotografie". A czy jest różnica, kiedy przyjeżdża się z jedną dużą rolą albo z czterema mniejszymi? Skłamałabym, mówiąc, że nie. Bo to naprawdę fajnie przyjechać z dużą rolą, ponieważ towarzyszą temu inne emocje. Staje się wtedy w konkursowe szranki. Jest jakiś sparing, są oczekiwania, nadzieje. Tego teraz nie było. Ale ja od czasu "Rezerwatu" przyjeżdżam na gdyński festiwal co roku, nawet jeśli nie ma filmu z moim udziałem. Bo to dla mnie wielkie święto kina. Miejsce spotkań z kolegami, wspólnych rozmów.

Poza festiwalem nie ma czasu na takie spotkania?

Nie, teraz czas nabrał strasznego tempa. Z planu na plan. Pracuje się szybko, żeby zmieścić się w filmowym budżecie. Nie ma czasu, żeby się zaprzyjaźnić, lepiej poznać na planie. Pobyć, odsłonić przed innymi własną wyobraźnię, a czasem, po prostu, najnormalniej na świecie się napić. Nie chciałabym oczywiście, żeby informacja o napiciu się była najważniejsza w kontekście festiwalu, ale to naprawdę święto kina. To możliwość obejrzenia polskich filmów, które czasami nam uciekają. I podyskutowania o nich z ludźmi, którzy są dla mnie ważnymi osobami.

Pani ma dobre relacje z ludźmi. Jest nie tylko przez kolegów z planu lubiana.
Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem osobą bardzo towarzyską. I tego się trzymajmy.

W dwóch filmach - "Obywatelu" i "Fotografie" - gra Pani kobietę młodą i potem bardzo dojrzałą. Chcę zapytać o to, jak to jest, kiedy się za młodu widzi własną starość? Co prawda jest to starość ucharakteryzowana, ale jednak.

Wie Pani, o czym aktorzy marzą? O tym, żeby się zmieniać. Nieważne, czy to zmiana młodego w starego, czy człowieka w wampira. Ale my lubimy kreację. Takie aktorstwo najbardziej mnie interesuje. Nie chciałabym przez cały czas grać tej samej osoby wstawianej tylko w inne historie. Chcę, żeby moje bohaterki były inne. I są. Dziewczyna z "Rezerwatu" zupełnie nie przypomina Nataszy Blokus z "Wojny polsko-ruskiej". Inna jest matka z "Fotografa", której podmieniono dziecko i potem ją z tego powodu zastraszano czy ohydna esbeczka w "Obywatelu".

Skoro o "Obywatelu" mowa, rozmawiając z Maciejem Stuhrem, zażartowałam, że on już był dwa razy z Panią filmowo ożeniony (wcześniej w "Obławie"). I za każdym razem kiepsko na tym wychodził.

Maciek opowiedział mi tę anegdotę, podsumowując, że my jednak prywatnie nigdy nie powinniśmy zostać małżeństwem (śmiech). Ale w filmie możemy jeszcze się nieraz pobrać.

Nie boi się Pani seriali...
Rozdzielam seriale od telenowel, bo to dwa różne gatunki. Telenowele pisze się z dnia na dzień. I ktoś, kto jest aktorem, nie pracuje nad zbudowaniem postaci, nie wie nawet, jaki będzie finał. Zaskakuje go jakaś radosna twórczość scenarzysty. Telenowela to tylko wypowiadanie kwestii pisanych z dnia na dzień. I aktor, który wejdzie w tę konwencję, nie powinien się nawet specjalnie starać o budowanie postaci, bo poniesie fiasko i będzie zdruzgotany. I takich rzeczy boję się szalenie. Bo to jest wypowiadanie z ekranu nie tyle jakiejś prawdy, co prawduchy. To jest w stanie zniszczyć aktora i takich rzeczy robić bym nie chciała. Myślę, że mam na tyle delikatne wnętrze, że mogłoby mi to najnormalniej w świecie zaszkodzić. Ale już same seriale to inna bajka. To czasami piękne filmy w odcinkach. Myślę tu o "Magdzie M." "Usta Usta" czy "Aidzie". Zgodziłam się na zagranie w nich i jestem z wszystkich tych rzeczy dumna.

Pracuje Pani z aktorami z najwyższej polskiej półki: Maciejem Stuhrem, Marcinem Dorocińskim, Borysem Szycem.

Kiedy spotykam aktora na planie, to nie ma dla mnie znaczenia, czy jest to ktoś tak znany jak Borys Szyc, czy epizodzista o nic nie mówiącym nazwisku. Bo za każdym razem jest to dla mnie spotkanie z czyjąś wrażliwością, z jego patrzeniem na świat, z jego profesjonalizmem bądź nie. Czasami bywa na planie zabawnie, jak podczas pracy nad spektaklem Teatru Telewizji "Szkoła żon". Grałam tam z Jerzym Stuhrem, który mnie strasznie rozśmieszał swoją peruką. Robił to ewidentnie i podstępnie, żeby mnie ugotować. I udawało mu się za każdym razem.

Jakieś plany filmowe na przyszłość?
Wie pani, tyle mówię o filmach, w których teraz zagrałam, że nie pamiętam, w czym będę grać. W takim jestem tyglu. Ale to żart. Mam dwa scenariusze na biurku. Z filmami jest tak, że nawet jeśli aktor się zgodzi, to produkcja może nie dojść do skutku. Albo jak w przypadku "Obywatela" - czeka się cztery lata. Ten scenariusz przeczekał chorobę pana Jerzego i doczekał się jego powrotu. Ale ja rzadko odrzucam scenariusze. Mam wyjątkowe do nich szczęście i do reżyserów.

Czuje Pani tremę, oglądając siebie w łóżkowej sytuacji?
Eee, nie... Łóżkowa sytuacja to banał. W naszym zawodzie? Nasze ciało jest, po prostu, służebne i zagranie nagością nie jest takim specjalnym wyczynem. Oczywiście jeśli ktoś ma jakieś kompleksy, to musi je przełamać. I wtedy jest mu trudniej w łóżku na planie. Ale dużo bardziej zawstydzające jest obnażenie swoich własnych emocji, prawdziwego oblicza, którego się do tej pory nie pokazywało. Nagość w tej całej aktorskiej litanii jest chyba najprostsza.

Kabaret w Pani życiu to już zamknięta historia?
Nie występuję w nim od kilku lat. Ale nie odżegnuję się od kabaretu. Może jeszcze kiedyś wejdę na tę ścieżkę. Bo uwielbiam rozśmieszać.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki