Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Solidarity of Arts . Swing i jazz w Gdańsku [ZDJĘCIA]

Tomasz Rozwadowski
Solidarity of Arts 2015 Gdańsk
Solidarity of Arts 2015 Gdańsk Karolina Misztal
Bohaterem sobotniego koncertu plenerowego Solidarity of Arts był swing jako styl jazzowy. Indywidualnymi herosami byli wokaliści, zwłaszcza Amerykanie - Patti Austin i Kurt Elling.

Przyślij zdjęcie z Solidarity of Arts i wygraj lustrzankę!

Najważniejszymi dla szerokiej publiczności koncertami dorocznego gdańskiego festiwalu Solidarity of Arts są koncerty z plusem. W tym roku zaplanowano ich aż dwa, pierwszy zakończył się po północy z soboty na niedzielę.
Po raz pierwszy osią spektaklu nie była postać jednego wybitniego muzyka, ale całe muzyczne zjawisko. Był nim swing, styl jazzowy rządzący na światowych estradach ubiegłego stulecia od późnych lat dwudzistych aż po wczesne pięćdziesiąte.
Jak się przekonało ponad siedem tysięcy słuchaczy zgromadzonych na wyspie Ołowiance, ten typ grania jest wciąż żywy. Po odpowiednim zmodernizowaniu, oczywiście.

Część kultury polskiej
Tak się złożyło, po części z przyczyn historycznych, politycznych i kulturowych, że swing zaczął być w Polsce popularny już wtedy, gdy w krajach Zachodu ustępował miejsca nowym muzycznym modom. Co prawda zakiełkował na polskim gruncie w latach trzydziestych, ale nie zdążył się w pełni rozwinąć, a później był zakazany przez Niemców podczas II wojny światowej i przez komunistyczne władze w okresie stalinizmu. Oficjalnie zaistniał ponownie od 1956 r. i właśnie z nim bło związane pierwsze pokolenie polskich jazzmanów, m.in. Jerzy Duduś Matuszkiewicz, Jan Ptaszyn Wróblewski, Krzysztof Komeda w początkowym okresie kariery.

Swingowe granie przeniknęło do piosenki, głównie za sprawą Dudusia, Ptaszyna oraz wywodzącego się z Gdańska pianisty Włodzimierza Nahornego, którzy w latach 60-80 napisali dziesiątki znakomitych piosenek, swingowcem był także luźno związany ze środowiskiem jazzowym Jerzy Wasowski, połowa spółki autorskiej Starszych Panów. Melodie ich wszystkich można było usłyszeć we współczesnych interpretacjach na gdańskim koncercie.
Kilka ze wspomnianych kompozycji, m.in. "Serce to jest muzyk" i "Dzień dobry, Mister Blues", śpiewała w oryginale Ewa Bem, której udział w Swing + był zapowiadany. Niestety, artystka z powodu choroby odwołała swój występ, a "Mister zaśpiewała Natalia Przybysz. Tego wieczora można było usłyszeć solo i w duetach jeszcze kilka pięknych polskich głosów jazzowych - Hannę Banaszak, Agę Zaryan i Stanisława Soykę. Wszyscy wokaliści sprawili się na medal, a należy jeszcze wymienić solistów instrumentalistów Henryka Miśkiewicza i Wojciecha Karolaka oraz Adama Sztabę, który poprowadził słynną orkiestrę WDR. Piękny był ten polski swing.

Zachodnie dźwięki
Pomysłodawcy i dyrektorowi przedsięwzięcia Krzysztofowi Maternie udało się zaprosić do Gdańska dwoje wspaniałych amerykańskich śpiewaków jazzowych, zaliczaną już do klasyki Patti Austin oraz oraz o pokolenie młodszego Kurta Ellinga, który na światowych estradach króluje mniej więcej od początku obecnego stulecia.
Bardzo dobrze się stało, że Austin wyszła na estradę dopiero pod koniec widowiska. Gdyby stało się to wcześniej, jej osobowość i kunszt przyćmiłyby skutecznie wszystkich pozostałych wykonawców. A tak to mieliśmy po prostu wielki finał: Patti zaśpiewała fenomenalnie, a niektóre standardy jazzowe w jej interpretacji zabrzmiały jak napisane specjalnie dla niej, choć w rzeczywistości były wcześniej nagrywane przez setki innych wykonawców, a śpiewane przez dziesiątki tysięcy. Na tym właśnie polega zjawisko prawdziwej diwy wokalnej. Wisienką na torcie było wspólne śpiewanie Austin i Ellinga, spotkanie na szczycie.
Swing + nie byłby jednak tak dobry jak był, gdyby nie zespoły, które jak wiadomo królowały w historycznej epoce swingu. Najsłynniejszy w stawce był niemiecki WDR, najbliższy stylistyce z epoki Pasadena Roof Orchestra, ale nie odstawał klasą także Roger Berg Big Band. Wystąpił również renomowany zespół wokalny, kwartet New York Voices nie silący się na podrabianie dawnej stylistyki, ale tworzący własną, przekonującą jej wersję. Właśnie w ich interpretacji można było usłyszeć "Jej portret" wspomnianego już Nahornego z tekstem Jonasza Kofty, przełożonym bardzo wiernie na angielski. Piękne mieliśmy piosenki onnegdaj!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki