Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek w Gdyni. Powodem tragedii były uszkodzone hamulce ciężarówki? ZDJĘCIA/FILM

K. Pisera / P. Niemkiewicz
Miejsce po tragicznym wypadku w Gdyni
Miejsce po tragicznym wypadku w Gdyni Piotr Hukało
Uszkodzone hamulce ciężarówki były prawdopodobną przyczyną tragicznego w skutkach wypadku, do którego doszło wczoraj na skrzyżowaniu zjazdu z estakady Kwiatkowskiego z ulicą Morską w Gdyni.

Kierowca samochodu ciężarowego przed zderzeniem miał dawać znać, że stracił panowanie nad pojazdem. Ostateczną przyczynę wypadku ustalą biegli. Zginęły dwie osoby z trolejbusa, jedenaście zostało rannych.

Do zderzenia doszło tuż po godzinie 9. Z wczorajszych ustaleń wynika, że kierowca tira za szybko zjeżdżał z estakady Kwiatkowskiego. Uderzył w tył trolejbusu, który wjechał na skrzyżowanie z ulicą Morską, w kierunku Cisowej.

- Najprawdopodobniej ciężarówka miała uszkodzone hamulce - stwierdza kom. Michał Rusak, rzecznik prasowy policji w Gdyni. - Kierowca nie mógł zatrzymać pojazdu przed skrzyżowaniem, więc wjechał na nie mocno rozpędzony. Świadkowie mówią, że trąbił i dawał znać światłami, prawdopodobnie chciał w ten sposób ostrzec innych, że stracił kontrolę nad pojazdem.
Biegli będą ustalać również okoliczności udziału w tym wypadku trzeciego samochodu.

- Póki co możemy stwierdzić tyle, na ile pozwalają oględziny tego auta. Samochód dostawczy uderzył czołowo, trudno jednak powiedzieć, czy w trolejbus czy w ciężarówkę - mówią policjanci.

Mężczyzna w wieku ok. 60 lat, pasażer trolejbusu linii 25, zmarł tuż po zderzeniu. Kolejna z pasażerek, lat 73, zmarła w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku. W akcji ratunkowej brało udział około dziesięciu karetek pogotowia i siedem zastępów Straży Pożarnej.

- To była okropna tragedia - opowiadał pan Tomasz, jeden ze świadków zderzenia. - Huk, potem krzyki. Ludzie zakrwawieni wychodzili z trolejbusu.

Najciężej ranny z pasażerów - mężczyzna z urazem kręgosłupa - został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Wczoraj po południu lekarze oceniali jego stan na stabilny. Wejherowski szpital przyjął pięcioro poszkodowanych, jedna z osób - mężczyzna - jest w stanie ciężkim. Ma obrażenia głowy i klatki piersiowej, ale jest przytomny.

Do gdyńskiego Szpitala św. Wincentego a Paulo również przyjęto pięć osób, jedna z kobiet była operowana od razu, w związku z wieloobrażeniowym urazem. Dwie kolejne osoby też wymagały operacji. W gdyńskim szpitalu przebywa również kierowca trolejbusu. Po wypadku był przytomny.

- Nic nie widziałem, ruszyłem jak zapaliło się zielone światło - mówił. - Gdy usłyszałem trąbienie, było za późno. Nie zdążyłem uciec.

Kliknij i zobacz zdjęcia oraz przeczytaj relację naszego reportera!

Hospitalizacji wymagał ponadto kierowca ciężarówki. Jeżeli stan jego zdrowia pozwoli to - podobnie jak kierowca trolejbusu - wkrótce zostanie przesłuchany przez policję. Mundurowi zabezpieczyli też oba pojazdy do badań, będą sprawdzać tachograf tira. Biegli z zakresu wypadków drogowych będą musieli wypowiedzieć się na temat stanu technicznego obu samochodów.

Zabezpieczanie miejsca zdarzenia trwało ponad dwie godziny, zamknięta została ulica Morska w kierunku Cisowej. Niezbędny był demontaż lampy ulicznej, złamanej w wypadku. Tył trolejbusu został zerwany, natomiast ciężarówka wypadła za barierki ochronne zjazdu z estakady. W efekcie samochód przewrócił się kołami do góry.

- Zbiornik z paliwem ciężarówki się rozszczelnił, gdy usuwaliśmy wrak z jezdni. Groziło to wybuchem - mówi kpt. Łukasz Płusa z gdyńskiej Straży Pożarnej. - Na miejsce przyjechała specjalistyczna grupa i zabezpieczyła paliwo.

Gdy trwała akcja ratunkowa w Grabówku, zapłonął dach Teatru Muzycznego. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek był wtedy w Rewie, gdzie odbywała się promocja sezonu letniego forum Norda, samorządowego dziecka prezydenta.

- Czy nie powinien być teraz w Gdyni? - zapytaliśmy.

- Nie, bo co trzy minuty dostaję aktualne informacje na temat tego, co się w mieście dzieje - wyjaśniał nam prezydent. - Akcje są świetnie koordynowane, więc nie ma potrzeby żebym tam był osobiście .

Szczurek przyznał, że czwartek był dramatycznym dniem dla Gdyni.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z WYPADKU, NADESŁANE PRZEZ INTERNAUTÓW! Kliknij i wejdź na gdynia.naszemiasto.pl

Zobacz FILM Z MONITORINGU

Akcja przebiegła sprawnie

Mówi Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności gdyńskiego Urzędu Miasta

Najpierw wypadek na Morskiej, później pożar dachu Teatru Muzycznego. W Pana ocenie również był to "tragiczny dzień dla Gdyni"?

Tragiczny był wypadek na ulicy Morskiej. To, co wydarzyło się w Teatrze Muzycznym, szczęśliwie nie było poważnym zagrożeniem dzięki zachowaniu obecnych tam osób. Konsekwencje obu zdarzeń są bez porówania. Tragedię przeżywają rodziny ofiar i poszkodowanych w wypadku. Jednak fakt jest taki, że dla ratowników to chleb powszedni.

W gotowość zostały postawione wczoraj chyba wszystkie gdyńskie siły...
Istotnie, na miejsce wypadku zostały skierowane wszystkie karetki pogotowia ratunkowego w Gdyni i spora część Straży Pożarnej. Nie było jednak potrzeby specjalnego zwoływania sztabu kryzysowego, bo wszyscy byliśmy na miejscu. Gdyby w innej części miasta doszło do wypadku, ściągnęlibyśmy siły np. z Sopotu czy z Gdańska. Nie jest tak, że w obliczu takich wydarzeń pozostajemy sami sobie.

Obserwował Pan sytuację na skrzyżowaniu?
Mieliśmy dokładny ogląd z kamer monitoringu miejskiego, do tego również otrzymywaliśmy stale informacje od poszczególnych służb. Akcja ratunkowa przebiegła bardzo sprawnie, ratownikom należą się słowa uznania.

Rozm. Ksenia Pisera


Ranni będą wymagać wielospecjalistycznego leczenia


Z dr. Marianem Kentnerem, dyrektorem pogotowia ratunkowego w Gdyni rozmawia Dorota Abramowicz


Czy w ostatnich latach w Gdyni doszło do tak poważnego wypadku?

Nie przypominam sobie takiej sytuacji.

Jakie rany odnieśli pasażerowie gdyńskiego trolejbusu, staranowanego przez ciężarówkę?
Były to urazy średnie i ciężkie. Tak, jak i w innych wypadkach komunikacyjnych u ofiar dochodzi przede wszystkim do urazów głowy, kręgosłupa, kończyn. Lekarze posługują się terminem: urazy wielonarządowe, a to oznacza, że konieczne jest wielospecjalistyczne leczenie. Jednego z rannych trzeba było z urazem kręgosłupa przetransportować śmigłowcem do UCK w Gdańsku, pozostali trafili do szpitali w Gdyni, Wejherowie i gdańskiego PCT.

Na miejscu wypadku pojawiło się dziewięć karetek...

To był wypadek masowy. Początkowo nie wiedzieliśmy, ile osób będzie wymagało pomocy, stąd konieczność ściągnięcia na miejsce jak najszybciej większej liczby karetek. W takich przypadkach liczy się każda minuta. Ratownicy mówią o "złotej godzinie" na udzielenie pomocy, która daje szansę na uratowanie życia jak największej liczby rannych. Akcja ratownicza przebiegła sprawnie.

A jak reagujecie na udział w akcji ratowniczej przypadkowych świadków? Pomagają, czy raczej mogą zaszkodzić?

Wszystko zależy od sytuacji. Tu doszło do wypadku autobusu, ludzie byli zakleszczeni, nie mogli się wydostać. Przed przyjazdem karetek czasem należy podjąć działania ratownicze - zatamować krwawienie, udrożnić drogi oddechowe, bo od tego zależy życie. Jednak nie powinno się na własną rękę wyciągać rannych, bo przy urazie kręgosłupa bardziej można zaszkodzić, niż pomóc.

rozm. Dorota Abramowicz

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki