Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć pracownika szpitala na Zaspie. Bliscy: Nie wytrzymał tej presji

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, Szymon Zięba
Janina Stefanowska
W Borowie koło Kartuz odbył się we wtorek pogrzeb Mirosława Musiała, tragicznie zmarłego szefa Solidarności w Szpitalu im. św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie. 52-letniego mężczyznę żegnali najbliżsi, przyjaciele i znajomi, również ze szpitala, w którym przepracował 24 lata.

Mirosław Musiał wyskoczył w ubiegłą środę z okna szóstego piętra szpitalnego budynku, zginął na miejscu. Wszystko wskazuje na to, że było to samobójstwo. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa.

Tymczasem głos zdecydowała się zabrać rodzina pana Mirosława. Jego żona, Barbara Musiał, zgodziła się na publikację jego danych, bo - jak twierdzi - nie ma nic do ukrycia. Zdaniem rodziny - wszelkie insynuacje, że mężczyzna mógł mieć jakieś problemy psychiczne lub że na coś chorował, co mogło pchnąć go do tak desperackiego kroku, są absurdalne i wyssane z palca.

Czytaj także: Związkowiec wypadł z okna szpitala na gdańskiej Zaspie. Zginął na miejscu

- Stał się kolejną już ofiarą mobbingu, do którego dochodzi w szpitalu na Zaspie od dawna - twierdzi rodzina Mirosława Musiała.

Czuł się też odpowiedzialny za ludzi, z którymi związany był od lat, a którym w związku z decyzją o połączeniu Zaspy ze szpitalem Copernicus groziło zwolnienie z pracy. - Mąż nie aprobował tego pomysłu, czuł się bezsilny, bo nie był w stanie im pomóc - tłumaczy Barbara Musiał.

Pracownicy szpitala raz jeszcze podkreślają: - Był to człowiek kryształowy, wyważony, uważał, że wszelkie sporne sprawy można rozwiązać w drodze rozmów.

Dużo w życiu wycierpiał - w sierpniu 1982 roku na przystanku SKM Stocznia został pobity i aresztowany. Pobyt na Kurkowej przypłacił zdrowiem. Dopiero dwa lata później zapadł wyrok uniewinniający.

- Mirek miał wówczas 20 lat. Planował studia w WSM. Z powodu represji, które go spotkały, marzenia te prysły jak mydlana bańka - wspominają bliscy. - Studia skończył, ale dopiero jako ostatni i to na samych piątkach. W tym roku zdawać miał egzamin końcowy. Ostatnio był wyraźnie przygaszony z powodu tego, co działo się w szpitalu. Nie chciał dalej pełnić funkcji kierownika Działu Eksploatacji, złożył nawet pisemną rezygnację z tej funkcji.

Do wątku mobbingu w szpitalu na Zaspie nawiązuje też Anna Gruszecka, była szefowa "S" w szpitalu św. Wojciecha. Mirosław Musiał zastąpił ją na tym stanowisku w grudniu ubiegłego roku.

- Jako przewodnicząca szpitalnej Solidarności wielokrotnie odbierałam sygnały o rzekomym mobbingu ze strony jednego z członków dyrekcji - twierdzi Anna Gruszecka. - Zgłaszało się do mnie wiele osób, nikt się dobrze o tym panu nie wyrażał. Mniej odporni odchodzili. Jeden z kolegów w ubiegłym roku wylądował nawet w szpitalu z zawałem, inny, też pewnie z nerwów, trafił na szpitalny oddział ratunkowy.

Według byłej szefowej szpitalnego związku, śmierć Mirosława Musiała była bezpośrednio związana z napiętą atmosferą w szpitalu. - Mirek był spokojnym, wrażliwym mężczyzną. Miał rodzinę, dwójkę dzieci, był bardzo pracowity, chciał coś w tym szpitalu zrobić - mówi.

W ubiegły piątek, podczas uroczystej mszy św. w Szpitalu św. Wojciecha na Zaspie, pożegnali Mirosława Musiała lekarze, pielęgniarki i najbliżsi współpracownicy. Wśród nich był też prezes szpitala Piotr Wróblewski.
- Dwa zespoły złożone m.in. z psychologów i socjologów z zewnętrznej, profesjonalnej firmy przebadają całą załogę, bo raz na zawsze chcemy wyjaśnić sprawę ewentualnego mobbingu - zapowiada Piotr Wróblewski. -Nie udało się dojść do prawdy na podstawie ankiet, o których wypełnienie prosiła początkowo firma. Teraz jeden z zespołów przeprowadzi badania wśród białego personelu, drugi - przebada osoby zatrudnione w pionie technicznym. A opowieści o tym, że zmarły szef Solidarności dostał zadanie wytypowania osób do zwolnienia, to czysta konfabulacja - uważa Wróblewski.

Według informacji prok. Cezarego Szostaka z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa - przeprowadzono już sekcję zwłok Mirosława Musiała.

- Jak wykazały wstępne wyniki, denat miał obrażenia typowe dla upadku z wysokości. Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, by fizycznie ktoś trzeci przyczynił się do jego śmierci - mówi prok. Szostak.

Obecnie śledczy przesłuchują najbliższych współpracowników mężczyzny.

- Oni mogą posiadać wiedzę na temat motywów działania zmarłego. Najbardziej prawdopodobną wersją, którą przyjmujemy na tym etapie śledztwa, jest śmierć samobójcza, choć niczego jeszcze nie przesądzamy - mówi.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki