Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć Mateusza ze Szprudowa. 16-latek zaginął i zamarzł. Rodzina ma wątpliwości

Przemysław Zieliński
W poszukiwania Mateusza zaangażowano blisko setkę policjantów i strażaków
W poszukiwania Mateusza zaangażowano blisko setkę policjantów i strażaków KPP Tczew
16-letni Mateusz ze Szprudowa (gm. Gniew) w pow. tczewskim zaginął w nocy z 8 na 9 marca 2014 r. Nie wrócił do domu z urodzin koleżanki w Lignowach Szlacheckich. Jego ciało znaleziono po 3 tygodniach. Zdaniem prokuratorów, do śmierci nastolatka nie przyczyniły się osoby trzecie. Rodzina chłopaka ma zastrzeżenia i składa zażalenie na umorzenie postępowania.

Z zeznań uczestników imprezy wynikało, że chłopak wyszedł ze świetlicy będąc pod wpływem alkoholu. Już następnego dnia rozpoczęto poszukiwania. Zaangażowano blisko setkę policjantów i strażaków, śmigłowiec z kamerą termowizyjną oraz psy tropiące. Ciało Mateusza znaleziono dopiero po trzech tygodniach, na polu między Lignowami Szlacheckimi a Rudnem, około 250 metrów od najbliższej drogi. Przypadkowo trafił na nie rolnik.

Zamarzł na polu

W raporcie z sekcji zwłok odnotowano pojedyncze otarcia naskórka chłopaka oraz krwawe podbiegnięcia na jego plecach, nogach i rękach. Jako przyczynę śmierci podano hipotermię, czyli wychłodzenie organizmu. W moczu i krwi stwierdzono obecność alkoholu. - Na ciele nie znaleziono śladów działania osób trzecich, ale zwróciliśmy się o uzupełnienie opinii i ustalenie, czy odnotowano ślady przemieszczania ciała - tłumaczył nam w sierpniu Kajetan Gościak, ówczesny prokurator rejonowy w Tczewie.

To od opinii biegłych miały zależeć dalsze losy postępowania. Tczewska prokuratura ostatecznie umorzyła je 31 grudnia.

"Czynnikiem usposabiającym do gwałtownego zgonu w podanym mechanizmie był stan nietrzeźwości" - argumentowano.
Nie udało się jednak precyzyjnie ustalić czasu zgonu. Zdaniem biegłych, zwłoki nie były przemieszczane, a miejsce ich znalezienia może odpowiadać także miejscu śmierci. Nie odnotowano śladów obuwia osób trzecich.

Czytaj też: Jak i dlaczego zginął 16-letni Mateusz ze Szprudowa? Rodzina mówi o zagadkowej śmierci

Różnice w zeznaniach?

- Nie mówię wprost, że ktoś zrobił Mateuszowi krzywdę, że go zamordowano, ale chciałabym, aby biegli raz jeszcze przyjrzeli się zebranym podczas śledztwa materiałom. Nie chodzi nam o zemstę, a tylko o prawdę - mówi Elżbieta Jerzyna, matka chłopaka, która postanowiła wnieść zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa.

Zdaniem rodziny, ustalenia śledztwa zostały przeprowadzone w sposób niepełny i nie przyczyniły się do wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zgonu Mateusza. Przesłuchania osób, które jako ostatnie widziały Mateusza, nie zostały przeprowadzone w sposób wystarczająco szczegółowy. Nie sprawdzono też samochodu, którym poruszali się ci świadkowie.

- Pierwsza wersja ich zeznań różniła się znacznie od tych, które złożyli już po pogrzebie syna - uważa pani Elżbieta. - Najpierw twierdzili, że widzieli go około godziny 1 w nocy w Lignowach Szlacheckich, potem, że o godzinie 2 przy przepompowni, przy drodze do Wielkich Walichnów. Mateusz miał im powiedzieć, że idzie do Szprudowa, a więc do domu. Był wówczas na tyle świadomy, że wiedział, gdzie chce iść. Psy policyjne złapały trop w tamtym właśnie kierunku, ale go straciły.

Rodzina ma wątpliwości także odnośnie wyników oględzin miejsca znalezienia ciała nastolatka. W ich opinii prokurator nie stwierdził wprost, że zwłoki z całą pewnością nie były przenoszone, a jedynie oparł swoje rozstrzygnięcie na analizie zwłok, pomijając możliwość ingerencji osób trzecich.

- Tam, gdzie znaleziono syna, nie było żadnego zagłębienia w ziemi, nie było też śladów przeciągania ciała, ale mógł je zmyć deszcz - uważa matka chłopca. - Syn miał ślad uderzenia na plecach, więc pojawia się pytanie, czy zrobił go sobie sam, czy ktoś inny był winien?

Elżbieta Jerzyna uważa, że w pierwszych godzinach poszukiwań w działania policji wkradło się za dużo chaosu.
- Policjanci najpierw powinni przesłuchać uczestników imprezy, aby ustalić ewentualne rozbieżności w zeznaniach - mówi kobieta. - Mateusz wyszedł z urodzin bez kurtki i został znaleziony w jasnej koszuli. Nie chce nam się wierzyć, że policyjny śmigłowiec, w którym było siedem osób, nie zauważył leżącego na gołym polu ciała. Psy, które były kilkaset metrów dalej, też nic nie wywąchały.

Sąd zbada, czy były błędy

Tczewscy prokuratorzy nie mają sobie nic do zarzucenia.
- Postępowanie w tej sprawie trwało długo właśnie dlatego, że chcieliśmy jak najpełniej wyjaśnić okoliczności śmierci chłopaka - tłumaczy Ewa Ziębka, prokurator rejonowy w Tczewie. - Stąd nasze wnioski do biegłych o wydanie specjalistycznych opinii, dotyczących między innymi możliwości przeniesienia ciała nastolatka przez osoby trzecie w miejsce jego znalezienia. Staraliśmy się również wyjaśniać wszelkie wątpliwości zgłaszane nam przez rodzinę. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy świadkowie złożyli wiarygodne zeznania, czy też coś zataili. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. To, czy nasze postępowanie było obarczone błędami, ustali niezawisły sąd.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki