18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smalec, rocznik 1944. Rozmowa o przedwojennych knajpach Gdańska

Gabriela Pewińska
Popularna przed wojną knajpa Ratskeller
Popularna przed wojną knajpa Ratskeller Zbiory Krzysztofa Gryndera
W cyklu Sztuka Jedzenia o przedwojennych knajpach i papierkach po cukierkach z Mirosławem Piskorskim z Muzeum Strefa Historyczna Wolne Miasto Gdańsk, współtwórcą portalu www.dawnaoliwa.pl, rozmawia Gabriela Pewińska

Zbiera Pan stare etykiety po czekoladkach?!
To nie ja, to Gregor Strauss! Rocznik 1922. Gromadził wszystko. Od papierków po cukierkach po dokumenty rodzinne. Całą tę szaleńczą kolekcję dostaliśmy trzy lata temu od jego wnuka. Gregor mieszkał na ulicy Drzymały w Gdańsku, niegdyś Bulowstrasse, jego kolekcja była na tyle imponująca, że wpadliśmy wówczas na pomysł, by zrobić wystawę o Oliwie, a właściwie o jego ulicy. Obwieściliśmy to w gazecie, tym samym zapraszając mieszkańców Drzymały na otwarcie. Zależało nam, żeby przyszli i coś opowiedzieli. Efekt był taki, że zawitał do nas przedstawiciel każdego z domów. I każdy coś o swojej ulicy nowego dorzucił.

Straussa pamiętali?
Kilka osób.

Dlaczego zbierał opakowania po czekoladkach?
Takie fiksum-dyrdum, gromadził wszystko, co kolorowe. Upychał to, gdzie się dało, głównie po książkach. A książek miał dobre kilka tysięcy. Kiedy wnuk Gregora zaprosił nas, żebyśmy sobie to, co po sobie dziadek zostawił, obejrzeli, zaczęliśmy te książki, kartka po kartce, wertować, i nagle...

Co?
Znaleźliśmy w nich kupę kasy! Z różnych lat, 30., 40... Miał jeszcze inną manię - na wszystkim, co znalazł, stawiał pieczątkę z datą, tym samym informując, kiedy to znalazł. Dzięki temu w naszym muzeum mamy na przykład, przez niego opieczętowane, etykiety po dropsach malinowych firmy Anglas.

Anglas?
Firma funkcjonująca w Oliwie do 1945 roku. Po wojnie, nadzorowana przez państwo, nadal produkowała słodycze, pod nazwą Anglas. Cukierki ludowe, luksusowe, dropsy owocowe, pastylki miętowe, czekolady mleczne, orzechowe i deserowe. Co ciekawe, powojenne etykiety słodyczy tu produkowanych dość długo były identyczne z przedwojennymi, odróżniał je jedynie polski stempel. A etykiety polskie, gdy już zaistniały na dobre, to - może gorszy papier, gorsza jakość druku - ale reszta, wypisz wymaluj, co do kreski - to samo! Matryce stare, tylko te litery... wyrżnięte niemieckie, wstawione polskie.

Szkoda, że nie możemy stwierdzić, czy dropsy miały ten sam smak.
Strauss narzekał ponoć, że niektóre przedwojenne cukierki to było wyjątkowe paskudztwo. Za to czekolady Anglasa były niezłe, to samo galaretki działającego w Oliwie Dr. Oetkera. Na terenie Anglasa, co ciekawe, w czasie wojny było archiwum Wehrmachtu.

Cóż, Hitler to był ponoć straszny łasuch!
Dzięki zbieractwu pana Straussa udało nam się ustalić dużo ciekawych wiadomości, nie tylko o Oliwie. Mamy też kilkaset etykiet po czekoladach, i to nowiuteńkich! Musiał mieć jakiegoś znajomego w dziale opakowań Anglasa...

Czym zajmował się Strauss?
Jego życie to historia na dobry kryminał. Mogę tylko zdradzić oficjalną wersję. Ponoć do lat 70. mieszkał w Oliwie, w 1941 roku poszedł do wojska, ale w grudniu 1944 roku zdezerterował. Do żadnego obozu jednak nie trafił, tylko siedział sobie w domu.

I wcinał czekoladki?
Być może. Dożyłby pewnie setki, gdyby nagle ciężko nie zachorował. Zostawił pamiętniki. Opisuje w nich na przykład pierwszy dzień wojny w Oliwie. Jak to przeczytałem, oniemiałem! Biegał z notesem i notował wszystko, co widział. A miał 17 lat! Uwiecznił ze szczegółami, co do godziny: wakacje, pracę, szkołę, dzień po dniu całe swoje życie.

Co jadł, też?
Co sam jadł i co inni jedli, głównie na imprezach domowych. Nie tylko o tym pisał, ale też rysował. Do tego był bardzo skrupulatny. Jak opowiada o swojej podróży na przepustkę, to podaje godziny przyjazdu pociągu na każdą ze stacji.

I pomyśleć, że zaczęliśmy od papierków po cukierkach...
W historii często drobiazg, także kulinarny, jest ledwie początkiem czegoś wielkiego. Mamy w zainscenizowanej w muzeum kuchni wiele takich eksponatów. Co eksponat to pamiętnik. Od jednej pani dostaliśmy na przykład - opakowaną w starą gazetę - butelkę smalcu z... 1944 roku! Sama gazeta - opakowanie jest nieco starsza.

Pożółkła... Jaka, nie sposób ustalić, ale można odczytać tytuł jednego z artykułów: "Chłopi polscy jadą do ZSRR. List uczestnika wycieczki".
Takich buteleczek ma ta pani u siebie w domu jeszcze bardzo dużo... Zostały jej z czasów wojny. Próbowała się tego pozbyć, ale przyznała, że... nie jest w stanie.

Ech, sentymenty. Pojęcie smaku w historii w zasadzie nie istnieje...
Ale jest coś takiego jak pamięć smaku. Mój tato, choćby nie wiem jak był zastawiony stół do obiadu, jeśli nie podano zupy, był głodny. Spytałem, dlaczego. Wytłumaczył, że z bardzo prostej przyczyny. Kiedy wybuchła wojna, wiadomo, było krucho z jedzeniem. Jego rodzicom udało się jakoś zdobyć worek soli. Sól sprzedawali, a za zarobione pieniądze kupowali warzywa, na których gotowali zupę. I na tych zupach przetrwali całą wojnę. Ojciec tak się przyzwyczaił, że potem już niczym innym nie mógł się najeść.

W mojej rodzinie, która pochodzi z Wileńszczyzny, panowała tradycja, że do wszystkiego, do zupy, kartofli, mięsa, musiał być podany chleb. Jedna z ciotek jadła chleb także do deseru! Przegryzała chlebem nawet jabłko!
Bez chleba obiad się nie liczył. Znam takich ludzi.

Na współtworzonym przez Pana portalu o dawnej Oliwie jest mnóstwo pięknych zdjęć przedwojennych kawiarni i restauracji. Na ulicy Stary Rynek Oliwski 7 na przykład był kiedyś zajazd Przed Klasztorem...
Pojęcia nie mam, co tam podawano, ale tych kawiarni i restauracji w Oliwie było wtedy kilkanaście, wszystkie miały też stoliki na zewnątrz. W każdym hotelu była restauracja, a stało w Oliwie tych hoteli sporo. Tam, gdzie dziś jest Grunwaldzka 505, był największy hotel niemiecki - Deutscher Hof. Szczycił się tym, że miał centralne ogrzewanie. Superatrakcja! Były tam bardzo wystawne sale bankietowe, urządzano spore imprezy. Wesela. Stypy. Popularnością cieszyły się kawiarnie w malowniczej Dolinie Radości. Naprzeciw wejścia do parku był elegancki Cafe Oscar Kock. A szczególne wzięcie miała knajpa Pod Białym Barankiem, na dzisiejszej Polanki 58. To był naprawdę mocny lokal...

Jak mocny?
Tak, że go już w 1945 roku zamknięto. Dużo się działo w tym miejscu...

Biały baranek...
Ale wyskokowy. Nie wiem, co tam jadano, ale myślę, że nie o jedzenie chodziło.

Nomen omen, był też w Oliwie, na Obrońców Westerplatte 12, bar Pod Setką.
Dziś w tym miejscu jest prywatne mieszkanie. Na ścianie budynku, tam, gdzie kiedyś był szyld, został tylko wyblakły napis. Ale to już historia końca lat 40. Po wojnie popularnością cieszyła się w Oliwie restauracja Piekiełko, nad nią była poczta. W suterenie budynku przed wojną znajdowała się knajpa Ratskeller. Nad knajpą było kino.

Zachowane na fotografiach z lat 40. jej wnętrze mogłoby posłużyć za niezły plan filmowy. Targ oliwski na Polanki. Pamiętam piękną fotografię Zbigniewa Kosycarza z 1961 roku. Na zdjęciu okutane w chustki kobiety z koszami pełnymi jaj. Obok butle zakwasu na żur. Dziś zakwasu tu raczej nie uświadczysz, ale jaja "prosto od kury" jak najbardziej. Jedna moja znajoma mówi: Jeśli dziś środa, to jesteśmy na targu. Jeździ tam, jak to nazywa - po "jaja od dziada" i "śmietanę od baby". Ta oliwska śmietana pachnie ponoć najpiękniejszym zapachem świata, czyli wiejską oborą.
Przed wojną targowisko było tam, gdzie dziś ulica Stary Rynek Oliwski, przy Domu Zarazy, ale od strony ulicy. Widać je jeszcze na starych pocztówkach. Stoją wozy, konie i kupcy. Towarzystwo, można rzec, "rozjechał tramwaj". Tam był kiedyś końcowy przystanek.

Właściwie o Oliwie powinniśmy rozmawiać jedynie w kontekście kulinarnym.
Tylko nikt nie jest w stanie potwierdzić, skąd się wzięła ta nazwa!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki