Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smaczne i zdrowe Boże Narodzenie bez marnowania jedzenia - rozmowa z Katarzyną Bosacką

Agnieszka Kostuch
Agnieszka Kostuch
Mateusz Skwarczek, Agencja Gazeta i archiwum prywatne
Z Katarzyną Bosacką, dziennikarką prasową i telewizyjną, autorką publikacji na temat zdrowia, rozmawiamy o przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, marnowaniu jedzenia, a także spalaniu świątecznych kalorii.

Katarzyna Bosacka - wywiad o przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, rodzinie, Trójmieście

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Czym dla Pani jest ten okres?

Dla mnie to czas, w którym jest mnóstwo różnych emocji i wrażeń, ale oczywiście kojarzy mi się z tym, że jesteśmy wszyscy razem. Mam gigantyczną rodzinę - mamy z mężem czworo dzieci, w okresie świąt spotykamy się też m.in. z siostrą męża, która ma pięć pociech, więc jak tylko dwie rodziny zasiądą przy stole, to już jest nas trzynaścioro. Do tego dochodzą seniorzy. Boże Narodzenie to też czas dla naszej „małej” rodziny: mojego męża i dzieci. Ponieważ połowa pociech jest już dorosła, a córka studiuje w innym mieście, jest to taki moment, kiedy wszyscy się spotykamy. I to chyba jest najważniejsze.

Wiele osób planuje grudniowe wyjazdy, spędzając święta z bliskimi, ale z dala od domu. Jakie tradycje są w Pani rodzinie?

Zwykle święta spędzamy w Poznaniu. W wigilię albo w jeden ze świątecznych dni spotykamy się w naszym domu lub u siostry mojego męża. Jesteśmy dużą rodziną i wiemy, że trudno jest samodzielnie wszystko przygotować, więc dzielimy się obowiązkami. Chodzi o to, by święta były przyjemnością, a nie przymusem stania w kuchni i wkurzania się. Tego chcemy uniknąć. Dlatego ja w ogóle nie dotykam karpia - tym zawsze zajmuje się szwagier. Z kolei siostra mojego męża ze swoimi dziećmi piecze wspaniałe ciasta, w tym m.in. tort orzechowy, którego ja nie robię.

W naszej małej, sześcioosobowej rodzinie, podział jest określony - panowie zajmują się odkurzaniem, sprzątaniem, dekorowaniem choinki i tego typu rzeczami. Natomiast panie plus Franek, mój najmłodszy syn, pracują w kuchni. Po świętach wszyscy razem sprzątamy. Każdy ma swój wkład w ten czas i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.

Prowadzi Pani kanał na YouTube, a także regularnie występuje przed kamerami. Oprócz tego publikuje Pani książki i to wszystko łączy z życiem rodzinny. Jak udaje się Pani znaleźć czas na świąteczne przygotowania?

Nie jestem osobą doskonale zorganizowaną, ale lubię, gdy wszystko jest przygotowane przed wigilią. Sporo produktów, a szczególnie te, które są w stanie przetrwać bez lodówki, kupuję wcześniej. W tym roku nabyłam już m.in. dwukrotnie zmielony mak, który bardzo ułatwia życie i świąteczne przygotowania. Wybieram stuprocentowy mak, bez żadnych dodatków. Różnica między nim, a tradycyjnym jest taka, że ten jest dwukrotnie zmielony. Wystarczy więc zalać go gorącym mlekiem, dodać rodzynki, miód, orzechy i mamy w zasadzie gotową masę makową. To absolutnie cudowny wynalazek, moje odkrycie.

Kilka tygodni przed Wigilią kupuję wędzone śliwki, które uwielbiam, a które można dostać jedynie jesienią. Poprosiłam także przyjaciółkę, która aktualnie przebywa na Helu, by przywiozła mi łososia bałtyckiego - trwa bowiem sezon legalnych połowów. Kupiłam już fasolę Jaś - robi się z niej danie, które zawsze można znaleźć u nas na wigilijnym stole. Gotuję ją z masłem i rozmarynem. To tradycyjne danie mazowieckie, które moje dzieci wręcz uwielbiają.

Pochodzę z Warszawy, a mój mąż z Poznania. W naszym domu tradycje świąteczne się więc przenikają. Oprócz wspomnianej fasoli, podczas kolacji jemy też poznańskie makiełki, czyli kluski kładzione łyżką na wodę, właśnie z masą makową. Gdy byłam mała, w moim domu gotowało się zupę grzybową. Biorę jednak pod uwagę upodobania moich bliskich i teraz gotuję barszcz na prawdziwym zakwasie, wstawiam go mniej więcej tydzień przed wigilią. Jeśli jednak nie mam czasu, robię dobry wywar warzywny. Warzywa wykorzystam do sałatki jarzynowej, którą pokroi Franek. Do tego wywaru dodam zakwas kupiony w sklepie. Musi on mieć jednak dobry skład, czyli w zasadzie powinien się składać z buraków i przypraw. Z tego wyjdzie bardzo dobry barszcz, któremu smakiem nie dorówna żaden z kartonu czy torebki.

Oprócz tego mam taką wieloletnią tradycję z moimi przyjaciółkami, które poznałam jeszcze w szkole podstawowej, przyjaźnimy się od 42 lat. Co roku spotykamy się u mnie. Pijemy wino, ale też przez całą sobotę ciężko pracujemy, lepiąc pierogi. Robimy różne, w tym m.in. z kapustą i grzybami, ruskie, ze śliwkami. Potem parzymy je w gorącej wodzie i mrozimy. W dzień wigilii wyciągamy je z zamrażarki i gotujemy. Nie dość, że mamy własnoręcznie zrobiony produkt, to jeszcze w czasie jedzenia myślimy o sobie nawzajem, co też jest bardzo fajne. Namawiam wszystkich, którzy chcieliby zorganizować takie przyjęcie przed wigilią, żeby połączyć je z pracą. W ten sposób można zrobić nie tylko pierogi, ale też ciastka oraz krokiety.

Wymieniła Pani sporo świątecznych dań. Które jest ulubionym?

Bardzo lubię śledzie, które rzadko jem. Dla mnie w kulinariach najważniejsza jest wyrazistość. Śledzie są tłuste, a jednocześnie aksamitne i lekko słone. Dodaję do nich koper, majonez, jogurt naturalny, czerwoną cebulę, starte jabłko dla słodyczy i to wszystko mieszam. Podczas kolacji wigilijnej podaję je w ładnej oprawie.

Z racji tego, że przez cały grudzień zużywamy sporo cytryn, np. do herbaty, to nie wyrzucam skórek. Kroję cytrynę w poprzek, tak, by stworzyła dwie łódeczki. Wyciągam zawartość, a skórę mrożę. W czasie wigilii podaję śledzie w tych łódeczkach, które na dodatek dekoruję, np. kawiorem z pstrąga. Nie dość, że ładnie to wygląda, jest też spójne w smaku, bo ryba i cytryna doskonale ze sobą współgrają.

Ten patent doskonale sprawdziłby się na Pomorzu, które słynie z tego, że jada się tu sporo ryb.

Tak, absolutnie, bo każda ryba, którą chcemy podać, jest idealna do serwowania właśnie w ten sposób. Niewiele trzeba, żeby wykonać tę ozdobę. Skórki z cytryny i tak lądują w koszu, to nie jest nic, co musimy specjalnie kupić lub o to zadbać.

Nie każda pani domu jest tak dobrze zorganizowana. Czy mogłaby nam Pani podać przepisy na dania, do których przyrządzenia nie potrzeba aż tak wiele czasu?

Wigilia nie jest łatwą wieczerzą, bo trzeba pamiętać o tym, że jest odwzorowaniem tych dań, które jedli nasi przodkowie w czasach, gdy nie było lodówek, konserwantów czy sztucznych barwników. Dania robiono z tych składników, które można było złowić w przerębli: pstrąga, karpia, a także każdej innej ryby, która była dostępna oraz z suchych produktów, więc to nie jest takie bardzo łatwe jedzenie. Myślę, że jest mimo to jest mnóstwo przepisów, które pozwolą przyrządzić szybko wigilię. Jednym z takich dań jest barszcz, o którym już wspomniałam. Śledzie też robi się błyskawicznie, bo wystarczy pokroić składniki i je wymieszać.

Fasolę, którą przyrządzam u mnie w domu, też można szybko i prosto zrobić. Wystarczy kupić fasolę Jaś, wieczorem ją namoczyć, a potem ugotować ją z łyżką masła. Oczywiście jeśli ktoś nie je masła, może dodać np. oleju lnianego.

Prosty jest też przepis na przygotowanie karpia. Nie trzeba go smażyć w dzwonkach na patelni, a można fajnie natrzeć, wypełnić cebulą czy koperkiem albo i jednym, i drugim, i po prostu upiec w całości w piekarniku. Będzie trochę zabawy z ośćmi, ale jak go ponacinamy, to ości się wytopią.

Chociaż pierogi nie są daniem błyskawicznym, też warto je zrobić. Ja przygotowuję je od początku do końca. Najpierw trzeba przygotować ciasto, w międzyczasie można ugotować kapustę z grzybami i tu nie ma żadnej filozofii. Wrzuca się kapustę do garnka, dodaje się cebulę podsmażaną, trochę śliwek, suszonych grzybów i samo się dusi. Można też dodać czerwonego wina.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że chociaż można idealnie zaplanować wigilię, to i tak wydarzy się coś, czego nie można przewidzieć. Proszę nam zdradzić kilka historii z Pani domu...

Pamiętam święta, w trakcie których nagle spadła choinka, bo była źle zamocowana, więc wszyscy się rzucali, by ją ratować.

Pamiętam też, gdy wystawiliśmy sernik przykryty przykrywką na taras, by się nieco schłodził. Przyszedł nasz pies, odsunął pokrywkę i zjadł połowę ciasta. No i co mieliśmy zrobić? Odkroiliśmy więc fragment, gdzie było widać jego zęby, a resztą się podzieliliśmy. Podczas pewnych świąt Franek namówił brata, by zagrali w piłkę. Ta, chociaż była miękka, nagle wpadła w sam środek śledzi. Z racji tego, że mieszkamy w domku pod Poznaniem, zdarzało się, że w środku przygotowań do wigilii zgasło światło. Samo życie.

Mnóstwo tego typu historii wydarzyło się na przestrzeni lat. Muszę jednak przyznać, że teraz czerpię dużą radość z tego okresu świątecznego. Najtrudniejsze wigilie były wtedy, gdy dzieci były bardzo małe. Kiedy jednak najstarszy syn ma 24 lata, a najmłodszy 8 lat, jest dużo łatwiej i przyjemniej, mam już taki luz. Mam 49 lat, jestem więc na innym etapie życia niż w momencie, w którym byłam, gdy moje dzieci były małe. Niedawno jedna z moich przyjaciółek z podstawówki została babcią. Nie chcę denerwować moich dzieci i mówić, że czekam na wnuki, ale w tym wywiadzie mogę to powiedzieć - już trochę czekam na wnuki, bo na razie małych dzieci w naszej rodzinie nie ma.

Rozmawiamy o świętach… Wspomnijmy więc, jakie grzechy żywieniowe popełniają w tym czasie Polacy.

Sama kolacja wigilijna jest jedną z najzdrowszych w ciągu roku. Szczególnie, gdy na stole pojawia się pieczona ryba, gdy są ziemniaki z wody, barszcz czerwony i czysta fasola ugotowana jedynie na łyżce masła. Jeżeli porównamy kolację wigilijną do śniadania wielkanocnego, to trzeba przyznać, że jest ona zdrowsza. Proszę zwrócić uwagę, że podczas Wielkanocy zjadamy takie produkty jak żurek, a także białą kiełbasę. Od lat staram się, by u mnie w domu ten dzień był nieco lżejszy. Dlatego zastępuję żurek zupą ze szparagów lub z zielonego groszku. Nie daję też tyle majonezu do potraw. Chociaż podaję białą kiełbasę, staram się, by oprócz niej, była też zielona sałata.

Nie da się też ukryć, że tak wysoka ilość białka pochodzącego z mięsa negatywnie wpływa na nasz organizm. Możemy mieć zgagę, niestrawność... Dlatego mówi się, że w Wielkanoc dobrze sobie „strzelić” kieliszek wódki na trawienie. W wigilię nie musimy tego robić, bo kolacja jest dużo lżejsza, pod warunkiem, że przygotujemy ją z głową.

Co więc zrobić, by uniknąć wyrzucania jedzenia?

Rzeczywiście, chyba to marnowanie jedzenia w przypadku świąt Bożego Narodzenia jest największym grzechem Polaków. Po pierwsze trzeba mrozić i to jest oczywista oczywistość. Mrozić możemy wszystko, w tym m.in. ciasta, a także pieczywo. Nie jest jednak najlepszym pomysłem, żeby zamrażać jogurty czy żółte sery, bo one tracą swoją konsystencję. Raczej nie mrozi się też świeżych produktów, takich jak np. sałaty.

Proszę zwrócić uwagę, że nasz organizm nie lubi monodiety. Daje nam sygnały, że jeśli dzisiaj jest rosół, jutro jest rosół, to pojutrze musi być pomidorowa. Warto też przerabiać dania. Z pieczeni możemy np. zrobić fajną szarpaninę, która jest ostatnio bardzo modna. Dzięki temu zjemy to w innej formie. Jeśli jemy kolejny dzień świątecznego karpia czy chociażby śledzie, to zamieńmy się z kimś innym. Może sąsiad ma inną potrawę albo nasi przyjaciele. Możemy się też podzielić jedzeniem z potrzebującymi. W różnych miastach są jadłodzielnie. Można też zanieść nadmiarowe posiłki do ośrodków opiekujących się bezdomnymi czy potrzebującymi. Pamiętajmy, by już podczas zakupów nie dać się porwać szaleństwu. Lepiej kupić mniej, a lepszej jakości. Nie musimy mieć czterech rodzajów ciasta, naprawdę wystarczy jedno. Nie musimy mieć też więcej sałatki jarzynowej niż zdołamy zjeść. Warto o tym pamiętać i zanim weźmiemy się za pracę, warto liczyć pojemność żołądków. Jedzenie w tej chwili jest tak drogie, że wyrzucanie i marnowanie jest skrajną nieodpowiedzialnością.

Nie uciekniemy od tematu kalorii. W jaki sposób można je spalić? Jaki rodzaj aktywności Pani preferuje?

Myślę, że spacer jest bardzo dobry. Razem z moimi bliskimi jesteśmy fanami spacerów. Tylko, że gdy już idziemy, to nie 2 km, a 10 lub 12! Ubieramy się ciepło - zakładamy odpowiednie ubrania, bierzemy do plecaka herbatę w termosie i ruszamy na spacer. Nawet nasz ośmiolatek pobił rekord, bo przeszedł 14 km, więc da się to zrobić.

Proszę też zwrócić uwagę, że podczas przygotowań do świąt spala się kalorie. Trzeba odkurzyć, przetrzeć okna, bo bywa, że są w paskudnym stanie. Oprócz tego przygotować ciasto na pierogi i potrzeba sporo siły, by je zagnieść. Oczywiście my wszystkim się dzielimy, ale mimo to trochę tych kalorii spalamy. Nie da się też ukryć, że bardzo dużo kalorii zawiera alkohol. Dlatego u nas podczas wigilii pijemy dosłownie po kieliszku białego wina do ryby. Nie ma alkoholu, nie ma więc pustych kalorii. Są w naszej rodzinie tacy, którzy są w stanie wytrwać do pasterki i wtedy idą na spacer tuż przed północą, więc też jest trochę ruchu.

Oprócz spacerów, praktykujemy jedną aktywność, która zacieśnia więzy rodzinne. Bardzo lubimy grać w gry planszowe, w tym m.in. w „Taboo”, „Mafię” oraz „Monopoly”. Gramy też w „Catana”. To taka gra, gdzie zawodnicy na planszy, która jest mini wszechświatem, budują swoje osady. Zwycięża ten, kto zdobędzie najwięcej punktów. Franek grał w nią, gdy miał 5 lat, więc młodsze dzieci mogą w nią grać, a starsze się przy tym nie nudzą.

Rozumiem, że aspekt wiary chrześcijańskiej jest dla Pani istotny?

O czym jest Boże Narodzenie? Nie tylko o jedzeniu, prezentach czy reklamach, które są w telewizji. Jeśli więc świętujemy te dni, nie można zapominać, że jest to chrześcijańska tradycja. Dlatego razem z moimi bliskimi staramy się, by aspekty związane z wiarą były obecne zarówno w czasie wigilii, jak i całych świąt.

Na zakończenie chciałabym zmienić nieco wątek rozmowy i zapytać, czy Pani zna i lubi Trójmiasto?

Kocham Trójmiasto. Mam ogromny szacunek dla Pomorza. Jest to niezwykłe miejsce do życia z wielu powodów - są tu bardzo otwarci ludzie, tacy proeuropejscy, zwłaszcza Gdańsk, gdzie zaczęły się przemiany. To przecież centrum Solidarności.

Pomorze, a zwłaszcza Trójmiasto, to obszar, gdzie dba się o ekologię. Prawie nie ma tam smogu. Jest po prostu lepsze powietrze. Cenię też energię ludzi z Pomorza. Mimo iż nie jestem gdańszczanką, to czuję się bardzo związana ze wszystkim, co się tam dzieje. Mam przyjemność być twarzą projektu „Miasto na detoksie”. Uczy on mieszkańców, w jaki sposób rezygnować z używania plastiku, np. w swoich domach. Plastik zawiera w sobie substancje, które wpływają negatywnie na układ hormonalny. Plaga chorób tarczycy czy otyłości może mieć przyczynę w tym, że jesteśmy wręcz zasypywani plastikiem.

A czy ma Pani tu ulubione miejsca, do których chętnie wraca?

Od wielu lat spędzam wakacje w Słajszewie, małej miejscowości koło Stilo. Jest to bardzo mała wioska oddalona o prawie 5 km od morza, co zapewnia mi codzienne dojście i powrót z plaży.

Co roku razem z mężem, dziećmi i znajomymi spędzamy tam dwa tygodnie. Nie mamy wakacji all inclusive, a także jakiegoś pięciogwiazdkowego hotelu, wręcz przeciwnie. Mamy bardzo skromne, ale przytulne warunki.

Podczas wakacji mieszkamy na terenie stadniny koni. Dlatego nasze dzieci pod opieką osób dorosłych podróżują mini wozami konnymi. Zabierają na nie wszystkie rzeczy potrzebne na plażę, chociaż Franek spokojnie przechodzi te 4,5 km w jedną i drugą stronę.

Plusem tego miejsca jest także to, że plaża prawie zawsze jest pusta. Ponieważ w tym roku Polacy ze względu na pandemię zostali w Polsce, gdzieś przeczytałam, że we Władysławowie na plaży na metr kwadratowy było więcej ludzi niż w Pekinie. Pomyślałam sobie - dobrze, że mamy nasze Słajszewo i że nawet w sezonie, jak wychodzimy na plażę, to może towarzyszy nam maksymalnie 100 osób rozsianych na sporej przestrzeni.

Na co dzień nie przeszkadza mi, że mam bardzo częsty kontakt z ludźmi: biorę udział w spotkaniach autorskich, udzielam wywiadów. Oczywiście jest to bardzo miłe, bo świadczy o tym, że wiele osób traktuje mnie jak kogoś bliskiego. Wakacje to jednak taki moment, w którym trzeba odpocząć. Tak jest też w Słajszewie, gdzie np. nie ma zasięgu. Dzięki temu psychicznie odpoczywam od zgiełku miasta.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki