Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk, Gdańsk: Komeda Jazz Festival 2011

Tomasz Rozwadowski
Zasadnicza część tegorocznej, siedemnastej już, edycji Komeda Jazz Festivalu odbędzie się w dniach 3-5 listopada w Słupsku, ale jak zwykle od kilku lat jeden z festiwalowych dni gościł w Gdańsku.

Sobotni wieczór w sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej dzielił się na wyraźne części. W pierwszej wykonano dwie kompozycje jazzowego pianisty Leszka Kułakowskiego, który jest pomysłodawcą i szefem festiwalu, Piano Concerto z udziałem pianisty prof. Bogdana Kułakowskiego oraz Third Stream Music na trio jazzowe i orkiestrę. W obu kompozycjach solistom towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna PFB pod dyrekcją Szymona Bywalca, a w składzie tria oprócz Leszka Kułakowskiego na fortepianie znaleźli się perkusista Jacek Pelc i kontrabasista Piotr Kułakowski.

Third Stream Music uzupełniała również instalacja wideo Moving Pictures autorstwa prof. Cezarego Paszkowskiego. Kompozycje Leszka Kułakowskiego należą do nurtu łączącego muzykę poważną z jazzem, ale - co jest ich wielką zaletą - mogą się podobać melomanom i klasycznym, i jazzowym.
Marc Ribot Trio w drugiej części to był już zdecydowanie jazz, i to dla wymagających. Na repertuar złożyły się głównie kompozycje dwóch genialnych, przedwcześnie zmarłych jeszcze w latach sześćdziesiątych (podobnie jak patron festiwalu Krzysztof Komeda) saksofonistów freejazzowych, Johna Coltrane'a i Alberta Aylera.

W składzie tria saksofonu nie było, więc chociażby z tego powodu wersje były bardzo dalekie od pierwowzorów, natomiast Amerykanom wspaniale udało się oddać ducha free-jazzu - pełnego kontrolowanego zamętu, rozbuchanej ekspresji, sprzecznych emocji i mistycyzmu. To było bardzo trudne zadanie, ale Marc Ribot, sam należący do najwybitniejszych i najbardziej wszechstronnych gitarzystów w dziejach nowoczesnego jazzu, zaprosił do współpracy dwóch doskonałych partnerów - grającego na kontrabasie i skrzypcach weterana pierwszej fali free-jazzu sprzed z górą 50 lat, Henry'ego Grimesa i fenomenalnego perkusistę młodszej generacji, Chada Taylora. Była owacja na stojąco i fantastyczny bis.

A gdzie w tym wszystkim Komeda? Przez cały wieczór zagrano tylko jedną jego kompozycję. Otóż był wszechobecny - jeśli jego obecność rozumieć przez ducha muzycznej wyobraźni i improwizatorskiego kunsztu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki