Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk: Broń skradziona posłowi SLD posłużyła oszustom podającym się za CBŚ

Hubert Bierndgarski
Proces oskarżonych o napady ma się skończyć w kwietniu
Proces oskarżonych o napady ma się skończyć w kwietniu Hubert Bierndgarski
W nietypowych okolicznościach, po sześciu latach, znalazła się gazowa broń skradziona z siedziby Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Słupsku. Skradzioną w 2007 roku bronią posługiwali się złodzieje, którzy w 2012 roku przebrani za funkcjonariuszy CBŚ napadali na mieszkańców regionu słupskiego. O nietypowym znalezisku dowiedzieliśmy się w czasie rozprawy prowadzonej przeciwko złodziejom przed Sądem Okręgowym w Słupsku.

Do napadu na biuro SLD w Słupsku (znajdowało się tam również biuro poselskie Jana Sieńki z SLD) doszło w 2007 roku. Wtedy nieznani sprawcy z jednej z kas pancernych znajdujących się w biurze skradli część dokumentacji partyjnej oraz nośniki danych. Skradziono wtedy również niewielką ilość gotówki oraz broń gazową należącą do jednego z członków SLD - Władysława Piotrowskiego. Sam Piotrowski przyznaje, że największą wartość miały dla niego skradzione dokumenty. Znajdowały się tam bowiem wyroki sądu partyjnego klubu SLD w Słupsku. Niestety, mimo poszukiwań policjantom nie udało się złapać włamywaczy. Skradzione wtedy dokumenty nigdy nie zostały również ujawnione. Wiadomo jedynie, że skradziona broń była zarejestrowana, a jej właściciel posiada wszelkie pozwolenia.

Dopiero sześć lat później, w czasie rozprawy przeciwko złodziejom podszywającym się pod policjantów, w nietypowy sposób skradziona w 2007 roku broń znowu się pojawiła. Oskarżeni mężczyźni używali jej w czasie napadów na mieszkania. Włamywacze nie przyznają się jednak do kradzieży sprzed sześciu lat. Jak twierdzą, broń gazową kupili na targowisku w Warszawie. Nie znali jej wcześniejszego pochodzenia. Sam Piotrowski, właściciel pistoletu gazowego, na ostatniej rozprawie nie potrafił dokładnie rozpoznać kabury, w której znajdowała się skradziona broń. Złożył jednak wniosek o jej wydanie po zakończeniu procesu. Dziennikarzom nie chciał komentować tematu.

Trzej mężczyźni oraz dwie kobiety są oskarżeni o to, że w 2012 roku, podając się za fałszywych funkcjonariuszy CBŚ, napadli na mieszkania w Słupsku i Borzytuchomiu. Mężczyźni brali aktywny udział w napadach, a kobiety pomagały w ich organizacji. Według szacunków, w czasie napadów skradziono mienie o łącznej wartości około 150 tysięcy złotych. Dodatkowo mężczyźni są oskarżeni o brutalne napaści na swoje ofiary. Wszystkim grozi od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.

Wyrok w tej sprawie powinien zapaść w kwietniu tego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki