Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowo przeciwko słowu

Paweł Rydzyński
Strony wczorajszej konfrontacji dotyczącej opisywanego przez nas incydentu z udziałem kontrolera Renomy nie doszły do porozumienia. Przeciwnie - utwierdziły się w swoich stanowiskach.

Co się zdarzyło?

Nasza czytelniczka z córką wsiadły na przystanku "Wojska Polskiego" do tramwaju linii 15, jadącego w kierunku Nowego Portu. Na następnym przystanku, przy Galerii Bałtyckiej, rozpoczęła się kontrola biletów.

Wówczas córka pani Agnieszki kupiła karnet u motorniczego. Tę wersję potwierdzają obie strony. Pani Agnieszka twierdzi, że córka stała przy kabinie motorniczego od "Wojska Polskiego", bo czekała, aż tramwaj zatrzyma się na następnym przystanku i będzie można kupić bilet. Pracownik Renomy uważa jednak, że córka stanęła przy kabinie dopiero, gdy wraz z matką zobaczyły, że rozpoczęła się kontrola. Motorniczy mówi, że nie pamięta jak było.
Przy kolejnym przystanku "Klonowa" sprawdzono bilety obu pań. - Kontroler nie zrobił problemu z tego, że przynajmniej jeden przystanek podróżne przejechały bez biletu - zaznaczył obecny podczas konfrontacji Rafał Karolak, etyk współpracujący z Renomą.
Na kolejnym przystanku pasażerki wysiadały. Bilet czasowy zakupiony u motorniczego był jeszcze ważny.

Wysiadając, pani Agnieszka przekazała go starszemu mężczyźnie, który wsiadł do tramwaju i chciał kupić karnet u motorniczego (córka wysiadła już z tramwaju). Wówczas kontroler zażądał ponownego okazania biletu.

Kto mówi prawdę?

I tu docieramy do największego zarzewia konfliktu. Pasażerka podtrzymuje to, co napisała w liście przesłanym do naszej redakcji - kontroler użył słów "no, a teraz k... dawaj dokumenty" oraz "no co, k... , jesteś zdziwiona". Podczas wczorajszej konfrontacji w naszej redakcji dodała, że pracownik Renomy "złapał ją w jakiś nienaturalny sposób".

Kontroler twierdzi natomiast, że zasłonił wyjście z tramwaju przednimi drzwiami ręką, wulgaryzmy nie padły, a on sam został wypchnięty z tramwaju, co mogło - argumentował - zakończyć się dla niego bardzo źle, gdyby np. uderzył głową o beton.

Obie strony utrzymują, że współpasażerowie oraz osoby stojące na przystanku brały ich stronę. Usłyszeliśmy bardzo szczegółowe wyjaśnienia, kto w jakim momencie i którymi drzwiami wysiadał.

Rafał Karolak z mężem pani Agnieszki wypominali sobie nawzajem, że nie powinni się wypowiadać, gdyż nie byli świadkami zdarzenia, a kontroler, mówiąc o swojej niewinności, powoływał się na wiarę w Boga...

Pasażerki argumentowały, iż po incydencie próbowały dodzwonić się do Renomy, ale telefon milczał. Rafał Karolak odparł, iż skargi na działalność kontrolerów przyjmowane są tylko na piśmie.
Brak informacji
To skłoniło też uczestników konfrontacji do refleksji, że w gdańskich autobusach i tramwajach, a także na przystankach, nie ma odpowiednio widocznych plakatów czy nawet ulotek informujących o prawach i obowiązkach pasażera oraz o tym, gdzie można składać ewentualne odwołania.

Pani Agnieszka z mężem i córką zapowiedziały, że złożą skargę na kontrolera. - Nie wiemy jeszcze, do kogo. Ale na pewno nie będzie to skarga do Renomy - zapowiedział mąż pani Agnieszki.

Rafał Karolak postawił tezę, że poszkodowanej i jej rodzinie zależy na rozgłosie (czemu rodzina stanowczo zaprzeczyła). Nie wykluczył, że Renoma złoży w tej sprawie pozew o zniesławienie.

Czekając na kamery

W kilku sprawach strony były jednak zgodne, choć te nie były związane bezpośrednio z tym incydentem. Nie było wątpliwości - rozwiązaniu podobnych sporów służyć będzie monitoring. Do 2011 r., jak zapowiada Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska, ma zostać zainstalowany we wszystkich gdańskich tramwajach i autobusach. Receptą, zdaniem uczestników konfrontacji, powinno być też podpisanie jeszcze w tym roku aneksu do umowy ZTM - Renoma. Określi, ile czasu po odjeździe z przystanku będzie się rozpoczynać kontrola.

Kontroler nie będzie miał na to wpływu. - Dzięki temu, mam nadzieję, skończą się sytuacje, że Renoma zaczyna "polowanie" na tych, który nie zdążyli jeszcze postawić na siedzeniach siatek z zakupami - powiedział mąż pani Agnieszki.

- Chciałbym podkreślić wyraźnie, przekazywanie biletu czasowego drugiej osobie, nawet jeśli zachowuje ważność, jest niezgodne z przepisami - poinformował Rafał Karolak.
Ostatecznie, kontroler nie wystawił pani Agnieszce mandatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki