Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowo na „i”, czyli sprawa Olgi Tokarczuk [OPINIA]

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
fot. Andrzej Banas
Jak słusznie zauważył Przemysław Poznański na łamach portalu Zupełnie Inna Opowieść - oburzają nas słowa Olgi Tokarczuk, a tymczasem nie mniej powinny oburzać wyniki stanu czytelnictwa za ostatnie lata.

Dodam od siebie, że dziwię się fali krytyki skierowanej przeciwko noblistce i przypisywanie jej wszelkich możliwych „izmów”, od klasizmu poczynając, na elitaryzmie kończąc. Jestem zdziwiony, bo wprawdzie użyła mało delikatnego i empatycznego słowa na „i” (pewnie nie powinna) to na tym lista jej grzechów popełnionych tą wypowiedzią, się kończy.

Dlaczego pisarka nie powinna używać słowa na „i”? Ponieważ moim zdaniem (i zdaniem Jakuba Żulczyka, co ów raczył wyrazić na łamach Onetu), słowo to jest trudne do zdefiniowania. No bo jak zoperacjonalizować pojęcie idioty w potocznym rozumieniu? Gdybyśmy przywołali dawną medyczną definicję, to rozumując wedle dzisiejszych standardów, musielibyśmy stwierdzić, że słowa Olgi Tokarczuk były wymierzone przeciwko ludziom upośledzonym psychicznie w stopniu głębokim – osiągającym poziom intelektualny mniej więcej 6-latka. Po pierwsze ta definicja od dawna nie obowiązuje, jest wręcz skasowana, a po drugie tak czy inaczej, dzisiaj nie przystoi - nie tylko pisarce, ale komukolwiek - źle mówić o chorych. A jeśli używamy tego słowa jako obelgi lub przejawu pogardy – nie przystoi tym bardziej.

Zaraz! Napisałem, że nikomu nie przystoi? Ale jak to? Przecież internet pełen jest obelg znacznie gorszych i bardziej dotkliwych, przy których „idiota” to niemal przejaw życzliwości. Że obrażają się nawzajem „zwykli” użytkownicy sieci – tych wszystkich Twitterów, Facebooków, Wykopów itp. itd., to norma. Że równie chętnie wpisują się w tę poetykę ludzie aspirujący do roli ekspertów lub autorytetów? Politycy, naukowcy, publicyści… No cóż, szkoda, ale tak to właśnie jest. I to nikogo jakoś nie obraża, nie oburza. Ba! Często jest sposobem na pozyskanie sympatii i poklasku. Lub powodem pozyskania przychylności. Ewentualnie pretekstem wdania się w mało elegancką wirtualną pyskówkę.

Chamstwo i trywializacja dotknęły wszelkich sfer życia publicznego i wszelkich środowisk. Trudno nie ulec pokusie trywializacji, bycia ordynarnym w ordynarnym świecie. I Tokarczuk tej pokusie uległa. Słaba i mało czujna. Żal.

Laureaci Nobla funkcjonują w sferze podobnych kodów kulturowych, tych samych toposów codzienności, zasobów komunikacyjnych, jak większość ich rodaków oraz ich samych – laureatów Nobla - autorytety, choćby polityczne. Jest tak, mimo że dysponują większym potencjałem intelektualnym, szerszym i bardziej przenikliwym spojrzeniem na rzeczywistość, większą wiedzą ogólną lub specjalistyczną, są bardziej oczytani i bywali w świecie.

No dobrze, ale co, jeśli nie słowo na „i”? Inne słowo na „i”. Może ignorant? Intelektualnie równie dosadne, a jednocześnie łatwiejsze do uchwycenia, zoperacjonalizowania. No i odzwierciedla to, o czym mówiła Tokarczuk:

„Literatura nie jest dla idiotów, żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, trzeba mieć pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki które piszemy są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą”.

Zamieńmy tych nieszczęsnych idiotów na ignorantów. Brzmi lepiej, jest łatwiejsze do zaakceptowania? Pewnie nie dla wszystkich, ale z pewnością jest to bliższe stanu faktycznego. Bo nie trzeba się zgadzać z Olgą Tokarczuk, nie trzeba jej lubić, utożsamiać się z jej wypowiedziami, eksponowanym światopoglądem, postawa społeczną – ale żeby dyskutować z jej literaturą warto mieć jakieś kompetencje i wrażliwość oraz pewne rozeznanie w kulturze.

Czytanie często polega na intelektualnym „linkowaniu” tekstu czytanego z tym, co już przeczytaliśmy. Bo książki rzeczywiście nie wiszą w próżni, funkcjonują jako treść w powiązaniu z innymi tekstami. Poza emocjami, wywołują skojarzenia z zasobem literatury i szerzej – kultury w ogóle. Także skojarzenia z tym, czego doświadczyliśmy. (Ale żeby dokonywać analizy tego, czego doświadczyliśmy lub doświadczamy, musimy być wyposażeni w pewną wrażliwość, kompetencje analityczne). Od czytelników zależy, czy potrafią odnaleźć te powiązania. Można sobie pewnie poradzić bez tego, przebrnąć przez tekst nie posiłkując się owymi powiązaniami. Tylko, czy wówczas zostanie ów tekst w pełni odczytany, rozszyfrowany? Czy nie będzie li tylko płaskim zapisem pozbawionym intelektualnej wielowymiarowości?

Olga Tokarczuk opuściła gardę, odkryła się i wystawiła na serię ciosów. Jej błąd, jej pech, jej wina, że nie potrafiła do końca utrzymać się w roli „ rozumiejącej i wyrozumiałej intelektualistki”. Pokazała, że jest jedną z nas, używa nieprzyjemnych epitetów, ma co niektórych w mniejszym poważaniu. Pokazała, że nie obce jej są znane wielu z nas przywary. Jeszcze nie raz przyjdzie jej za to pokutować. Niejeden – sam winien klasowej pogardy wobec Innego – postawi jej zarzut klasizmu. Niejednego – lubującego się szermowaniu słowami na „i” oraz innymi mało eleganckimi literkami – oburzy jej arogancja.

Nie wiem, jakie noblistka wysnuje z tego zamieszania wokół jej słów wnioski. Czy nabierze pokory, czy wręcz przeciwnie – umocni się w przekonaniu, że słowa na „i” używa zgodnie z jego przeznaczeniem i właściwie je adresuje. To mimo wszystko jej sprawa. Nam pozostaje świadomość, że nie każdy musi czytać jej książki, ale każdy może. Bez względu na posiadany potencjał analityczny oraz intelektualne konsekwencje płynące z tej lektury. No i bez oglądania się na to, czy się to noblistce podoba, czy nie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki