Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie afery sopockiej przedłużone do 31 grudnia

Piotr Weltrowski
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski Tomasz Bołt
Gdańska Prokuratura Apelacyjna oficjalnie przedłużyła śledztwo w sprawie tzw. afery sopockiej do 31 grudnia. Pierwotnie skończyć miało się ono w połowie października, jednak prowadzącym je zabrakło czasu m.in. na przeprowadzenie kolejnej analizy fonoskopijnej obciążającego prezydenta Sopotu nagrania zarejestrowanego przez Sławomira Julkego - biznesmena, który oskarżył prezydenta o próbę wymuszenia łapówki.

Decyzję o przedłużeniu śledztwa podpisał w środę prokurator apelacyjny. O tym, że nie skończy się ono w terminie, wiadomo było jednak już od kilku tygodni, a konkretnie od momentu, gdy do mediów trafiły informacje o zleceniu przez prokuraturę kolejnej ekspertyzy nagrania Julkego.

Tym razem chodzić ma o ustalenie, czy tło zarejestrowanej rozmowy odpowiada tłu, które zarejestrowano podczas swoistej wizji lokalnej przeprowadzonej z udziałem Julkego i rejestrowanej za pomocą takiego samego dyktafonu, na jaki w marcu ubiegłego roku miał on nagrać oryginalną rozmowę, którą prokuratura interpretuje jako próbę wymuszenia łapówki przez Jacka Karnowskiego.
Nagranie to jest jednym z głównych dowodów prokuratury. Problem w tym, iż prowadzący śledztwo nie dysponują oryginalnym dyktafonem, na którym ją zarejestrowano. Dlatego konieczne jest przeprowadzanie kolejnych ekspertyz mogących pomóc w wykazaniu, iż nagranie nie było w żaden sposób modyfikowane.

Nie jest to jednak jedyny powód przedłużenia śledztwa.- Zlecone zostały także kolejne przesłuchania świadków, planowana jest także weryfikacja zabezpieczonej dokumentacji - mówi Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej.

Sam Karnowski, który wcześniej już wielokrotnie żalił się na fakt, iż rozpoczęte w lipcu ubiegłego roku śledztwo przedłuża się w nieskończoność, komentuje sprawę krótko. - Decyzja prokuratury oznacza 540 dni śledztwa bez dyktafonu i oryginalnego nagrania - mówi.

Na swojej stronie internetowej prezydent Sopotu wyraźnie sugeruje też to, że cała tzw. afera sopocka może być formą wymierzonej w niego prowokacji. Nawiązuje do informacji dotyczących rozpoczętego niedawno procesu posłanki Beaty Sawickiej, która odpowiada za korupcję. - Już rok przed rozpoczęciem śledztwa Sopot pojawił się w kręgu zainteresowania agenta CBA, który uwiódł posłankę Sawicką - mówi.

Karnowski idzie jednak jeszcze dalej. Wiadomo, iż Sawicka zeznała przed sądem, że została uwiedzona przez agenta CBA - słynnego "Tomasza", który, zanim zainteresował się nieruchomością na Helu, na której skupiła się cała sprawa, dopytywać miał ją o możliwości inwestowania m.in. w Sopocie.
- Nie udało się z Tomaszem w Sopocie, ale znalazł się Sławek - pisze Karnowski.

Pamiętać trzeba, iż zarzut postawiony prezydentowi Sopotu w związku ze sprawą Julkego jest tylko jednym z ośmiu, które usłyszał na początku tego roku.

Pozostałe dotyczą w większości jego relacji ze znanym trójmiejskim dilerem samochodów - Włodzimierzem G.

Prokuratura zarzuca Jackowi Karnowskiemu m.in. to, iż kupować miał od niego auta po zaniżonych cenach i korzystać z darmowych usług serwisowych. Łącznie zyskać miał w ten sposób nawet do 80 tys. zł. Prezydent Sopotu do winy się nie przyznaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki