Decyzję o przedłużeniu śledztwa podpisał w środę prokurator apelacyjny. O tym, że nie skończy się ono w terminie, wiadomo było jednak już od kilku tygodni, a konkretnie od momentu, gdy do mediów trafiły informacje o zleceniu przez prokuraturę kolejnej ekspertyzy nagrania Julkego.
Tym razem chodzić ma o ustalenie, czy tło zarejestrowanej rozmowy odpowiada tłu, które zarejestrowano podczas swoistej wizji lokalnej przeprowadzonej z udziałem Julkego i rejestrowanej za pomocą takiego samego dyktafonu, na jaki w marcu ubiegłego roku miał on nagrać oryginalną rozmowę, którą prokuratura interpretuje jako próbę wymuszenia łapówki przez Jacka Karnowskiego.
Nagranie to jest jednym z głównych dowodów prokuratury. Problem w tym, iż prowadzący śledztwo nie dysponują oryginalnym dyktafonem, na którym ją zarejestrowano. Dlatego konieczne jest przeprowadzanie kolejnych ekspertyz mogących pomóc w wykazaniu, iż nagranie nie było w żaden sposób modyfikowane.
Nie jest to jednak jedyny powód przedłużenia śledztwa.- Zlecone zostały także kolejne przesłuchania świadków, planowana jest także weryfikacja zabezpieczonej dokumentacji - mówi Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Sam Karnowski, który wcześniej już wielokrotnie żalił się na fakt, iż rozpoczęte w lipcu ubiegłego roku śledztwo przedłuża się w nieskończoność, komentuje sprawę krótko. - Decyzja prokuratury oznacza 540 dni śledztwa bez dyktafonu i oryginalnego nagrania - mówi.
Na swojej stronie internetowej prezydent Sopotu wyraźnie sugeruje też to, że cała tzw. afera sopocka może być formą wymierzonej w niego prowokacji. Nawiązuje do informacji dotyczących rozpoczętego niedawno procesu posłanki Beaty Sawickiej, która odpowiada za korupcję. - Już rok przed rozpoczęciem śledztwa Sopot pojawił się w kręgu zainteresowania agenta CBA, który uwiódł posłankę Sawicką - mówi.
Karnowski idzie jednak jeszcze dalej. Wiadomo, iż Sawicka zeznała przed sądem, że została uwiedzona przez agenta CBA - słynnego "Tomasza", który, zanim zainteresował się nieruchomością na Helu, na której skupiła się cała sprawa, dopytywać miał ją o możliwości inwestowania m.in. w Sopocie.
- Nie udało się z Tomaszem w Sopocie, ale znalazł się Sławek - pisze Karnowski.
Pamiętać trzeba, iż zarzut postawiony prezydentowi Sopotu w związku ze sprawą Julkego jest tylko jednym z ośmiu, które usłyszał na początku tego roku.
Pozostałe dotyczą w większości jego relacji ze znanym trójmiejskim dilerem samochodów - Włodzimierzem G.
Prokuratura zarzuca Jackowi Karnowskiemu m.in. to, iż kupować miał od niego auta po zaniżonych cenach i korzystać z darmowych usług serwisowych. Łącznie zyskać miał w ten sposób nawet do 80 tys. zł. Prezydent Sopotu do winy się nie przyznaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?