Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Neumann: Nikt nikogo nie zmusza do in vitro [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Sławomir Neumann
Sławomir Neumann Przemek Świderski
O tym, czy Platforma dryfuje na lewo, o nosie Tuska, o niemądrych wypowiedziach biskupów oraz kłopotach Nowaka i Adamowicza - mówi szef pomorskiej PO Sławomir Neumann.

Szybko wziął się Pan za personalne awanse w pomorskiej PO. Agnieszka Pomaska została wiceprzewodniczącą partii w regionie. W podzięce za wyborcze poparcie?
Ta zmiana w zarządzie spowodowana była wcześniejszą rezygnacją Pawła Adamowicza z funkcji wiceprzewodniczącego. I to miejsce było nieformalnie przypisane do Gdańska. Wybór Agnieszki był więc naturalny. Jest szefową struktur Platformy w Gdańsku. Do zarządu dokooptowaliśmy dwóch nowych członków: byłego starostę wejherowskiego Józefa Reszke, szefa największego ziemskiego powiatu PO na Pomorzu, i przedstawiciela młodych Łukasza Zarębę, który jest współpracownikiem pani premier Ewy Kopacz.

Czyli to idzie młodość razem z Neumannem.

W zarządzie mamy wielu dojrzałych politycznie działaczy. Średnia wieku przekracza 50 lat. Józef Reszke to też człowiek dojrzały. Jedynym młodym jest Łukasz Zaręba.

A jakie ma zasługi, żeby być w zarządzie, poza tym, że jest blisko pani premier?
Jako szef chciałbym zamknąć erę przyjmowania do zarządu za tzw. zasługi. Chciałbym, żeby byli w nim ludzie ciężko pracujący dla Platformy. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy od Młodych Demokratów oczekiwali tylko czarnej roboty - roznoszenia ulotek, rozklejania plakatów, a inni za zasługi będą siedzieć i palcem wskazywać, co młodzi mają robić. Poza "czarną robotą" powinniśmy młodym dać możliwość uczenia się polityki, a zarządy regionów, kół i powiatów są do tego najlepszym miejscem.

Platforma Obywatelska skręca na lewo?
Dlaczego pani tak sądzi?

Bo premier Ewa Kopacz rozminowała światopoglądowe pole minowe. Najpierw ustawa o konwencji antyprzemocowej, teraz rządowy projekt o in vitro. Donaldowi Tuskowi nie udawało się to przez siedem lat.
Przypomnę, że to za rządów Donalda Tuska Platforma po raz pierwszy wprowadziła program in vitro finansowany z budżetu. Nikt inny wcześniej tego nie zrobił.

Głównie jednak o tym dyskutowano.

Do tej pory po 1989 r. było kilkanaście projektów. Nasz jest piętnastym. I dzięki temu, że tak długo dyskutowaliśmy i zbieraliśmy doświadczenia, łatwiej było do niego przekonać kolegów z frakcji konserwatywnej.

Przekonać? Właściwie już nie ma obozu konserwatystów w PO. Są tylko jacyś samotni harcownicy.
Nie do końca. Niedawno było spotkanie pani premier, przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z posłami i posłankami, którzy mają konserwatywne poglądy. I oni zgodzili się z naszymi argumentami i twardymi dowodami, że chcąc być za życiem, trzeba wybrać lepsze rozwiązanie, a nie trwać przy wolnej amerykance.

Posła Marka Biernackiego też udało się przekonać?
Marek nie dotarł na to spotkanie, więc nie wiem. Pani widzi skręt w lewą stronę, a nasi koledzy z liberalnego skrzydła Platformy uważają projekt za wysoce konserwatywny. To PiS sytuuje ten projekt na lewo. Bo próba "obalenia" go pozwoli na utrzymywanie się status quo i dalsze zgłaszanie przez PiS projektów zakazujących in vitro w Polsce.

Za czasów Donalda Tuska konserwatywne skrzydło miało silnego lidera - Jarosława Gowina.
Ale Gowin wyprowadził się z Platformy.

Marek Biernacki mógłby go zastąpić?
Nie widziałem jakiegoś zaangażowania Marka w budowaniu konserwatywnego skrzydła. On ma swoje poglądy i wyraża je tylko w swoim imieniu. Nie buduje zaplecza politycznego, jak to próbował robić Jarosław Gowin. Wtedy w sprawach światopoglądowych Platforma była rozgrywana. Nasi polityczni przeciwnicy wiedzieli, że wrzucanie takich tematów jak związki partnerskie, in vitro czy aborcja będzie nas rozbijać. Mieliśmy z tym wewnętrzny kłopot. Ale już się nauczyliśmy nie dać się tak rozgrywać.

I w tej kampanii sami rozgrywacie opozycję tymi tematami. Ale Pan nie boi się groźby biskupów, że posłowie, którzy zagłosują za rządowym projektem o in vitro, mogą być wykluczeni z Kościoła?

Ja się nie boję. To była niemądra wypowiedź i biskupi się z niej wycofują. Bardziej utożsamiam się z tym, co mówi Józef Kloch, były rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, bo mówi racjonalnie. Część biskupów nie jest tak ortodoksyjna. I wie, że ten projekt przyniesie więcej dobrego niż złego. Ta ustawa to nie jest kwestia moralnych czy etycznych wyborów. To wybór prawny. Nikt nikogo nie zmusza do metody in vitro.

Jak Pan widzi kampanię prezydencką?

Mam nadzieję, że kampania nabierze rumieńców i Platforma bardziej się w nią zaangażuje.

Prezydent i Platforma przespali jej pierwszą fazę.

Andrzej Duda swoją kampanię prowadzi już od listopada, prezydent Komorowski krócej. Ale decydujące starcie dopiero przed nami.

Można odnieść wrażenie, że to Dudzie się chce w tej kampanii. Prezydent na początku zachowywał się tak, jakby mu się zwycięstwo z góry należało.
Czytałem takie komentarze i uważam je za niesprawiedliwe. Jeździłem bronkobusem z prezydentem po Pomorzu i nie odniosłem wrażenia, że prezydentowi się nie chce. Jestem przekonany, że Bronisław Komorowski ma potencjał na to, żeby wygrać w pierwszej turze. To jest realne i ostatnie trzy tygodnie kampanii pokażą, czy mam rację.

A może lepszego nosa ma Donald Tusk, który mówił prywatnie, że będzie jednak druga tura.
Zobaczymy, kto ma lepszego nosa. Na kampanię Dudy wydano już miliony złotych. To prawda, że go widać. Ale Duda nie zbliżył się nawet do wyniku wyborczego, a także sondażowego PiS. To pokazuje, że zachwyty nad nim są na wyrost. Sztab prezydenta Komorowskiego przyjął inny cykl kampanii, ze sprintem na koniec. Tymczasem Duda zaczął od sprintu i teraz wytraca tempo. Wyborów nie wygrywa się w listopadzie, tylko 10 maja.

Pochwaliłby Pan za coś Andrzeja Dudę?
Na pewno bardzo mocno pracuje. Ale myślę, że bez zaangażowania się Jarosława Kaczyńskiego, cały elektorat PiS nie zagłosuje na Dudę.

Czego Dudzie brakuje?

Nie jest Jarosławem Kaczyńskim. Elektorat PIS-owski to prywatny elektorat Kaczyńskiego. Taka sekta smoleńska, budująca siłę na kłamstwie smoleńskim, wyznająca teorię zamachu. I tylko Kaczyński jest tu wiarygodny. Wszyscy inni to jedynie półprodukty. Dlatego myślę, że Dudzie będzie trudno osiągnąć wynik wyborczy PiS. Ale żeby było jasne, nie martwi mnie to.

A jak tam kilometrówki?

Myślę, że sprawa wkrótce zostanie zamknięta. Donosy w sprawie rozliczania kilometrówek wpłynęły na ponad 140 różnych posłów. Ja jestem w tej "uprzywilejowanej" grupie, którą wskazali zwolennicy PiS.

I nie boi się Pan?

Nie. Byłem przesłuchiwany jako świadek w sprawie, złożyłem dokumenty świadczące o tym, ile wyjeździłem kilometrów i dokąd. Powiem więcej, cieszę się, że zajęła się tym prokuratura, bo wreszcie te absurdalne oskarżenia i pomówienia się skończą. Tłumaczenie się, że jeżdżę swoim samochodem w celach służbowych, tak jak pozostałych 459 posłów, to jak udowadnianie, że nie jest się wielbłądem. Są posłowie, którzy nie mają samochodów i też rozliczają kilometrówkę. I to też jest zgodne z prawem, bo mogą np. wypożyczać auto. Mnie martwi coś innego. Doszliśmy do takiego momentu w polityce, że narzędziem walki politycznej jest anonimowy donos do prokuratury pomawiający kogoś, równolegle wysyłając informację do prasy, że coś jest na rzeczy, bo tym kimś interesuje się prokuratura. Prokuratura musi donos zweryfikować, w tym czasie druga strona uderza, przypominając, że prokuratura bada, więc osoba pomawiana jest stawiana w sytuacji winnego. A kiedy następuje umorzenie, to nikt się o tym nie zająknie.

Ale politykom nic złego się nie dzieje. Nadal są w polityce. Najwyżej się ich zawiesza lub usuwa na krótko z partii.
Ale pani zakłada, że posłowie powinni odchodzić po takich anonimowych, nieprawdziwych donosach?

Nie, obywatelowi może jednak przyjść do głowy, że poseł nagina przepisy.
Więc niech prokuratura je bada, a żądajmy odchodzenia z polityki wtedy, gdy sąd potwierdzi złamanie prawa lub wtedy, gdy są rzeczywiście złamane standardy. Wiele oskarżeń i pomówień było wyssanych z palca specjalnie na potrzeby brudnej kampanii. Myślę, że powinniśmy być bardziej rozważni i wstrzemięźliwi w ocenach i my politycy, jak i państwo w mediach. Bo takie stawianie sprawy bardzo obniża poziom debaty publicznej i bardzo ją brutalizuje.

Prawo stanowią politycy. Więc można to zmienić.
To prawda, ale taki oręż jest bardzo atrakcyjny do używania dla wielu polityków. Nie trzeba nic wiedzieć czy umieć. Wystarczy okładać i opluwać konkurencję i jest się użytecznym. Zbyt mało się wszyscy szanujemy. Takie bezkarne plucie, obniża poziom debaty publicznej. Sami sobie robimy krzywdę jako państwo. Fajnie brzmi tytuł w gazecie: jeździli za nasze, pili za nasze.

Bo pili i jeździli za pieniądze z naszych podatków, czyż nie?
Ale z naszych podatków idą też pieniądze na szkoły, szpitale. Za nasze zarabia lekarz i nauczyciel. My sami pracujemy na to, żeby ranga polityki i polityków się obniżała. Dla tych wszystkich, którzy tak na politykę i polityków ciągle narzekają, mam złą konstatację. Nie da się budować demokratycznego państwa bez polityków.

Donald Tusk traktował Pomorze po ojcowsku, a premier Kopacz, mimo że tu ma mieszkanie i rodzinę, traktuje je po macoszemu. Pan jako pomorski przewodniczący nie ubolewa nad tym?
Nie czuję dyskomfortu i braku kontaktu z panią premier. Jeśli jest taka potrzeba, to dyskutujemy o sprawach Pomorza. My sami jednak musimy zadbać o region. A wiara w to, że będziemy ciągnięci w górę tylko dlatego, że jesteśmy z Pomorza, to naiwność. Musimy sami sobie zbudować silną markę i budujemy. Platforma pomorska i Pomorze ma i będzie miało dobrą, silną markę.

Będzie ciężko po tak silnych ludziach PO jak Sławomir Nowak, Paweł Adamowicz...
Zgoda, ale to nasze wyzwanie. Wiemy, jakie są mocne i słabe strony Platformy pomorskiej. Że co chwilę będzie wracała narracja o aferze Karnowskiego, Nowaka, Adamowicza. Chociaż tak naprawdę w dwóch przypadkach ta tzw. afera dotyczy administracyjnej pomyłki w oświadczeniu majątkowym.

Nie bagatelizowałabym sprawy. Wyrok to wyrok.
Ale za co? To nie jest tak, że Nowak ukradł zegarek, tylko nie wpisał go do oświadczenia. A rozdmuchano sprawę tak, jakby ukradł tysiąc zegarków. Popełnił błąd, podobnie jak Adamowicz. Na razie innego zarzutu nie ma. A ciężkie zarzuty wobec Karnowskiego wycofała sama prokuratura. Stworzono jednak obraz aferalnego Pomorza i to wystarczy. Nie uciekniemy od tego, ale miejmy też świadomość, że u Nowaka chodziło o błąd w oświadczeniu majątkowym. Tymczasem on padł ofiarą linczu politycznego. Wszyscy pokazują go palcem - patrzcie, tak wygląda zły człowiek.

Widzę, że nic się nie zmieniło. Platforma broniła go przed wyrokiem i po...
Bo ja do tej pory uważam, że nie należy za coś takiego karać infamią.

Sławomir Neumann (ur. 1968) - z wykształcenia ekonomista, zaczynał jako samorządowiec w Starogardzie Gdańskim. Był członkiem KPN, Ruchu Stu, a od 2001 Platformy Obywatelskiej. W latach 2007-12 poseł na Sejm. Od 2012 wiceminister zdrowia w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. W ub. miesiącu został szefem PO na Pomorzu, pokonując Bogdana Borusewicza.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki