Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Czarniecki, członek rady nadzorczej w Lechii Gdańsk: Mam pomóc Lechii doświadczeniem, ale jestem pracownikiem Bayeru

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Sławomir Czarniecki, członek rady nadzorczej Lechii Gdańsk
Sławomir Czarniecki, członek rady nadzorczej Lechii Gdańsk Archiwum Sławomira Czarnieckiego
Sławomir Czarniecki, dyrektor sportowy akademii Bayeru Leverkusen, został nowym członkiem rady nadzorczej w Lechii Gdańsk. To człowiek wywodzący się z Elbląga i sprowadził do Bayeru Kaia Havertza, który dziś jest jedną z gwiazd futbolu, a Chelsea kupiła go za 80 milionów euro. To właśnie Havertz strzelił gola w finale Ligi Mistrzów w 2021 roku na wagę triumfu Chelsea. Czarniecki udzielił wywiadu "Dziennikowi Bałtyckiemu".

Jest Pan ważną postacią w akademii Bayeru Leverkusen. Skąd zatem pomysł na współpracę z Lechią Gdańsk?

Pochodzę z Elbląga i regularnie bywam w Polsce. Od wielu lat mam bardzo dobre relacje z osobami związanymi z Lechią i od dłuższego czasu współpracowaliśmy, choć nie miało to oficjalnego charakteru. Teraz jestem członkiem rady nadzorczej Lechii Gdańsk. W tej roli dodatkowo jestem do dyspozycji klubu, jeżeli chodzi o wykorzystanie mojej opinii, doświadczenia czy też moich kontaktów. Dostałem na tę funkcję również zgodę władz Bayeru.

Będzie Pan łączyć obowiązki w Bayerze i Lechii?

Trzeba pamiętać o jednym - w pierwszej kolejności jestem pracownikiem Bayeru. Tam jestem dyrektorem sportowym akademii i mam ogromne obowiązki. Bezpośrednio po oficjalnym komunikacie dużo osób myślało, że głównie jestem w Gdańsku, a to nie tak. Jako członek rady nadzorczej Lechii jestem do dyspozycji w zakresie rozwoju akademii, skautingu i nadzorowania transferów.

Miał Pan zostać w Lechii dyrektorem sportowym, a ostatecznie wszedł Pan do rady nadzorczej w zakresie kwestii sportowych. Tylko taka opcja była ostatecznie brana pod uwagę?

Czytałem, także u Was na portalu, że miałem być dyrektorem sportowym i byłem zaskoczony, z jaką prędkością to się rozeszło. Myślę, że aktualne rozwiązanie jest optymalne.

To, że mieszka Pan w Niemczech i nie widzi tego, co na co dzień dzieje się w Lechii, nie będzie przeszkadzało w pracy?

Ostateczną odpowiedzialność muszą mieć osoby, które na co dzień są w klubie. Poznałem już kilka osób, które od wielu lat są w klubie i bardzo podziwiam ich zaangażowanie, choć jest ich za mało. Dział sportowy w Lechii potrzebuje też personalnego wsparcia. Trwają poszukiwania osoby, która wzmocni pion sportowy, czy w roli dyrektora czy menedżera sportowego.

Ma Pan wolną rękę w kwestiach transferowych?

Polityka transferowa w klubie to praca zespołowa, czyli trenerów, działu skautingu i działu sportowego. Oczywiście pomagam Lechii w doborze zawodników. Bardziej to jest wsparcie w zakresie kontaktów i opinii. Musimy pamiętać, że nie każdego zawodnika uda się ściągnąć. Kluby bowiem poruszają się w określonych realiach i ramach, również finansowych. Poza tym Ekstraklasa, zwłaszcza dla zagranicznych piłkarzy, z różnych powodów nie jest też pierwszym wyborem. Dlatego uważam, że warto stawiać na młodzież z jakością, bo jeśli tacy zawodnicy będą się mocno wyróżniać, to klub ich sprzeda. Potrzeba zatem utalentowanych wychowanków, ale też takich piłkarzy, którzy będą stanowić filary drużyny i będą wszystko stabilizować swoim doświadczeniem.

CZYTAJ TAKŻE: Oto najlepsi piłkarze Lechii w rundzie jesiennej TOP 15

Swoją listę życzeń ma trener Marcin Kaczmarek. Jesteście już po rozmowach i wypracowaliście wspólny plan działania?

Trener z działem skautingu współpracują codziennie, jeśli chodzi o potrzeby kadry zawodniczej. Dział sportowy próbuje to zrealizować i to jest logiczny proces działania klubu. Trzeba też brać po uwagę, że latem kończą się kontrakty kilku zawodnikom. Oni swoją postawą chcą zapracować na nowe umowy lub pokazać się z dobrej strony, aby inny klub chciał z nich później skorzystać. Tym niemniej nieuchronny jest też proces przebudowy drużyny, aby mogła ona nadal się rozwijać i grać o wysokie cele.

Pańskie niemieckie kontakty i znajomości mogą pomóc w sprowadzeniu interesującego piłkarza do Gdańska?

Mogą, bo kontaktów mam sporo. Nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie. To nie jest tak, że kogoś znam i bierzemy go do Lechii. Potrzebujemy zawodników o określonym profilu. Znajomości to jednak element, który może pomóc. Rynek transferowy zimą jest bardzo trudny, a strategiczne rozwiązania ciężkie do realizacji. Pracujemy jednak nad tym, aby trener miał do dyspozycji nowych zawodników, którzy dodatkowo podniosą poziom sportowy. 

W Lechii kończą się kontrakty 13 piłkarzom, kilku odejdzie z pewnością. Przebudowy drużyny nie da się uniknąć.

Niektórzy odejdą, z innymi rozmowy są lub będą prowadzone. To jest biznes.

Ma Pan duże doświadczenie w pracy z młodzieżą. Czy niemiecki model prowadzenia akademii można wprowadzić także w Gdańsku?

Łatwiej w Polsce zrealizować model niemiecki niż hiszpańsko-portugalski. Były takie próby, ale tego nie da się przemodelować. Chodzi o podejście, kulturę czy warunki atmosferyczne. W Niemczech są różne modele. Jeśli chodzi o aspekty strukturalne wraz ze szkoleniem, to w dużej części łatwiej je zaadaptować w Polsce. Generalnie Polska powinna iść swoją drogą, bo nie ma się czego wstydzić. Nie ma ogromnej różnicy, bo tę dopiero widać w kategoriach od U-15, chociaż reprezentacje młodzieżowe wygrały ostatnie mecze z kadrą Niemiec (U-16), Anglii (U-17) czy Francji (U-18).

Dlaczego tak się dzieje?

Trudno powiedzieć. Może chodzi o brak cierpliwości ze strony młodych zawodników i ich otoczenia. Za szybko wyjeżdżają z kraju. Jednym z elementów jest intensywność treningów i meczów, ale to można zmienić. Brak dyscypliny do końca jest istotne, oraz to, dlaczego chłopcy gubią się w ostatnim etapie szkolenia. A przecież w innych krajach są o wiele gorsze warunki infrastrukturalne. W Polsce za dużo się narzeka, a naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Skąd wziął się Pan w Leverkusen i jak robi się karierę trenerską w Niemczech?

Jak miałem dziewięć lat, to przeprowadziliśmy się z rodziną do Leverkusen. Z powodów zdrowotnych wysoki poziom sportowy był dla mnie trudny do osiągnięcia. Całe życie byłem związany z piłką, a przyszedł taki moment, że w wieku 20 lat dostałem propozycję, żeby zostać trenerem młodzieżowym. Tak zaczęła się moja przygoda w jednej z najlepszych akademii w Europie. Na jej szczycie jest Kai Havertz, ale praca w akademii to nie jeden czy dwóch zawodników, tylko musi być ona bardziej wszechstronna. Akademia powinna być sercem każdego klubu.

Kai Havertz to z pewnością najgłośniejsze nazwisko piłkarskie, które łączy się z Pana osobą. Jak Pan odkrył taką perełkę?

Odkrycie perełki nie jest cudem. Żadnym problemem nie jest też to, aby zobaczyć podczas meczu, jak porusza się chociażby Leo Messi. Pierwszy cud to przekonać chłopaka, że droga w Bayerze jest dla niego optymalna, a drugi, żeby na dłużej został w klubie. Duże było zainteresowanie Havertzem jako 15- czy 17-latkiem. Patrząc przez pryzmat Lechii, trzeba przekonać utalentowanych zawodników, że ścieżka w tym klubie jest dla nich optymalnym rozwiązaniem. Każdy piłkarz idzie swoją drogą. Dla jednego będzie to miejsce w pierwszym składzie, dla drugiego kadra meczowa, a jeszcze inny potrzebuje czuć zaufanie. 

Jesień dla Lechii była bardzo trudna.

Pierwszym etapem są stabilizacja i wzmocnienia personalne. Te wyzwania trzeba zrealizować. Trener Marcin Kaczmarek ze swoim sztabem mocno pracowali, żeby wyciągnąć drużynę z dołka. 

Trener Sławomir Czarniecki wypromował Kaia Havertza, czy to Havertz wypromował Czarnieckiego?

Jakby nie było Kaia Havertza, to moja kariera by się nie zmieniła, z wyjątkiem wywiadów (śmiech). Moja pozycja i szacunek w Bayerze nie są związane z Havertzem. To jeden z elementów, a są różne tematy, jak zaufanie prezesów czy jakość pracy. Dlatego tym bardziej doceniam fakt, że jestem w Bayerze na tej pozycji już od 23 lat.

Niektóre kluby wolą brać piłkarzy z rynku. Bayer szkoli, zarabia na transferach piłkarzy i to jest odpowiednia droga, żeby biznes kręcił się na właściwym poziomie?

Jak już mówiłem, akademia to serce klubu. Bayer w ostatnich latach zarobił ponad 150 milionów euro na transferach wychowanków. To identyfikacja zawodnika z klubem, kibica z zawodnikiem. Wyobraźmy sobie, że w Lechii grałoby jedenastu wychowanków. Oczywiście to ciężkie do zrealizowania. Są jednak kluby, jak Athletic Bilbao, które stawiają wyłącznie na zawodników ze swojego regionu. I nasi wypromowani piłkarze nie są zebrani z całych Niemiec, tylko z regionu oddalonego od Leverkusen o godzinę jazdy samochodem. Havertz mieszkał 70 kilometrów od Leverkusen. Najlepsze dla rozwoju młodego zawodnika jest to, żeby jak najdłużej mieszkał z rodzicami, a nie jeździł po bursach. Dziecko musi mieć rodzinę i czuć jej wsparcie w codziennym trudzie. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki