Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skok na bungee w Gdyni. Mężczyzna spadł z kilkudziesięciu metrów. Według instruktora zawiodła lina

Anna Krenc
Screen Youtube.com, profil: Worldwide.Modern.Technology
Do wypadku doszło w gdyńskim Parku Rady Europy. Poszkodowany mężczyzna spadł podczas skoku na bungee. Krzysztof Mazur, instruktor, tłumaczy: - Zawiodła część główna czyli lina.

Poszkodowany 39-letni mieszkaniec Gdyni, który w niedzielę, 21 lipca upadł na skokochron skacząc z wysokości ponad 90 m podczas skoku na bungee, opuścił we wtorek, 23 lipca szpital im Św. Wincentego a Paulo.
- Był naszym pacjentem, ale nie mogę udzielić informacji na temat jego stanu zdrowia - poinformowała Małgorzata Pisarewicz - rzecznik prasowy Szpitali Pomorskich sp. z.o.o.

- Gdyby stan zdrowia pacjenta pogorszył się, zostalibyśmy o tym powiadomieni przez szpital - powiedział asp. szt. Jarosław Biały.

U poszkodowanego doszło do licznych obrażeń zwłaszcza ortopedycznych: barków, kręgosłupa - wiemy z nieoficjalnych informacji. Te oficjalne mówią o obrażeniach wielonarządowych.

W niedzielę 21 lipca 2019 r. doszło do wypadku podczas skoku na bungee

- Około godziny 18 dostaliśmy zgłoszenie, że doszło do zdarzenia w Parku Rady Europy, w Gdyni. Na miejsce przyjechali policjanci i potwierdzili to zdarzenie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że trakcie skoku, w końcowej fazie lotu odpiął się lub wysunął mechanizm mocujący linę. Uczestnik zdarzenia spadł na dmuchaną poduchę zabezpieczającą. Mężczyznę przewieziono do szpitala celem wykonania badań. Nasi policjanci pracują na miejscu: przesłuchują świadków i pracowników, zabezpieczają sprzęt, żeby wyjaśnić przyczyny tego zdarzenia - mówi podkomisarz Krzysztof Kuśmierczyk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.

Aspirant Sztabowy Jarosław Biały z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni potwierdził informację: - Poszkodowany w wypadku, przebywa w Szpitalu Św. Wincentego a Paulo. Nie jest w stanie zagrażającym jego życiu, można go określić jako średnio-ciężki, to znaczy ten stan jest na tyle poważny, że lekarz prowadzący podjął decyzję o pozostawieniu pacjenta w szpitalu.

Na każdej części alpinistycznej, której używamy jest atest. Ten sprzęt nie zawiódł. Wszystko było prawidłowo zamocowane. Żadna uprzęż nie urwała się. Zawiodła część główna czyli lina.

Krzysztof Mazur, instruktor Bungeeclub, potwierdza, że do upadku podczas skoku na bungee doszło pod ich szyldem.
- Na rynku jesteśmy od ponad dziesięciu lat. Od pierwszego dnia działalność jest w pełni legalna. Wypadek w Gdyni jest pierwszym, tego typu zdarzeniem, do jakiego doszło przez ten czas. Z ustaleń zarówno policji jak i naszych wynika, że nie zawiodły żadne urządzenia alpinistyczne takie jak: karabinki, expresy czy uprzęże. Stosujemy sprzęt najwyższej jakości, czyli firmy PETZL. Na każdej części alpinistycznej, której używamy jest atest. Ten sprzęt nie zawiódł. Wszystko było prawidłowo zamocowane. Żadna uprzęż nie urwała się. Zawiodła część główna czyli lina. Guma połączona jest z elementami posiadającymi atest. Okazało się, że można mieć technicznie sprawy sprzęt, atesty, ale najważniejszym zabezpieczeniem, które wcale nie było od nas wymagane, bo przepisy tego nie wymagają, okazała się być poduszka czyli oryginalny skokochron. My ją stosujemy od pierwszego dnia działalności.

Dodatkowo instruktor zapewnia: - Żeby skoczyć trzeba przejść procedurę dopuszczenia do skoku. Zapoznać się z regulaminem i potwierdzić jego znajomość własnoręcznym podpisem. Należy stosować się do poleceń obsługi. Od momentu podpisania regulaminu, osoba skacząca jest ubezpieczona.

Krzysztof Mazur: - Bezpośrednio po zdarzeniu dołączył z tłumu ratownik medyczny i pielęgniarka dyplomowana. Ja również przerwałem procedurę kolejnego skoku i podszedłem do poszkodowanego. Pokrzywdzony po upadku był w pełni świadomy, rozmawiał z nami. Dbaliśmy o to, żeby się nie przemieszczał. Pogotowie przyjechało natychmiast. Byłem bardzo przejęty i zaskoczony całą sytuacją.

Wypadek w Parku Rady Europy w Gdyni (21.07.2019). Według nie...

Prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński poinformował, o zarejestrowaniu w Prokuraturze Rejonowej w Gdyni dokumentów w sprawie spowodowania obrażeń ciała, powodujących naruszenie czynności narządu ciała powyżej 7 dni.

- Jest to wstępna kwalifikacja. W toku postępowania może zajść potrzeba zmiany kwalifikacji czynu na narażenie, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Ustalani są świadkowie, zabezpieczone zostały liny, uprząż, a także dźwig i kosz. Zbadają je biegli, żeby ustalić przyczynę zdarzenia. Na tę chwilę nie wiadomo komu i jakie zarzuty zostaną postawione - mówi prokurator. - mówi prokurator.

Prokurator nie potwierdził informacji, że przyczyną upadku było zerwanie liny.
- Zabezpieczyliśmy sprzęt, zostanie powołany biegły, który ustali przyczynę tego zdarzenia - powiedział.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki