Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd wziąć jeszcze 50 mln zł na halę

Paweł Rydzyński
Choć część problemów z halą powstającą na granicy Gdańska i Sopotu już jest za nami - dwa dni temu rząd zatwierdził poprowadzenie granicy miast środkiem obiektu - to jej budowa, opóźniona rok od pierwotnych założeń, wciąż wzbudza wiele emocji.

Środowe obrady Komisji Rewizyjnej to potwierdzają. Z jednej strony gdańscy radni z Komisji Rewizyjnej zażądali od prezydenta Pawła Adamowicza wyjaśnień, skąd wziąć prawie 50 milionów złotych na dokończenie inwestycji. Z drugiej Krzysztof Rudziński, dyrektor Wydziału Programów Rozwojowych Urzędu Miejskiego w Gdańsku komentował stanowisko jednej z firm budującej halę - Mostostalu Zabrze ZMP "Katowice". Zdaniem Rudzińskiego, przedsiębiorstwo mija się z prawdą, podając przyczyny problemów z dachem hali.

Przypomnijmy, iż w dachu popękały elementy blachy węzłowej. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Sopocie nakazał wykonanie nowego, zamiennego projektu konstrukcji stalowej dachu.

Rudziński poinformował więc, że w tej chwili rozpatrywane są dwa warianty - albo wzmocnienie obecnej konstrukcji, albo jej rozbiórka i budowa od nowa. Który wariant będzie wybrany, okaże się prawdopodobnie w lutym. Projekt powinien być gotowy w kwietniu.

We wtorek opublikowaliśmy oświadczenie firmy Mostostal Zabrze ZMP "Katowice" sp. z o.o., który jest na budowie hali podwykonawcą firmy Budimex-Dromex. Szefowie Mostostalu stwierdzili m.in., że "pęknięcia blach węzłowych nie są po stronie montażysty i wykonawcy konstrukcji", "przedmiotowe prace zostały przez Wykonawcę zrealizowane zgodnie z zatwierdzonym przez Inwestora projektem", a "ekspertyza zlecona zarówno przez władze Sopotu, jak i wykonana na zlecenie Budimexu Dromexu przez Politechnikę Krakowską, jednoznacznie poddaje krytyce inwestorski projekt dachu, uprzednio zmieniony".

- To nieprawda - stwierdza stanowczo Rudziński. - Wszystkie ekspertyzy mówią, że nie ma wad w projekcie. Wada polega na złym wykonaniu konstrukcji.

Tego Mostostal nie skomentował nam wczoraj - próbowaliśmy się skontaktować z firmą, ale telefony w jej siedzibie milczały.

Kilka dni temu Urząd Miasta w Sopocie podpisał z Budimeksem aneks do umowy, przedłużający termin budowy do końca 2009 r.

- W tym terminie zawiera się także czas na ewentualną rozbiórkę konstrukcji - twierdzi Rudziński. Doliczając odbiory techniczne i czas na wyposażenie hali, obiekt nie zostanie otwarty wcześniej niż wiosną 2010 r. Czyli rok później niż planowano.
- Czy ktoś policzył straty? - pytał wczoraj Rudzińskiego na posiedzeniu KR Ryszard Jędrzejczak, radny PiS. - I nie chodzi o koszty naprawy dachu [za ich pokrycie odpowiada Budimex. - red.], ale o to, ile nie zarobimy, bo nie odbędą się tam imprezy - drążył.

- Nie robiliśmy takich szacunków - odparł Rudziński.

Ale Kazimierz Koralewski, szef klubu radnych PiS, powiedział nam w kuluarach: - Według naszych obliczeń, opóźnienie o rok to brak przychodów 10 milionów.

Koszty budowy hali teoretycznie nie obciążą już w przyszłości gdańskiego budżetu. Teoretycznie, bo przed Gdańskiem i Sopotem jeszcze jeden przetarg, na dokończenie budowy, w tym wyposażenie hali. Szacunkowy koszt to 96 mln zł. Te środki są zapisane w sopockim Wieloletnim Planie Inwestycyjnym, ale Gdańsk i Sopot wszystko finansują po połowie, więc Gdańsk musi wyasygnować 48 mln.

Skąd weźmie te pieniądze? Rudziński użył na posiedzeniu komisji tajemniczego zwrotu "rozterminowanie". - Polega ono na tym, że wykonawca zawiera umowę z bankiem, który wykupuje należności. Chodzi o to, by zobowiązania rozłożyć na lata i nie obciążać budżetu - tłumaczył.
Ale o tym, że będą zadłużenia jest przekonany radny Paweł Jaworski (PiS).

- W 2013 r. Gdańsk ma dojść do granicy dopuszczalnego zadłużenia budżetu [60 proc. - red.]. Poza tym będą gigantyczne zadłużenia pozabudżetowe, czyli pół miliarda na spłacenie kredytu bądź obligacji za Baltic Arenę, i do tego prawie 50 milionów na halę. Są to obciążenia pozabudżetowe, ale tak czy siak jest to zadłużenie miasta. Gigantyczne - alarmuje .

Radni PO i PiS z Komisji Rewizyjnej jednogłośnie zdecydowali więc, by wysłać zapytanie do Pawła Adamowicza, gdy Gdańsk ma pieniądze na zabezpieczenie przetargu na dokończenie hali.
Pełen obaw o halę i stadion jest także poseł PiS Jacek Kurski, który wystosował list do Donalda Tuska. We fragmencie czytamy:

"Jest już w Gdańsku pomnik gigantomanii i nieudolności Pawła Adamowicza oraz dowód na prawdziwość naszych obaw. W tym roku miała zostać oddana hala na pograniczu Gdańska i Sopotu. Miała kosztować 120 mln zł. Udział Gdańska miał nie przekroczyć 50 mln. Życie potwierdziło najczarniejszy scenariusz, przed którym ostrzegaliśmy: hala jest widmem, kosztuje już 400 mln, a potrzeba kolejnych 200 mln, dróg dojazdowych brak, dach się wali (nadzór budowlany wstrzymał prace), miesiącami trwała kompromitująca przepychanka o granice administracyjne hali a impreza, którą hala miała obsługiwać, tj. Mistrzostwa Europy w koszykówce, będą rozgrywane gdzie indziej. Kilka lat temu podobnie jak teraz zagłuszano ludzi, którzy mieli odwagę mówić prawdę. To wypisz wymaluj scenariusz, który może się powtórzyć przy Euro 2012 w Gdańsku".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Skąd wziąć jeszcze 50 mln zł na halę - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki