Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem grzechów byłego trenera Lechii Gdańsk Thomasa von Heesena

Paweł Stankiewicz
Fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk pod wodzą trenera Thomasa von Heesena zdobyła 11 punktów w 11 meczach ligowych i przegrała z Legią w Pucharze Polski.

Thomas von Heesen nie sprawdził się w roli trenera piłkarzy Lechii Gdańsk. Potrafił pięknie mówić, rozmawiać z dziennikarzami, ale wyników nie zrobił.

Niemiecki szkoleniowiec popełnił siedem grzechów w pracy z biało-zielonymi, które sprawiły, że jego praca w Lechii nie zakończyła się powodzeniem i musiał odejść.

Pycha

Von Heesen jest człowiekiem bardzo pewnym siebie. Był dobrym piłkarzem, ale już znacznie gorszym szkoleniowcem. Nie osiągnął sukcesów w pracy szkoleniowej, ale kreował się na człowieka, który z Lechią zrobi bardzo dobry wynik. Pracę w Lechii zaczął od słów krytyki pod adresem swojego poprzednika, Jerzego Brzęczka. Tymczasem jego wyniki z zespołem wcale nie były lepsze i jeszcze szybciej zakończyła się jego przygoda w Gdańsku.

Wiara w nieomylność

Wierzył, że wszystkie jego decyzje są najlepsze. Jak Lechia wygrywała, to dlatego, że w przerwie meczu potrafił dotrzeć do zawodników albo podjął znakomite ruchy kadrowe. Nie zgadzał się z uwagami i zastrzeżeniami odnośnie swoich decyzji.

Brak stylu i pomysłu
Przez trzy miesiące nie wypracował żadnego stylu. Lechia na boisku prezentowała się coraz słabiej i nie widać było pomysłu trenera, jak ma grać. Gorzej nawet niż za kadencji Brzęczka skrytykowanego przez von Heesena, że drużyna źle wygląda pod względem fizycznym. Brakowało wypracowanych rozwiązań rozegrania szybkich akcji czy stałych fragmentów gry. Stąd nieraz można było odnieść wrażenie, że w ofensywnej grze Lechii panuje kompletny chaos.

Przekombinowanie

Irytował mieszaniem w składzie i zmianami pozycji poszczególnych piłkarzy. Mówił o elemencie zaskoczenia dla rywala, ale najbardziej chyba szokował swój zespół. Wymagał uniwersalności, ale posuwał się z nią do granic absurdu. Potrafił z meczu na mecz wymienić pół składu. Brał piłkarza na ławkę rezerwowych, nie dał szansy występu, a za tydzień nie widział go w „18“. Rozrzucał zawodników po różnych pozycjach. Maciej Makuszewski zagrał w Szczecinie na prawym i lewym skrzydle, na „10“ i w ataku. Piłkarze często musieli grać nie na swoich nominalnych pozycjach, ale w zgodzie z wizją von Heesena, która nie przynosiła żadnych rezultatów. Zawodnicy gubili się na nowych dla siebie pozycjach na boisku. Zawsze czegoś brakowało, aby zaprezentowali swoje możliwości.

Brak odwagi
Same mecze zmniejszały systematycznie jego odwagę. Przed spotkaniami z Legią Warszawa czy Lechem Poznań wychwalał klasę rywali, czym dawał sygnał swoim zawodnikom, kto jakie ma w tych konfrontacjach szanse. W spotkaniu z Cracovią pogubił się w 7 minucie i po czerwonej kartce dla Michała Maka nie zareagował w żaden racjonalny sposób. W Szczecinie, gdzie Lechia była zespołem lepszym, zaczął robić defensywne zmiany. W końcówce miał na boisku już sześciu obrońców i właśnie wtedy Pogoń strzeliła zwycięskiego gola.

Destabilizacja drużyny
Decyzjami kadrowymi pokazywał, do kogo należy ostatnie zdanie. Z łatwością odsuwał od składu reprezentantów Polski. Najpierw Sebastiana Milę i Sławomira Peszkę, a potem Jakuba Wawrzyniaka i Grzegorza Wojtkowiaka. To kluczowi gracze, mocne charaktery i takie decyzje nie mogły mieć dobrego wpływu na całą gdańską drużynę.

Zrzucanie winy na innych
Nie potrafił przyznać się do błędu. Zawsze winny był ktoś inny. „Jeden zawodnik zniszczył nam cały mecz“ to o Maku po spotkaniu z Cracovią. „Przecież nie wyjdę na boisko i nie strzelę karnego“ to z kolei o Kuświku i przyczynach porażki z Lechem. Otwarcie krytykował formę Peszki, Mili, Wawrzyniaka czy ostatnio Krasicia. W ten sposób trudno zbudować jedność w drużynie.

Co dalej? Dziś Lechia szuka nowego trenera. Licząc pełniącego obowiązki I szkoleniowca Dawida Banaczka, to już będzie czwarty w tym sezonie. Biało-zieloni potrzebują szkoleniowca doświadczonego, który będzie dla piłkarzy niepodważalnym autorytetem, a jednocześnie takiego, który znajdzie z drużyną wspólny język i będzie mądrze rozmawiał z zawodnikami. Najczęściej wymienia się nazwiska Macieja Skorży, Franciszka Smudy, Ryszarda Tarasiewicza czy Dariusza Wdowczyka, ale też Tomasza Wałdocha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki