Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Serge Bosca, kandydat na prezesa PZR: Nasze rugby musi być marką [ROZMOWA]

Adam Mauks
Serge Bosca
Serge Bosca Fot. Tomasz Bołt/Polska Press
Mieszkający w Trójmieście Francuz Serge Bosca jest kandydatem na prezesa Polskiego Związku Rugby. Wybory już 29 listopada.

Jak długo jest Pan w Polsce i na ile poznał Pan polskie rugby, by stwierdzić, czego mu najbardziej potrzeba?
Na Wielkanoc 2016 roku minie 25 lat. I mam ten atut, że nie mieszkałem tylko w jednym mieście. Pracowałem w Katowicach, Żarach, Poznaniu, Warszawie i od czterech lat jestem w Trójmieście. Doświadczyłem pracy w kilku branżach. A sport? Byłem prezesem piłkarskiego klubu Sparta Szamotuły, współpracowałem z zarządem Lecha Poznań, w zakresie marketingu współpracowałem z takimi klubami jak: Borussia Dortmund i Olympique Marsylia. Cały czas jestem aktywny sportowo, bo trenuje bramkarzy piłki ręcznej w Wybrzeżu Gdańsk. Cały czas mam wsparcie we Francuskim Komitecie Olimpijskim, bo jego szef to mój dobry znajomy. Jeśli chodzi o rugby, to zapomnijmy o ambicjach osobistych. Jestem Francuzem, więc kocham rugby, choć nie grałem w nie. Kiedyś byłem na meczu Polska - Niemcy w Gdańsku i któryś z zawodników powiedział, że spróbujemy go wygrać. Wkurzyłem się, bo co to znaczy „spróbujemy”? Powiedziałem do zawodników: Gramy z Niemcami i ten mecz wygramy! I Polska go wygrała. Dziś widzę, że polskie rugby ma olbrzymi potencjał. Ludzi, którzy je kochają jest mnóstwo, tylko że nie działają razem. Patrzą tylko przez pryzmat swojego interesu. Jeśli ktoś trafi teraz do PZR musi zapomnieć o barwach klubowych, od tego momentu będzie miał tylko barwy biało-czerwone. Za sześć lat w Polsce będziemy obchodzić jubileusz 100-lecia rugby, ale dziś rozpoznawalność rugby w Polsce jest żadna, ludzie nie znają rugby.

Jak Pana zdaniem działa dziś Polski Związek Rugby?
Prestiż związku jest wtedy, gdy wszystko jest uporządkowane. Teraz problemem wielu związków sportowych w Polsce, nie tylko rugby, są przestarzałe statuty. Nie rozumiem, dlaczego sekretarz generalny związku, który jest pracownikiem zewnętrznym, ma wszelkie możliwości zarządzania związkiem bez konieczności zgody członków zarządu. Ma prawo decydować praktycznie o wszystkim. Problemem są sprawozdania finansowe, nie wiemy, na co wydawane są pieniądze, nie wiemy nawet, ile zarabia sekretarz generalny. To wszystko jest niejasne.

Jaką rolę widzi Pan dla okręgowych związków rugby?
Muszą być ambasadorami PZR. By były skuteczne, muszą w nich działać oficerowie regionalni, którzy będą raportować do centrali. Wtedy możemy wspólnie decydować o rozwoju rugby w całym kraju. Dziś dużo się mówi o sukcesie rugby TAG (ogólnopolski program rugby w szkołach podstawowych), ale to nie jest sukces ogólnopolski. Bo są regiony, gdzie jest nieźle, są takie, gdzie mają z tym problem.

Jak trafić z rugby do ludzi?
Polacy lubią kibicować tym, którzy odnoszą sukcesy. W polskim rugby też one są, ale mało kto o nich wie. Jawność, transparentność wszystkich działań - tego potrzeba polskiemu rugby. Trzeba ludziom pokazać wartości, jakie niesie za sobą ta gra. Mam w domu szalik z derbów rugby, w połowie jest w barwach Arki Gdynia, w połowie Lechii Gdańsk. Czy w piłce nożnej jest to możliwe? Nie ma szans. Dzieci trenujące rugby z Ogniwa Sopot, Arki i Lechii mogły pojechać razem do Anglii - jednym autokarem za wspólne pieniądze. Trzeba wykorzystać to, że ludzie trochę oglądali Puchar Świata w telewizji, poznali rugby w najlepszym wydaniu. Inna sprawa to wizerunek naszych rugbistów. Do niedawna problemem było to, jak kibicować drużynie, w której prawie nikt nie mieszkał w Polsce. Teraz grają sami Polacy, ale bez wsparcia 3-4 zawodników zza granicy drużyna nie zrobi kroku naprzód. Kolejna kwestia to dyscyplina, która wiaże się z profesjonalizmem. Nasi kadrowicze są najwyżej półzawodowcami. To też trzeba zmienić. Ważne są kwestie wychowawcze. Nie rozumiem, dlaczego wielu zawodników po treningu pali papierosy. Kiedyś po meczu zapytałem jednego z nich, reprezentanta Polski, czy zdaje sobie sprawę, że jest przykładem dla dzieci. Przeprosił, zgasił papierosa. Ale to nie jest moja rola. To jest zadanie trenerów, którzy muszą pracować nad tym we wszystkich klubach.

Co z promocją?
Trzeba budować markę, a na dziś polskie rugby nie jest marką. Biało-czerwona bluza z orzełkiem i logo PGNiG kojarzy się już z piłkarzami ręcznymi, biało-czerwona z logo Plusa to siatkarze. A rugby? Każdy mecz w innej bluzie. Ja wiem, że to jest kasa, ale bez niej nie da się tego budować.

Czy w Polsce są pieniądze na rugby?
Oczywiście i to nie małe, ale na konkretny projekt. Dlatego uważam, że najpierw w związku konieczny jest audyt finansowy. Wszystko musi być jasne, bo żaden poważny sponsor do rugby nie wejdzie. Ale nad tym trzeba pracować. Absurdem jest, że tak naprawdę nie wiemy, ilu jest w Polsce rugbistów. Związek musi współpracować z klubami za pośrednictwem okręgu. Nie wystarczy powiedzieć, że się wie, że się potrafi. Ważne są efekty. Rugby może być mocne tylko wtedy, kiedy pracuje się dla niego i realizuje wspólny cel. Jak ktoś jest dobry w pozyskiwaniu pieniędzy - proszę bardzo, jeśli ktoś ma kontakty za granicą - jest bardzo cenny, ktoś dobrze mówi - trzeba go zaprosić do współpracy.

Czego bardziej potrzebuje polskie rugby: szybkiego sukcesu czy mozolnego budowania silniejszych jego podstaw.
Zdecydowanie tego drugiego. Choćby budując drużyny, trzeba pamiętać, że nie ma olimpijskich siódemek bez piętnastek. Uważam, że najpierw musimy zbudować silną reprezentację „7”, która będzie miała stypendia ze związku. Na to nie potrzeba wielkich pieniędzy. Mając silną „7” złożoną z młodych i szybkich zawodników, mamy już bazę dla stworzenia mocnej piętnastki. I tak rugby powinno być budowane w klubach. Rugbiści muszą zarabiać, grając w kadrze. Wtedy łatwiej jest utrzymać dyscyplinę każdemu zawodnikowi, a co za tym idzie - polepszyć wizerunek. A jak się ma dobry wizerunek, to dużo łatwiej o sponsorów. Moim marzeniem jest, byśmy na 100-lecie polskiego rugby mieli jedna widoczną w Europie drużynę narodową. By ludzie w Europie wiedzieli, że gramy w rugby.

Serge Bosca

Jest z wykształcenia inżynierem. Od 2011 jest prezesem zarządu i dyrektorem generalnym Saur Neptun Gdańsk. W latach 1999-2003 był prezesem i dyrektorem generalnym spółki Saint-Gobain Euroveder Polska, zajmującej się produkcją specjalistycznego szkła do sprzętu AGD. Po zakończeniu pracy w przemyśle ciężkim związał się zawodowo z branżą kosmetyczną i firmą Forte Sweden. W latach 2009-2010 był wiceprezesem i skarbnikiem Francuskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Warszawie, zrzeszającej ponad 320 firm. Jest członkiem Polskiego Zrzeszenia Inżynierów i Techników Sanitarnych oraz Gdańskiego Klubu Biznesu. Pochodzi z Marsylii. Ma 47 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki