Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sekrety gdyńskich kamienic. Kolejna część niezwykłej serii! Arkadiusz Brzęczek po raz czwarty zabiera nas w historyczną podróż po Gdyni

Tomasz Kubik
Tomasz Kubik
Arkadiusz Brzęczek, autor „Sekretów gdyńskich kamienic”, z Budzikiem, który pomógł mu w pracy nad IV tomem serii
Arkadiusz Brzęczek, autor „Sekretów gdyńskich kamienic”, z Budzikiem, który pomógł mu w pracy nad IV tomem serii
Kolejna, czwarta już część „Sekretów gdyńskich kamienic” Arkadiusza Brzęczka pojawiła się już w księgarni "Dziennika Bałtyckiego"! O tym, jak powstawała książka, rozmawiamy z autorem tej publikacji.

"Sekrety gdyńskich kamienic". Niezwykła książka o historii Gdyni

To już czwarty tom „Sekretów gdyńskich kamienic” twojego autorstwa. Z każdym kolejnym zbiorem historycznych reportaży widać, że pomysły i historie nie mają końca i są coraz bardziej interesujące. Jak ci się to udaje?

Bardzo ciekawe określenie tych sekretnych książek jako zbioru reportaży historycznych. Miałem niejaką trudność z określeniem gatunku moich tekstów. Ta klasyfikacja mi odpowiada. Tym bardziej że dobrze się czuję w takiej literaturze. No i zaczynam być postrzegany jako fachowiec. Czemu, oczywiście, kokieteryjnie nie zaprzeczam, bo w końcu opisałem dobrze ponad dwieście gdyńskich kamienic, jeżeli włączyć w to jeszcze mój przewodnik po Śródmieściu Gdyni.

A szukanie tematów jest właściwie bardzo proste, wszak to centrum Gdyni liczy sobie czterysta pięćdziesiąt kamienic, a są jeszcze inne dzielnice: Orłowo, Działki Leśne, Kamienna Góra. I jeszcze nowe wciąż się budują. Praktycznie niewyczerpane źródło tematów, a materiały najcenniejsze kryją się za murami tych domów. I właśnie z nich najczęściej korzystam.

Czy gdynianie chętnie dzielą się historiami swoich rodzin i kamienic?

W większości przypadków nie miałem trudności z uzyskaniem informacji o rodzinnych historiach. Często dostawałem wiadomości o ich budowaniu, a czasem nawet o historiach „przedgdyńskich” - tak je sobie nazwałem, bo opisywały czasy z początku XX wieku, a czasem nawet wcześniejsze. Wtedy mogłem poznać motywy przybycia do Gdyni. Między innymi rodzeństwa Domicz i Bielawski, gdzie brat, absolwent politechniki, wykładał w Szkole Morskiej jeszcze w Tczewie i ściągnął tutaj siostrę Pelagię - właścicielkę poznańskiej perfumerii, by przy ul. Świętojańskiej zbudować razem dwie bliźniacze kamienice, a z tyłu luksusowe kino. No i powstał jeden z gdyńskich „fantomów”, czyli niedokończonych budynków, gdzie na miejscu jednej parceli budowlanej powstała powojenna ulica.

"Sekrety gdyńskich kamienic". Kolejna książka Arkadiusza Brzęczka o historii Gdyni

Która z opowieści czwartego tomu „Sekretów” zrobiła na tobie największe wrażenie?

Najbardziej zaskoczyła mnie informacja o właścicielu kamienicy przy ul. Abrahama 10, ponieważ był to człowiek, który - przyjeżdżając do Gdyni w 1927 r. - jako były obywatel Austro-Węgier porozumiewał się tylko w języku węgierskim i niemieckim. Pochodził z tzw. Drei Ecke, czyli z trójkąta, gdzie łączyły się trzy zabory, a w Gdyni postanowił ulokować pieniądze, które otrzymał w spadku po rodzicach prowadzących w Lanckoronie lokal Pod Czarnym Wielorybem. Postawił modernistyczną, pięciokondygnacyjną kamienicę według projektu architekta Maksymiliana Zuskego, w której od samego początku mieszkania wynajmowali ludzie różnych narodowości, kultur i wyznań, którzy, jak wspominała właścicielka, gremialnie korzystali z obszernych łazienek. A plan zabudowy tej pierzei ul. Abrahama przewidywał zabudowę w nawiązaniu właśnie do tej kamienicy Franciszka Patscha.

Co cię najbardziej bawi w szukaniu historii kamienic?

Właściwie to najczęściej rozbawiał mnie język pism urzędowych kierowanych do Komisariatu Rządu w Gdyni, a opisujący trudne sytuacje życiowe powstające podczas budowania. Bo przecież nie tylko wojna przeszkodziła dokończyć planowane inwestycje. Choć najczęściej jednak ona. I tak jeden z kupców, który prowadził sklep, miał już jedną nieruchomość na Kamiennej Górze i auto marki Chevrolet, kiedy nie otrzymał kredytu na dalszą budowę swojej kamienicy w centrum, pisał, prosząc o zaświadczenie do Urzędu Skarbowego: „wszystkie moje oszczędności włożyłem w budowę domu czynszowego, który niewykończony nie przynosi żadnych korzyści, lecz przeciwnie liczne kłopoty, które mnie i mojej żonie poderwały zdrowie. Celem uniknięcia skrajnej nędzy przez płacenie nadmiernych podatków zwracam się z niniejszą prośbą ufny, że takowo, jako uzasadniona będzie przychylnie załatwiona”.

Jakiego typu napotykasz przeszkody w szukaniu materiałów?

Oczywistą przeszkodą była współczesna zaraza, bo powodowała, że trudniej się było spotkać. Warunki dostępu do archiwów były o wiele trudniejsze, a niektóre zasoby wręcz zamknięte. Zdarzały się także pojedyncze przypadki, kiedy właściciele nie chcieli rozmawiać czy wręcz sugerowali, żebym się ich nieruchomością nie interesował. Byli to raczej nowi właściciele, którzy zapewne nie bardzo chcieli, bym pisał o meandrach tego, jak weszli w posiadanie domu, albo ci, którzy sami przygotowują publikację o swoim domu.

Jednak w dwóch przypadkach i tak napisałem ciekawe rozdziały bez pomocy właścicieli. W przeważającej większości spotkałem się z życzliwą czy wręcz entuzjastyczną postawą.

Pisząc o Gdyni, zwracasz bardzo mocno uwagę na jej oryginalność architektoniczną. Czym dla ciebie jest gdyński modernizm? Na czym polega jego wyjątkowość i piękno?

Jest zaskakujący, niejednorodny, wielowymiarowy i bogaty. Tak jak miejsce wykształcenia, wyobraźnia i pasja twórcza architektów, którzy go tworzyli. A z drugiej strony jego wyznacznikiem było położenie i kształt parceli, na której budowano, plany miejscowe wyznaczane przez urząd, no i oczywiście ceny działek, czyli zasobność portfela inwestora, który - korzystając z koniunktury budowlanej - często potrzebował w Gdyni pomocy kredytowej.

To wszystko składało się na ostateczny wynik w postaci wybudowanej kamienicy, która swoim architektonicznym kształtem tworzyła jedną ze składowych w miarę jednorodnego stylowo Śródmieścia Gdyni. A po położeniu przeważnie jasnego tynku czy kamienia szlachetnego na fasadzie funkcjonalistycznej, modernistycznej kamienicy zbudowało mit białej Gdyni, która współcześnie stała się pomnikiem historii.

Gdynia i jej budowa jest do dzisiaj dla wielu Polaków symbolem niepodległości naszego kraju i tworzenia państwa. Jaki obraz tego okresu zobaczymy, czytając historie kamienic?

Gdynia była wtedy i nawet jest do dzisiaj symbolem i ucieleśnieniem niepodległości Polski. Jednocześnie była największym biznesem dwudziestolecia międzywojennego. Czytając historie kamienic, widzimy, że one krzyczą o tym, że to jest zbiorowy wysiłek przedsiębiorczych Polaków, a ich tynkowane fasady świadomie odróżniały się wtedy od ceglanych, gotyckich, gdańskich, niemieckich domów postawionych w Wolnym Mieście Gdańsku. Współcześnie ma to o wiele mniejsze znaczenie, lecz wtedy było ogromnie ważne. Tak samo jak opisywane przeze mnie czasem domy na Kamiennej Górze, które architektonicznie wcale nie są modernistyczne, jednak z kolei stawiane często jako stylizowane polskie dworki, by tutaj, na tym kawałku polskiego wybrzeża, odróżniać się od dominującej architektury niemieckiej.

Arkadiusz Brzęczek o sekretach gdyńskich kamienic

Jednym z największych walorów twoich książek są zdjęcia i kopie starych dokumentów, dzięki którym możemy poczuć ducha tamtych czasów. Czy pisząc, inspirujesz się także fotografiami?

Uważam, że to jeden z ciekawszych aspektów mojego działania. No i najbardziej inspirujących. Obok rozmów z ludźmi to właśnie tutaj odnajduję prawdę o tamtych czasach. Mogę prześledzić etapy projektowania kamienic, zmiany, które były nanoszone, czasami przez różnych architektów. A w jednym wypadku było ich kolejno nawet siedmiu. Znajdując albo otrzymując stare fotografie pokazujące domy z różnych perspektyw, często na poszczególnych etapach budowy, sfotografowanych od podwórka, mogę snuć opowieść o budowlanym wysiłku wielu gdynian.

Wysiłku, który codzienną pracą i to nie przy pomocy dźwigów i samochodów dostawczych, lecz z cegłami wnoszonymi na plecach murarzy i materiałami budowlanymi dostarczanymi konnymi wozami stworzył słynne gdyńskie tempo. Gdzie kamienice można było postawić w 100 dni, a pozwolenie na budowę uzyskiwało się przez 222 dni.

Miałeś dwa budziki, które pomagały ci w pisaniu...

To najbardziej osobista refleksja o mojej książce, którą stworzyłem w 63 dni. I nieodzowne okazały się tu dla mnie budziki. Zarówno ten, który pozwalał mi pisać od bardzo wczesnego świtu, kiedy głowę miałem najświeższą, a ciszę najgłębszą, jak i Budzik - szczeniak mojego syna Tomasza, którym czasem się zajmowałem. Budzik pozwalał na spacerach odświeżyć mi umysł, napełniając go tlenem i na kilka chwil oderwać się od architektury, sekretów i często dramatycznych losów ludzkich. Skutecznie odpoczywałem, obserwując jego niespożytą energię i niepohamowaną radość istnienia. Był także trzeci, o którym napisałem w książce, bo w rozdziale 28 jest i czarny charakter - Karol Budzik, śledczy oficer powojennego Urzędu Bezpieczeństwa, wyłudzający łapówki od rodzin aresztowanych.

Jeśli miałbyś możliwość przenieść się w czasie do międzywojennej Gdyni, jakie wydarzenie chciałbyś zobaczyć na żywo?

Tutaj nie mam żadnych wątpliwości, że najbardziej chciałbym uczestniczyć w uroczystości, gdy wieszano wiechę na budynku Funduszu Emerytalnego Banku Gospodarstwa Krajowego. W tym magicznym roku 1936 zobaczyłbym jeszcze pierwsze gdyńskie kino Czarodziejka stojące na dawnym placu Chrobrego, a potem przy ul. 3 Maja. Co najważniejsze - poznałbym architekta Stanisława Ziołowskiego, zapytałbym może, jak tworzył swoje wyjątkowe projekty, jak je rysował bez komputera. A potem może by mnie zaprosił do swojego mieszkania nr 7 na III piętrze i pokazał widok na morze z zaprojektowanego przez siebie wykusza. Nieskończona jest lista pytań, które bym mu zadał.

Po prostu chłonąłbym atmosferę przebywanie w towarzystwie niezwykłego architekta, skromnego człowieka i bohatera kampanii wrześniowej zamordowanego przez sowietów w Charkowie.

"Sekrety gdyńskich kamienic". Niezwykła książka o historii Gdyni

To już 4 odsłona niezwykłej opowieści o Gdyni. Jest już dostępna w naszej księgarni!

Kliknij i kup:

Możesz kupić także:

Grupa LOTOS od wielu lat wspiera zarówno inicjatywy ogólnokrajowe, jak i te o zasięgu lokalnym, których siła oddziaływania umożliwia zainteresowanie nimi odbiorców z całej Polski. Stąd spółka szczególny nacisk kładzie na wsparcie przedsięwzięć w miejscach, gdzie aktywnie prowadzi swoją działalność. Są to akcje społeczne, związane z ochroną środowiska, promujące sport, polską historię czy kulturę.

Pomorze jest bardzo ważne dla Grupy LOTOS. To tutaj znajduje się siedziba główna spółki oraz, należąca do koncernu, jedna z najnowocześniejszych rafinerii w Europie. Dlatego też firma szczególnie dba o promocję najważniejszych ośrodków miejskich Pomorza, w tym również Gdyni. Kolejna edycja albumu „Sekrety gdyńskich kamienic” odkrywa zarówno gdynianom, jak i przyjezdnym, tajemnice najciekawszych budynków i historie ich mieszkańców. Gdynia, jako ważny ośrodek portowy i stoczniowy, powstały z niewielkiej osady, jest symbolem budowy nowoczesnego państwa oraz otwarcia na świat.

Wsparcie LOTOSU dla Gdyni i Trójmiasta jest jednak znacznie szersze. Spółka jest mecenasem Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej, czyli największej i najpopularniejszej sceny musicalowej w Polsce. Tutaj także odbywa się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, czyli jedna z najstarszych i najważniejszych imprez filmowych w Europie i w kraju, którą także LOTOS obejmuje swoim mecenatem. Z miastem tym wiąże się również wyjątkowe wydarzenie muzyczne, którego koncern jest sponsorem – Ladies Jazz Festival. To unikalny projekt prezentujący największe artystki jazzowe z kraju i ze świata.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki