Tym razem skierował je nie tylko do mediów, ale też do radnych i zebranej w sopockim magistracie publiczności, która przybyła na sesję Rady Miasta. Gwiazdą wieczoru jednak nie został. Ta rola przypadła posłom PiS i PO, którzy wykorzystali powrót Karnowskiego jako pretekst do politycznej bitki.
O tym, że podczas obrad Rady Miasta będzie gorąco, wiadomo było już rano, kiedy pojawiła się informacja, że sopocki PiS ściągnie na sesję nadzwyczajne posiłki w osobach znanych posłów Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobry. Na reakcję pomorskiej Platformy Obywatelskiej długo czekać nie było trzeba i w sopockim magistracie stawili się posłowie Jarosław Wałęsa i Arkadiusz Rybicki.
Z pewnością atmosfery nie studził również tłum sopocian, którzy pojawili się na sesji - albo aby wspierać swojego prezydenta, albo - w zależności od wyraźnie podzielonych sympatii - by wzywać go do natychmiastowego odejścia. Dlatego już kilka minut po przybyciu na salę Karnowskiego i rozpoczęciu obrad sesyjnych... zostały one przerwane.
O głos poprosił Jacek Kurski. Sprzeciwił się temu Wieczesław Augustyniak, przewodniczący sopockiej rady. Przez kilka minut panowie próbowali się wzajemnie przekrzyczeć, po czym Kurski zrezygnował i zaprosił wszystkich na "spontaniczną" konferencją przed sopockim magistratem. Ta jednak, niemal od razu, została zakłócona przez działaczy Platformy z Jarosławem Wałęsą na czele.
- Wracaj tchórzu! Wracaj tchórzu! - skandowali sympatycy PO i poseł Jarosław Wałęsa w stronę Kurskiego, który - ich zdaniem - powinien wrócić na sesję.
W końcu jednak posłowie PiS do głosu doszli.
- Będziemy się domagać wyciągnięcia konsekwencji od pana Wiaczesława Augu- styniaka. Chciałem powiedzieć Mołotowa [Mołotow miał na imię Wiaczesław - przyp. red.]. Ale nawet Mołotow tak się nie zachowywał, jak się zachowuje pan Augustyniak - grzmiał z mównicy Kurski.
Wtórował mu Ziobro.
- Będziemy dokładnie przyglądać się temu śledztwu - mówił, odnosząc się do sprawy tzw. afery sopockiej.
W tym samym czasie doszło też do kilku przepychanek z udziałem zebranych pod magistratem zwolenników PiS i przedstawicieli Platformy.
- Zostałem opluty, krzyczano pod naszym adresem "Żydzi! Żydzi!", to uliczny seans nienawiści - poinformował kilka minut później Arkadiusz Rybicki, podczas kolejnej "spontanicznej" konferencji, tym razem zwołanej przez PO.
Również tu nie obyło się bez awantury. Do sali nie chciano wpuścić lokalnych działaczy PiS. Wdarli się więc siłą, po krótkiej przepychance z przedstawicielami Młodych Konserwatystów.
Na tym tle wystąpienie Karnowskiego, który wcześniej przyglądał się wszystkiemu z kamienną twarzą, wypadło niezbyt okazale.
- Nie uczyniłem nic sprzecznego z prawem i z ufnością czekam na wynik postępowania prokuratury - ciągnął bez zająknięcia prezydent Sopotu. - Wycofałem się z urzędu, aby dać dostęp prokuraturze do wszystkich dokumentów mogących przyczynić się do wyjaśnienia sprawy.
Jego wystąpienie co rusz przerywały gwizdy i ironiczne uwagi jego przeciwników bądź też głośne brawa ze strony sympatyków.
Karnowski jednak zachował spokój.
- Nie zostałem oskarżony, nie postawiono mi żadnych zarzutów. Oskarżył mnie jeden człowiek i kilku posłów PiS. Nie dam powodów do satysfakcji tym, którym przeszkadza to, że mam poparcie mieszkańców miasta, którzy mi zaufali. Nie ma tzw. afery sopockiej, jest tylko lęk pewnych polityków, którzy od lat oskarżają różnych lekarzy, oskarżają przedsiębiorców, a słuchają tych, którzy siedzą w więzieniu - dodał, oświadczając przy tym, że interes miasta wymaga tego, aby wrócił do swojej pracy.
Co też oficjalnie wczoraj uczynił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?