Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Segregujmy w domach śmieci. Także te polityczne

Jarosław Zalesiński szef działu publicystyki
No i proszę, znowu będziemy mieli referendum w Sopocie. Wniosek w tej sprawie został wczoraj złożony. To znaczy - będziemy mieli referendum, jeśli sopocianie wystarczająco licznie poprą wniosek o rozpisanie go. W 2009 roku poparli, ale jak pamiętamy, było to referendum osobliwe, bo wystąpił o nie sam prezydent miasta Jacek Karnowski i sam zbierał podpisy pod wnioskiem.

Chodziło o to, czy po newsach dotyczących jego rozmowy ze Sławomirem Julkem (swoją drogą - do dzisiaj nie zaczął się proces w tej sprawie i żadne jaskółki nie zwiastują i nie świergolą, kiedy miałby się zacząć, niebywałe...) Karnowski ma jeszcze u mieszkańców Sopotu mandat do dalszego sprawowania władzy, czy też ten mandat stracił.

Tym razem idzie o to, że Rada Miasta zdecydowała, iż mieszkańcy Sopotu za śmieci płacić będą od metra, a nie od głowy.
Lokalne referenda wchodzą w polityczną modę. W "Dzienniku Bałtyckim" piszemy o nich już od dość dawna, i to ze sporą regularnością. Scenariusz był dotąd zawsze taki sam: znajdywała się jakaś grupa niezadowolonych z konkretnej decyzji wójta czy innego burmistrza albo prezydenta, udawało się jej przekonać wystarczającą grupę miejscowej ludności do podpisania się pod wnioskiem o referendum - to przecież nic nie kosztuje - po czym całe przedsięwzięcie rozpływało się przy urnach, do których nigdy się nie pokwapiła wystarczająca grupa tejże samej miejscowej ludności (z tym że to już coś kosztowało, i to konkretne pieniądze). Tak było do niedawna, ale od niedawna tak już nie jest. W Elblągu udało się za jednym zasiadem odwołać i Radę Miasta, i prezydenta. Czyli można! Nie dziwi, że opozycje w różnych miastach złapały wiatr w żagle. Zapowiedziano już na przykład uruchomienie referendalnej procedury w Warszawie. Czy uruchomienie referendalnej procedury w Sopocie płynie z tą samą falą?

Fala ma, jak wiadomo, dwie strony, i dotyczy to także referendalnej fali, która kto wie, czy nie zacznie wzbierać teraz w Polsce. Jedną stroną fali jest autentyczne obywatelskie niezadowolenie, ba, wręcz frustracja, z powodu stylu sprawowania władzy przez jakąś lokalną ekipę. Tak właśnie było w Elblągu, gdzie władza nagrabiła sobie nie jakimś jednym nieprzemyślanym posunięciem czy jedną decyzją, tylko całym, by tak rzec, pakietem: nepotyzmem, źle prowadzonymi inwestycjami, które dezorganizowały życie miasta, i wreszcie, jako kropla przelewająca czarę, drastyczną podwyżką stawek czynszu.

Drugą stroną referendalnej fali są polityczne kalkulacje lokalnej opozycji, czy jakiegoś kontrowersyjnego posunięcia władzy nie wykorzystać jako pretekstu do próby odwołania prezydenta nie w radzie, gdzie nie ma się większości (albo właśnie się ją utraciło, jak w Sopocie), tylko dzięki referendum. A jeśli nawet władzy się nie obali, to przynajmniej się namiesza.

Prezydent Karnowski w taki właśnie sposób tłumaczy powód uruchomienia referendalnej procedury w Sopocie, opozycja z kolei przekonuje, że bierze w obronę mieszkańców, sfrustrowanych tym, jak będą rozliczani z tego, ile naprodukowali śmieci. Kto ma tu rację, to już sopocianie sami sobie rozstrzygną. To społeczność wykształcona i wyrobiona, wie, co robić.
Ja bym jedynie podpowiedział, że warto śmieci segregować już w domu. To znaczy warto, a nawet trzeba na samym początku procedury oddzielić mokre od suchych, a także plewy od ziarna. Bo to potem mniej kosztuje...

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki