Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian i Brego. Opowieść o przyjaźni [ZDJĘCIA]

Dorota Abramowicz
Kiedy Sebastian jest zestresowany, Brego przynosi piłkę, by zabawić przyjaciela. Kładzie głowę na kolanach, gdy Sebastian jest chory. Nie buntuje się, gdy razem ruszają w zimną noc na akcję. Jest partnerem. Sebastian ufa mu w stu procentach.

Brego: wiek - 6,5 roku, rasa - długowłosy owczarek niemiecki. To Sebastian, fan Tolkiena, zadecydował, że imię dostanie na cześć wierzchowca z „Władcy pierścieni”, gniadego ogiera, który uratował Aragona podczas ataku orków.
Sebastian Sandach: wiek - 36 lat, gdańszczanin, zawód wykonywany: menedżer w korporacji. Całe dorosłe życie poświęcił służbie czynnej w Grupie Ratownictwa Specjalnego Polskiego Czerwonego Krzyża. Obecnie szef Sekcji Psów Poszukiwawczo-Ratowniczych. Instruktor szkolenia psów ratowniczych, starszy ratownik, płetwonurek. Wolontariusz, za udział w akcjach i szkoleniach nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia. Podobnie, jak Brego.

- No nie, Brego dostaje miskę wody, czasem specjalny smakołyk - protestuje Sebastian. - Chociaż i tak największą radość sprawia mu moja pochwała, satysfakcja, wspólna zabawa.
Pozostańmy więc przy tym, że Brego jest także wolontariuszem.

Sebastian. Początek

1999 rok. Astra, koleżanka Sebastiana (dziś szanowany lekarz) czyta ogłoszenie o naborze kandydatów do Sekcji Psów Poszukiwawczo-Ratowniczych. Chętnie zgłosiłaby się z Czartą, owczarkiem niemieckim, ale krępuje się iść sama. Czy Sebastian może jej towarzyszyć?

Może. Idą razem, Czarta robi niezłe wrażenie, nadaje się do służby, ale Astra dostaje się na studia w Warszawie. Sebastian ją zastępuje i jako przewodnik Czarty dołącza do grupy. Uczy się odczytywać zachowania psa, poznaje taktykę i techniki poszukiwań. Kilka razy w tygodniu uczestniczy w szkoleniach. Ćwiczy, jak pozostali, kilka razy w tygodniu, w dzień i noc, w słońcu i deszczu, podczas wichury i w mrozie. Rusza na pierwsze akcje.

- Moim ówczesnym mentorem, a dziś przyjacielem, był Michał Pączek, starszy ratownik sekcji psów poszukiwawczo-ratowniczych Grupy Ratownictwa Specjalnego PCK Trójmiasto - mówi Sebastian. - Człowiek, który wraz z psim pomocnikiem uczestniczył między innymi w akcjach na gruzach zawalonego wieżowca we Wrzeszczu i po pożarze w hali stoczni.
Po przejściu Czarty na emeryturę Sebastian zaczyna pracę z Montim. Też owczarkiem niemieckim, którego właściciele użyczają ratownikom. Po Montim współpracownikiem Sebastiana zostaje znów owczarek, Nestor. Piękny, mądry, idealnie wyszkolony. - Trzy lata na to pracowaliśmy - mówi ratownik. - I nagle okazało się, że Nestor choruje na padaczkę, która wyeliminowała go „z zawodu”.

Nestor dożył w domu Sebastiana psiej starości. Jak wszystkie psy ratownicy skorzystał z prawa do przejścia na emeryturę. W jego przypadku - wcześniejszą. Później brał nawet udział w pokazach, festynach, pokazując świetnie wyćwiczone umiejętności. Pracować jednak nie mógł i Sebastian zaczął rozglądać się za jego następcą.

Poszukiwania trwały rok.
- Zależało mi, by był to owczarek niemiecki - tłumaczy ratownik. - Jest to rasa idealnie nadająca się do pracy z człowiekiem, „materiał”, z którego przy odpowiednim szkoleniu da się wszystko wyrzeźbić. Do owczarków niemieckich mam szczególny sentyment, lubię z nimi współpracować. W Polsce jednak jest niewiele dobrych hodowli, czyli takich, w których szczeniaki miały kontakt z otoczeniem, bodźcami zewnętrznymi, poznawały świat i nabierały obycia, a nie tylko obcowały z rodzeństwem i matką, która bardzo często bywa wraz z małymi odseparowana od ludzi. Ponadto chciałem psa z dobrej linii, bez wad wrodzonych, problemów z kręgosłupem, dysplazją, o dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Mój partner nie może się bać ludzi, a przede wszystkim być agresywny wobec człowieka. Powinien ratować każdego - roztrzęsione i krzyczące dziecko, osobę agresywną, pijaną. Jak pani widzi, wybór nie był łatwy.

Brego. Początek

Gdyby Brego mógł opowiedzieć o pierwszych tygodniach życia, zapewne wspominałby sielską wieś pod słowacką granicą. Mamę ze Słowacji, tatę z Polski. Zabawy z rodzeństwem w domu, w którym były małe dzieci. Poznawanie podwórka, po którym chodzili nie tylko ludzie, ale także wyprowadzane ze stajni konie. Sielanka.
Jego rodowodowe imię brzmiało: Yeti. Ale od początku, na prośbę Sebastiana, wołano na niego tolkienowskim mianem, które w języku mieszkańców Rohanu znaczy wódz.
Nie miał jeszcze dwóch miesięcy, gdy w rodzinnej wiosce pojawił się człowiek, który stał się przyjacielem. Potem była podróż i nowy dom.

Człowiek nie pozwalał nudzić się szczeniakowi. Codziennie uczył nowych rzeczy.
Nauka była bardzo fajna. Bez krzyków, złości, karcenia, za to urozmaicona nagrodami i zabawą. Szybko okazało się, że wchodzenie na łóżko, początkowo uznawane za ciekawą rozrywkę, wcale nie jest takie dobre, bo kiełbasę dostaje się, kiedy na łóżko nie wchodzimy. Człowiek cieszył się i nagradzał, kiedy pies załatwiał się poza domem. Kiedy przybiegał na dźwięk swego imienia. Reagował na coraz bardziej skomplikowane polecenia. Mając 6-7 miesięcy Brego umiał już tropić. Nauczył się pokazywać, gdzie leżą zgubione przez pozoranta przedmioty.

- Szedł nie tylko tzw. dolnym wiatrem, dokładnie po pozostawionych śladach, ale po złapaniu zapachu potrafi również iść na skróty - mówi Sebastian. - To ogromna zaleta, bo pozwala na szybsze znalezienie zaginionej osoby. Po nauce tropienia przyszła kolej na odpięcie linki z szelek i naukę pracy tzw. górnym wiatrem. Tak właśnie pracują psy poszukiwawcze terenowe, których zadaniem jest odnalezienie zapachu człowieka.

Podczas pracy „na śladzie” pies ma za zadanie podążać śladem pozostawionym przez konkretnego „pana Kowalskiego”. Pies terenowy szuka ogólnie zapachu każdego człowieka.

Brego zaliczył lekcje z posłuszeństwa na poziomie zaawansowanym oraz z poruszania się na przeszkodach - drabinach poziomych i pionowych, kładkach itp. Umie pracować na wysokościach, często w sytuacjach rozpraszających, w pobliżu ognia, w dymie, przy odgłosach wystrzałów i pracujących głośno maszyn.

Ćwiczyli (i do dziś ćwiczą) dwa-trzy razy w tygodniu. Jeździli do ośrodka szkoleniowego Grupy Ratownictwa Specjalnego w Gdyni Kolibkach, gdzie trenowali na specjalnym torze przeszkód. Wyjeżdżali (choć nieraz pogoda była taka, że nawet psa nie powinno wyrzucać się z domu) do lasu, nad jeziora, w góry. Spuszczali się z wysokich budynków, pływali łodziami i szukali ludzi w terenie otwartym, na rumowiskach, w opuszczonych domach, piwnicach
Inni ludzie patrzyli, jak Brego radzi sobie z zadaniami i chwalili psa. Ala dla psa ważny był tylko Sebastian - jeśli on był szczęśliwy i dumny, szczęście, duma i radość ogarniały psie serce.

Brego jest nadzwyczaj dobrze wychowany. Nawet jako szczeniak uniknął etapu gryzienia kapci, kabli i mebli. - Nigdy niczego nie psuł - chwali psa Sebastian. - Pewnie dlatego że organizowałem mu masę innych zajęć, po których już zapewne nie miał siły na głupie pomysły. Zawsze tłumaczę zachwyconym ludziom, że pies pracujący nie jest dla wszystkich. On nie może siedzieć bez zajęcia sam w domu przez dziesięć godzin, bo sam sobie znajdzie zajęcie - coś zniszczy, ucieknie, nabroi. To nie robot, ale żywa istota wymagająca poświęcenia czasu i uwagi. Więc jeśli chcesz mieć psa tylko dla pochwalenia się sąsiadom, lepiej zainwestować w ładnego „kanapowca”.

Kondycja i zrządzenie losu

Wystarczy, że Sebastian sięgnie po plecak, Brego zaczyna szaleć z radości. Będzie zabawa! - mówią psie oczy, merdający ogon, postawione uszy.
Zdarza się, że nie są to ćwiczenia. Brego uczestniczył już w kilkudziesięciu akcjach poszukiwawczych. Razem z nim na miejscu zbiórki pojawiają się inne psy: Igma, Awra, Hazar, Joker, Teodor, Argo, Falko, Zulus. Ich przewodnikami są, tak jak Sebastian, pasjonaci, gotowi odpowiedzieć w każdej chwili na wezwanie. Radcy prawni, księgowi, studenci, menedżerowie, rzemieślnicy. Co kwartał biorą udział w wewnętrznych testach sprawdzających psa i przewodnika, uczestniczą w egzaminach psów ratowniczych Państwowej Straży Pożarnej. Podczas egzaminu sprawdzane jest posłuszeństwo psa, umiejętność pokonywania przeszkód i poszukiwanie pozoranta zarówno w otwartym terenie, jak i na gruzowisku. Do tego dochodzi egzamin teoretyczny dla przewodnika, bo psa nie można oddzielić od człowieka.

- Zwierzę odbiera nasze emocje - tłumaczy Sebastian. - Nawet najlepiej wyszkolony pies może popełnić błąd, jeśli ludzki partner jest zbyt zdenerwowany, zestresowany lub po prostu wściekły, te wszystkie negatywne emocje zrzuca na zwierzę. Dlatego przed dopuszczaniem do udziału w akcji oceniana jest między innymi aktualna kondycja psychiczno-fizyczna i psa, i człowieka.

Warto wspomnieć o jeszcze jednej kondycji - finansowej. Choć psy i ludzie pracują za darmo, to do sprawnego funkcjonowania grupy potrzebny jest jeszcze odpowiedni sprzęt.
- Brakuje nam samochodu do przewozu psów i ludzi na akcje (takiego mobilnego centrum dowodzenia), nawigacji GPS, umundurowania dla nowych członków, materiałów na renowację ośrodka szkoleniowego oraz sprzętu typu kaski, latarki szperacze, latarki czołówki, obuwie specjalistyczne, odzież typu softshell itp. - wylicza szef sekcji psów poszukiwawczo-ratowniczych Grupy Ratownictwa Specjalnego PCK Trójmiasto. - Nie chcemy pieniędzy, wystarczy sponsor, który kupi to, co najbardziej potrzebne.

Ze sponsorami w ostatnich latach jakby gorzej. Przedstawiciele dużych i mniejszych firm często nawet nie odpisują na listy.

Szukaj człowiek

Brego wie, że kiedy pada hasło „Szukaj człowiek” nic się już ważniejszego nie liczy. Nie przestaje, póki nie zostanie przez Sebastiana odwołany.
- Czasem, w siódmej godzinie pracy w ciężkich warunkach, mam już wszystkiego dość - mówi Sebastian. - Wystarczy jednak, że spojrzę na partnera i wiem, że nie możemy przerwać. Tak było pod Nowym Dworem Gdańskim, gdy wspólnie z grupą z Poszukiwawczo-Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przeczesywaliśmy prawie 500 hektarów bagnistego terenu szukając osoby, która wyszła, nic nikomu nie mówiąc, z domu.

Poszukiwania nic nie dały. Później okazało się, że była to zaplanowana ucieczka. Harówka bez sensu? - Nieważne - macha ręką Sebastian. - Nigdy nie wiemy, czy nie jesteśmy ostatnią szansą na uratowanie życia. Dlatego zawsze musimy próbować, nie licząc „zmarnowanych” godzin. To nie jest zadanie dla kogoś z przerośniętym ego i nadmiarem ambicji, kolekcjonującego sukcesy. Cieszymy się z każdej udanej akcji, nawet jeśli osobę poszukiwaną odnajdzie nie nasz pies, ale pies innego członka grupy czy też czworonóg z innej organizacji poszukiwawczej.

Najczęściej szukają starszych osób, które zapominają drogi do domu. Dzieci spuszczonych z oczu przez zajętych pracą lub grillowaniem rodziców, które samotnie wchodzą do lasu albo w kukurydziane pole. Osób w depresji, które zostawiając na stole filiżankę z niedopitą kawą, zamykają za sobą drzwi mieszkania. Albo, jak to było pod Ostródą, 16-latki, której ciało znaleźli na bagnach. Policja wykluczyła udział osób trzecich w śmierci dziewczyny...

Szczegóły? Sebastian Sandach prosi, by pisać raczej ogólnikowo. Wiele historii jest tak dramatycznych, że ich przywoływanie byłoby dla rodzin dodatkową, niepotrzebną traumą. Jeszcze inne objęte są tajemnicą policyjnego śledztwa.
Każdy pies ma dwie-trzy specjalności. Są specjaliści od tropienia, które po pobraniu dobrej próbki zapachowej konkretnej osoby prowadzą do niej po śladzie. Kiedy jednak brakuje dobrej próbki zapachowej lub poszukiwania rozpoczyna się po kilku dniach, wkraczają psy o specjalizacji terenowej, gruzowej oraz szkolone do poszukiwań na wodzie. Ich zadaniem jest zlokalizowanie zapachu człowieka i jego oznaczenie. Brego specjalizuje się w poszukiwaniach terenowych i tropieniu, chociaż na wodzie też mu dobrze idzie. Wsiada ze swoim przewodnikiem do łódki i „z burty” wącha, czy pod powierzchnią nie ma ludzkiego ciała.

Psi nos to fenomen i jak do tej pory jedno z najlepszych narzędzi lokalizacyjnych. - Rekord jednego z naszych psów to oznaczenie po 27 godzinach od utonięcia miejsca, gdzie 26 metrów pod taflą wody na dnie leżał człowiek - mówi Sebastian. - Kiedy pies sygnalizuje znalezienie ciała, oznaczamy za pomocą GPS miejsce i do akcji wkracza sekcja nurków z grupy ratownictwa specjalnego PCK Trójmiasto.

***

Spacerujemy we trójkę - Sebastian, Brego i ja - po lesie. Rozmawiamy o sprawach prywatnych. Emilii, narzeczonej Sebastiana, która zaakceptowała i została zaakceptowana przez Brego i młodszego, trzyletniego psiego ratownika Hazara, o dobie, która nieraz bywa za krótka, o zarwanych nocach i wakacjach spędzanych tylko z psami.

- Warto poświęcać na to życie? - pytam Sebastiana.
- Życie musi mieć sens - odpowiada Sebastian. - Aby tak było, trzeba dać coś z siebie innym. Trudno cokolwiek porównać z satysfakcją, gdy spoceni, poobijani, wymęczeni wracamy po udanej akcji do domu. Prawda, bracie?
Brego podnosi łeb i rusza ogonem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki