Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Schleswig-Holstein" może wrócić do Gdańska

Dorota Abramowicz
Aleksander Ostasz sprawdzi pod wodą, co zostało z pancernika "Schleswig-Holstein"
Aleksander Ostasz sprawdzi pod wodą, co zostało z pancernika "Schleswig-Holstein" D. Swosiński
Wyruszą w najbliższy piątek z Helu na statku nurkowym m/y "Nitrox". Ich celem będzie akwen wokół najdalej na północ wysuniętej wyspy Estonii - Osmussar. Dziesięciu płetwonurków zamierza odnaleźć niemiecki okręt "Schleswig-Holstein". Ten sam, który 1 września o godzinie 4.48 strzałami oddanymi w kierunku Westerplatte zapoczątkował II wojnę światową.

- To pierwsza polska ekspedycja na wrak pancernika - mówi Aleksander Ostasz ze Szczecina, który jest głównym organizatorem wyprawy. - Otrzymaliśmy zgodę władz Estonii na spenetrowanie mielizny Neugrund koło wyspy Osmussar. Obecnie nic w tym rejonie nie wystaje poza powierzchnię wody. Zamierzamy przede wszystkim sporządzić dokumentację filmową i fotograficzną wraku.

Jeszcze za czasów PRL młodzież na lekcjach historii uczyła się, że "Schleswig-Holstein", który zatonął w gdyńskim porcie w 1945 roku, po wydobyciu trafił do polskich hut i został przerobiony na żyletki.
- Prawda była jednak inna - mówi Jacek Żebrowski, autor książek na temat historii Westerplatte. - Bogini zemsty, Nemezis, zgotowała pancernikowi "Schleswig-Holstein" ponury los. Rosjanie po odholowaniu - w tajemnicy - pancernika do Tallina zamienili go w okręt cel. Zbierając materiały do książki, przed kilkoma laty dotarłem do Władymira Kopelmanna z muzeum w Sankt Petersburgu. Ten muzealnik, a zarazem były oficer floty radzieckiej pomógł mi ustalić, jakie były prawdziwe losy okrętu. Z kolei zaprzyjaźniony archeolog z muzeum w Tallinie przekazał dokładną pozycję, gdzie spoczywa wrak.

Aleksander Ostasz to profesjonalista. Jest on redaktorem naczelnym magazynu "Nurkowanie".
- Nasza redakcja wielokrotnie współorganizowała poszukiwania bałtyckich wraków, między innymi "Goi", "Generała von Steuben", "Memela". Uczestniczyliśmy również w ekspedycji nurkowej do znajdującego się w Norwegii, w okolicach Narwiku, wraku polskiego niszczyciela ORP "Grom" - tłumaczy Ostasz.

- Celem najbliższej wyprawy jest pokazanie, jak skończył okręt, który rozpoczął II wojnę światową. Patronat nad ekspedycją na wrak "Schleswiga-Holsteina" objęły polskie muzea, między innymi Muzeum Narodowe ze Szczecina, Muzeum Morskie ze Szczecina, Muzeum Orła Białego ze Skarżyska-Kamiennej, Muzeum Oręża Polskiego z Kołobrzegu, Skansen Rzeki Pilicy z Tomaszowa Mazowieckiego, Muzeum Broni Pancernej z Poznania, Muzeum Wojska Polskiego z Warszawy, Muzeum Obrony Wybrzeża z Helu. Nawiązaliśmy też kontakt z Maciejem Krupą, p.o. dyrektorem powołanego w ostatni poniedziałek Muzeum Westerplatte.

Na razie dokładnie nie wiadomo, co pozostało z niemieckiego pancernika. Informacje przekazane przez Estończyków wskazują na to, że na pewno ocalał kadłub okrętu. A to już dużo. Jeśli polska wyprawa potwierdzi te doniesienia, to być może wrak niemieckiego statku lub jego cześć mogłyby stać się elementem ekspozycji w powstającym w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej. Pozostaje jeszcze kwestia wydobycia wraku.

- To byłoby kosztowne, ale wykonalne przedsięwzięcie - mówi Aleksander Ostasz. - Konieczna jest także zgoda Estończyków. Podejrzewam jednak, że nie powinno być z tym problemu, bo niemiecki wrak ma niewiele wspólnego z ich historią. W przyszłym roku obchodzona będzie okrągła, 70 rocznica wybuchu drugiej wojny. Warto pokazać Polakom i światu, jak skończył okręt, który tę wojnę rozpoczął.

Minister Sławomir Nowak, od ostatniego poniedziałku pełnomocnik premiera do spraw Muzeum Pola Bitwy na Westerplatte, na pytanie, czy "Schleswig-Holstein" powinien wrócić (choćby we fragmencie) na Westerplatte, odpowiada:

- To bardzo ciekawy pomysł. W końcu strzały z armaty tego właśnie okrętu zapoczątkowały w Gdańsku II wojnę światową. Oczywiście wiele zależy od wyników wyprawy. Materiał, który przywiozą uczestnicy ekspedycji, powinien być oceniony przez ekspertów historyków. Jeśli się okaże, że jest on dla nas interesujący, niewykluczone, że będziemy się starać o uzupełnienie w ten sposób ekspozycji muzeum. Trzeba będzie wówczas podjąć rozmowy z władzami Estonii i otrzymać ich zgodę na wydobycie pancernika.

Do kogo należy wrak pancernika
Status prawny wraków morskich jest skomplikowany. Za właściciela wraku uważa się państwo, na którego obszarze morskim go odnaleziono. Z kolei regulamin haski z 1907 roku mówi, że wraki militarne nie zmieniają właściciela. Jednak sytuacja wraków niemieckiej floty wojennej z okresu II wojny światowej jest inna.
- Niemcy po zakończeniu działań wojennych przestały być suwerennym krajem, ich wojsko zostało rozwiązane, a mienie wojskowe przeszło w ręce państw alianckich. Na tej również zasadzie wrak pancernika "Schleswig-Holstein" nie może być traktowany jako własność Niemiec.

Okręt, który umierał trzy razy
Pancernik "Schleswig-Holstein", zwodowany w Kilonii w 1906 roku, umierał trzy razy.
18 grudnia 1944 roku, podczas nalotu brytyjskich samolotów na Gdynię, pancernik trafiły trzy bomby, w wyniku czego osiadł na dnie basenu portowego. 21 marca 1945 roku wycofujące się jednostki niemieckie zdetonowały ładunki wybuchowe umieszczone na okręcie i dokończyły dzieła zniszczenia.Rosjanie zdecydowali się jednak podnieść i naprawić wrak, który w 1947 roku przeholowano do Tallina, gdzie "Schleswig-Holstein" służył jako okręt ćwiczebny. W 1956 roku przeholowano go w pobliże wyspy Osmussar i osadzono na mieliźnie. Służył jako okręt tarcza strzelnicza dla lotnictwa i floty. Jeszcze w latach 70. wrak wystawał z wody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki