Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samorządowa kłótnia w Mikołajkach Pomorskich. Radni oskarżają wójt, że robi z gminy "Białoruś"

Witold Chrzanowski
Witold Chrzanowski
Bardzo burzliwy przebieg miała ostatnia sesja Rady Gminy w Mikołajkach Pomorskich. Radni nie zostawili jednej suchej nitki na wójt Marii Pałkowskiej-Rybickiej, oskarżając ją nawet o to, że chce wprowadzić w gminie standardy obowiązujące u naszego wschodniego sąsiada. A tymczasem, jak przypomnieli "Polska to państwo demokratyczne i nie można robić tu Białorusi".

Powodem wzburzenia radnych była ostra, przyznajemy to, wypowiedź dla naszej gazety, w której pani wójt stwierdziła, że nie wyobraża sobie współpracy z radą w sytuacji nieustannej kontestacji jej działań. Jako przykład podała wójt odrzucenie przez samorząd statutu powstałego właśnie nowego związku gmin pn. Obszar Funkcjonalny Wschodnie Powiśle. Wyjście Mikołajek Pomorskich, dosłownie w ostatnim momencie, z konstytuującej się struktury osłabi, jej zdaniem, kondycję finansową gminy, a także utrudni pozyskiwanie środków zewnętrznych.

To, co dla włodarz Mikołajek Pomorskich jest powodem do zmartwienia, większość radnych uznała za powód do dumy. Samorządowcy dali temu świadectwo w trakcie odbytej 8 lutego sesji, stwierdzając, że wójt optując za wejściem do nowego związku gminnego działała na szkodę ich małej ojczyzny.

"Dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi na temat zysków, ale i kosztów wiążących się z wejściem do Obszaru Funkcjonalnego Wschodnie Powiśle" - tak brzmiał najłagodniejszy głos krytyki. Były jednak i znacznie ostrzejsze, sugerujące, że Mikołajki byłyby w związku wykorzystywane przez silniejszych partnerów.

"Jesteśmy najmniejszą gminą, dużo mniejszą nie tylko od Dzierzgonia i Prabut, które są miastami, ale i od pozostałych czterech gmin wiejskich. Po co im taki partner? Do czego jesteśmy im potrzebni?" - pytali radni retorycznie w trakcie obrad.

Chyba do niczego, gdyż jak podkreślali, Mikołajki Pomorskie są ubogim krewnym także w dotychczasowej współpracy z władzami powiatu. "Dostajemy najmniej środków na drogi powiatowe. Pieniądze trafiają do Sztumu i Dzierzgonia" - to tylko jeden z podawanych przez nich przykładów.

Zdaniem radnych, działając w pojedynkę można osiągnąć więcej niż we związku. "Gdybyśmy byli w Obszarze Funkcjonalnym Wschodnie Powiśle i związek ten zyskałby na przykład na jakąś inwestycję 10 mln zł, to do nas z tej kwoty trafiłby tylko milion" - stwierdził jeden z radnych. Drugi był jeszcze bardziej minorowy: "Najwyżej trochę ponad 700 tys. zł".

Tymczasem, podawali przykład samorządowcy, tylko w drugiej edycji Polskiego Ładu, Mikołajki Pomorskie mogą uzyskać kilka milionów złotych.

Wójt Maria Pałkowska-Rybicka tylko z trudem utrzymuje spokój przy takiej argumentacji.

- Jedno nie kłóci się przecież z drugim. Dziwię się, że radni tego nie wiedzą. Przecież każda gmina, każdy powiat, województwo mają, jako osobne podmioty, prawo do środków z Polskiego Ładu. Przynależność do związków międzygminnych ułatwia pozyskanie dodatkowych funduszy - tłumaczy włodarz Mikołajek Pomorskich.

Odrzuca ona także kolejny z przedstawionej jej na sesji zarzutów - o słabą skuteczność w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. - W zestawieniu opublikowanym w listopadzie zeszłego roku w "Dzienniku Bałtyckim" Mikołajki Pomorskie znalazły się na wysokim, drugim miejscu wśród gmin w powiecie sztumskim, jeżeli chodzi o pozyskiwanie tych środków - mówi wójt.

Za niepoważne uważa ona także drobniejsze przedstawione jej w trakcie obrad zarzuty, np. ten o oddawaniu samochodu służbowego do mechanika w Sztumie zamiast do fachowca z terenu gminy, albo o paczkach dla dzieci, które zamiast w internecie można by zamawiać w lokalnych sklepach.

- W obu przypadkach kierujemy się przesłankami ekonomicznymi, wybierając ofetę gwarantującą najwyższą jakość przy najniższej cenie - tłumaczy wójt.

Jak czuje się włodarz oskarżana o to, że jest "gminnym Łukaszenką", bo nie sprowadza swojej roli, tak jak sugerowali niektórzy z radnych, do bezdyskusyjnego wykonywania poleceń samorządu?

- Prawo jasno reguluje zakres władzy rady i wójta (burmistrza, prezydenta). Poruszam się wyznaczonym mi obszarze i prosiłabym radnych, by zrobili to samo - mówi wójt.

Jak widać, "protokół rozbieżności" pomiędzy radą a wójtem stale wzbogaca się o nowe rozdziały. Czy może więc nie najlepszym rozwiązaniem byłoby jednoczesne podanie się do dymisji przez obie władze gminy - tę wykonawczą i tę uchwałodawczą? Rozwiązanie takie sugerowali na ostatniej sesji niektórzy z radnych.

Co o tym pomyśle sądzi pani wójt?

- Jeżeli radni chcą się podać do dymisji, to niech się podają. Ja tego nie zrobię, bo nie mam sobie nic do zarzucenia. Wykonuję uchwalony budżet. Do mojej pracy nie ma także zastrzeżeń Regionalna Izba Obrachunkowa i wojewoda - jako organ nadzorczy - mówi wójt Maria Pałkowska-Rybicka.

I co dalej?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki