Kobieta, która wraz z kilkudziesięcioma osobami wyszła na ulicę i przez godzinę chodziła po pasach z transparentami i hasłami w rękach, została ukarana za to, że jako współorganizator protestu zbyt późno poinformowała o zgromadzeniu policję i Urząd Miasta. W konsekwencji protest został uznany za nielegalny. - Katarzynę Czaję uznano za winną spowodowania zgromadzenia w postaci protestu grupy około 40 osób bez wymaganego zezwolenia - informuje Anna Obierak, wiceprezes Sądu Rejonowego w Lęborku.
Kobieta odwołała się od decyzji sądu. - Nie byłam organizatorką protestu - twierdzi Katarzyna Czaja. - Mam wrażenie, że to groźba, żebyśmy więcej już podobnych protestów nie organizowali.
- To takie pogrożenie palcem. "Jeszcze raz, to zobaczycie..." - wtóruje jej Jolanta Tryba, świadek zdarzenia.
Magistrat odcina się od tej sprawy, choć przyznaje, że powiadomienie zostało złożone za późno. - Nie powiadamialiśmy policji - mówi Alicja Zajączkowska, wiceburmistrz Lęborka. - Nie mogliśmy podjąć żadnej decyzji, bo wniosek był złożony za późno i był niekompletny.
Katarzyna Czaja ma trudną sytuację materialną. Mąż po wypadku jeździ na wózku. Kobieta zapewnia jednak, że nie chodzi jej o pieniądze, ale przede wszystkim o fakt uznania jej za winną. - Nie zrobiłam nic złego - tłumaczy.
Na jej niekorzyść świadczy to, że właśnie jej nazwisko widnieje na powiadomieniu o proteście. Występuje tam w imieniu mieszkańców ulicy Kossaka. Czaja tłumaczy, że ktoś napisał pismo i poprosił ją tylko o doręczenie do urzędu i na policję. Według przepisów, na biurka urzędników trafiło ono o dwa dni za późno. Powinni je otrzymać na trzy dni przed protestem, a otrzymali dzień wcześniej . Kobieta twierdzi, że policja, która była na miejscu i organizowała objazdy, nie wspomniała o tym, że protest jest nielegalny.
- W związku z ustaleniami, jakie poczyniono podczas trwania zgromadzenia, wobec wymienionej osoby skierowano wniosek o ukaranie do sądu - informuje Daniel Pańczyszyn, rzecznik prasowy lęborskiej policji.
W proteście brali udział radni miejscy, Zbigniew Rudyk i Maciej Szreder. Zdaniem Rudyka, o żadnym zgromadzeniu nie może być mowy.
- To nie była blokada, a tylko utrudnienie w ruchu - tłumaczy Zbigniew Rudyk. - Została utrzymana przepustowość ulicy. Chodziliśmy po pasach, co trzy minuty przepuszczając samochody. Skoro panią Czaję uznano za współorganizatorkę, to dlaczego nie ukarano innych organizatorów? - dopytuje.
- Przesłane przez nas materiały sąd uznał za wystarczające - mówi Pańczyszyn.
Bitwa o Kossaka
Ponad 500 podpisów mieszkańców zebrał w ubiegłym roku Zbigniew Rudyk, radny miejski, w sprawie remontu ulicy Kossaka, która jest częścią drogi krajowej nr 214, prowadzącej do Łeby. Rudyk ostrzegał, że jeśli postulaty mieszkańców nie zostaną spełnione i droga nie doczeka się kapitalnego remontu, zablokują ją podczas sezonu. 14 lipca ludzie wyszli na ulicę. Ruch odbywał się wahadłowo. Samochody były puszczane co 3 minuty. Podczas protestu prezentowano, za pomocą pomiarów, głębokość dziur w ulicy. Mimo to ulica nadal nie została wyremontowana. Sprawę częściowo ma rozwiązać budowa lewoskrętu do Biedronki, co wiązałoby się z remontem około 200 m drogi. Ta jednak jeszcze nie ruszyła. - Jeśli nic nie zrobią, zablokujemy rondo "Solidarności". Tym razem dopniemy wszystkich formalności - zapewnia Zbigniew Rudyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?