Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są i tacy, którzy bronią skazanego pedofila

Mateusz Węsierski
Skazany za molestowanie trzech dziewczynek Stanisław W. z Przeradzia pod Miastkiem wciąż jest na wolności, bo Sąd Rejonowy w Miastku nie przesłał jeszcze uzasadnienia wyroku skazującego go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.

Prokuratura czeka na ten dokument, ponieważ chce się jak najszybciej odwołać od wyroku. Prokurator na sali rozpraw wnioskował o cztery lata bezwzględnego pozbawienia wolności.
O tej bulwersującej sprawie, jako pierwsi, informowaliśmy w piątek.

Tego samego dnia liczący 102 mieszkańców Przeradź znalazł się w centrum zainteresowania. Pojawili się też ludzie, którzy stanęli w obronie Stanisława W., nazywanego w rodzinnej wiosce Mongołem.

- Ciężko mi teraz żyć w rodzinnej miejscowości, bo są mieszkańcy, którzy nam bardzo współczują, ale i ludzie, którym osoba Stacha nie wadzi. Bronią go nawet - zdradza nam matka czteroletniej molestowanej Magdy.

To ci sami ludzie, którzy przez lata przymykali oko na jego rowerowe "wycieczki". Tajemnicą poliszynela było to, co robił w lesie z czterolatką i dziewięciolatką. Obie dziewczynki są jego bratanicami.

Stanisław W. trafił przed sąd dopiero, gdy dopuścił się molestowania czterolatki sąsiadów. Matka i ojciec zgłosili sprawę policji.
Udowodniono mu molestowanie dziewczynek. Niestety, po czteromiesięcznym areszcie oraz dwudniowej rozprawie wrócił do wsi, ponieważ dostał wyrok w zawieszeniu.
- Serce mi się kraje, gdy widzę go teraz na wolności. Raz nawet jechałam z nim już jednym autobusem do Miastka. Stachu jechał załatwiać sprawy w Powiatowym Urzędzie Pracy, a powinien przecież siedzieć za kratami, bo wyrządził mojej córeczce wielką krzywdę! - bulwersuje się matka.

Dla części mieszkańców Przeradzia Stachu to równy chłop, który ma tylko "lekkiego fioła" na punkcie małych dziewczynek. To dosłowny cytat z rozmowy przeprowadzonej z jednym z mieszkańców.
- Wygłupił się trochę z tą czterolatką, ale te dwie bratanice bardzo go przecież lubiły i mówiły na niego wujek - zdradza nam znajomy Stanisława W.

Teraz "wujek" powinien mieć się na baczności, bo ma sądowy zakaz kontaktowania się z dziewczynkami. Problem w tym, że mieszka 100 metrów od ich domów, a w wiosce jest tylko jeden sklep, w którym może się z niedawnymi ofiarami spotkać. Musi się jednak liczyć z tym, że teraz, częściej niż zwykle, do wsi będą przyjeżdżać policjanci.

- Mamy oczywiście na uwadze sądowy wyrok i osobę Stanisława W., którego wcześniej sami zatrzymaliśmy - zapewnia Marek Mazur, komendant Komisariatu Policji w Miastku.
Rodzice skrzywdzonej czterolatki boją się jednak, że Stanisław W. nigdy nie trafi za kraty. Stracili już zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.

- Jak można w cywilizowanym kraju tak łagodnie traktować zwyrodnialców? - pyta mama dziewczynki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki