W poniedziałek ponad tysiąc stoczniowców uczestniczyło w wiecu informacyjnym przed budynkiem dyrekcji stoczni w Gdyni. Związki zawodowe działające w zakładzie przedstawiły załodze szczegóły porozumienia zawartego z rządem w sprawie restrukturyzacji stoczni. Największe zainteresowanie stoczniowców wzbudziły oczywiście odprawy. W stronę związkowców posypały się pytania o to, kto dostanie odszkodowanie i w jakiej wysokości oraz o to, co będzie dalej.
- Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, ile jest z tym problemów. Każdy człowiek to nowy problem - mówi Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej w Stoczni Gdynia.
Związki zawodowe zapowiedziały, że niedługo stoczniowcy otrzymają informatory zawierające szczegółowe zapisy porozumienia oraz informacje, w jaki sposób ubiegać się o odprawę i w jakiej kwocie.
Zgodnie ze specustawą, w zależności od stażu pracy każdy pracownik, który zadeklaruje chęć odejścia ze stoczni, dostanie od 20 do 60 tys. złotych. Jeżeli chęć odejścia pracownik zgłosi w ciągu miesiąca od wejścia w życie ustawy, dostanie 100 proc. przysługującej kwoty. W porozumieniu jest zapis, że jeżeli okaże się niezbędny do utrzymania produkcji, może być nadal zatrudniony w stoczni do końca maja przyszłego roku. Nie traci przy tym prawa do maksymalnej odprawy.
Rząd chce przeznaczyć ok. 500 mln na odprawy i pomoc dla stoczniowców. Tą kwotą zdziwieni są bardzo eksperci.
- Związkowcy coś tanio sprzedali skórę - komentuje dr Tomasz Teluk, ekspert ds. stoczni w Instytucie Globalizacji. - Widać, że to już nie te czasy, kiedy odprawy dostawali górnicy. Za te pieniądze kupowało się wtedy wielki telewizor i jechało na wczasy do Egiptu.
Teluk twierdzi, że porozumienie jest pewnego rodzaju "dilem", jednak nie zdziwi się, jeśli stoczniowcy znów wyjdą na ulice.
- Wszystko może się jeszcze zdarzyć. Mamy porozumienie, jeśli jednak coś nie pójdzie po myśli stoczniowców, to w maju możemy się spodziewać kolejnych demonstracji - mówi dr Teluk.
Stoczniowcy cieszą się z odpraw, ale... Przyszłość zakładów jest ciągle niepewna. Komisja Europejska postanowiła, że stocznie mają zostać podzielone na mniejsze zakłady i sprywatyzowane. Nie wiadomo jednak, kto kupi te "rozdrobnione" stocznie. Dlatego wczorajszą demonstrację w Gdyni rozpoczęło przejście stoczniowców w kondukcie żałobnym, niosącym trumnę, co miało symbolizować upadek stoczni. Happening zorganizowali pracownicy jednego z wydziałów.
Związkowcy twierdzą, że wszyscy stoczniowcy zgłoszą gotowość odejścia z pracy jak najszybciej. Ręce już zacierają pośrednicy pracy.
- Już od dłuższego czasu mamy duży popyt na spawaczy czy monterów - mówi przedstawicielka jednego z międzynarodowych pośredników pracy w Gdańsku. - Sytuacja w stoczni może spowodować, że niedługo możemy mieć trochę więcej klientów. Jesteśmy jednak na to gotowi.
Jak zapowiedział minister skarbu Aleksander Grad tuż po podpisaniu porozumienia między rządem a związkami stoczni w sprawie restrukturyzacji zakładów, dziś rząd zajmie się projektem specjalnej ustawy o stoczniach. Proces legislacyjny ma się zakończyć przed świętami, by ustawa weszła w życie najpóźniej 1 stycznia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?