Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd ogłosił nowe obostrzenia obowiązujące od lutego. Wirusolog: Podejmując decyzje politycy poruszają się we mgle

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Wideo
od 16 lat
Rząd zadecydował w czwartek, 28 stycznia, o otwarciu galerii handlowych i muzeów i o dalszym zamknięciu restauracji, hoteli i stoków narciarskich. Czy w sytuacji, gdy Europa zmaga się z brytyjską mutacja koronawirusa jest to słuszna decyzja?

- Mam wrażenie, że politycy siedzą w szklanej kuli i tam podejmują decyzje bez dopływu informacji z zewnątrz - mówi prof. dr hab. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, kierownik Zakładu Biologii Molekularnej Wirusów na Międzyuczelnianym Wydziale Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - Póki nie wiemy nic o obecności na naszym terenie brytyjskiego, bardziej zakaźnego wariantu uważam za niemoralną decyzję o opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, która wyprowadza na ulice naszych miast miliony protestujących ludzi. Aborcja wyciągana jest zawsze, gdy mamy jakiś kryzys w państwie. Tak jest i obecnie. Będzie to kosztowało życie ludzi.

Rząd zdecydował w czwartek o poluzowaniu części obostrzeń, związanych z epidemią koronawirusa, w tym o otwarciu galerii handlowych. Czy w sytuacji , gdy w Europie pojawiła się bardziej zakaźna brytyjska mutacja wirusa, są to dobre decyzje?

Przede wszystkim decyzje te nie są oparte na racjonalnych przesłankach. W Polsce do tej pory zostały wykryte dwa przypadki brytyjskiego wariantu, ale może ich być naprawdę kilka tysięcy. Rząd miał wprowadzić program masowego zbierania informacji genetycznych, jednak nie ma na to ani pieniędzy, ani dobrze zorganizowanego programu. Od  miesięcy mówimy, że jest to absolutna konieczność.

Nadal nie wiemy, jak rozprzestrzenia się u nas koronawirus?

Robimy bardzo mało testów, więc niewiele wiemy jakie warianty i gdzie się pojawiają w Polsce . W Wielkiej Brytanii zaraz po tym, jak zaczęła się pandemia powstało konsorcjum złożone z jedenastu uczelni i instytucji naukowych, które badają sekwencję genetyczną wirusa w różnych częściach kraju. My to robiliśmy w nieporównywalnie mniejszej skali. Małopolskie Centrum Biotechnologii ma zrobić jeden pilotażowy program na 400 próbek. W Gdańsku trochę na zasadach wolontariatu to badamy i dzięki temu zostało wykryte zakażenie w jednej z hodowli norek. Do tego prowadzone są badania w Poznaniu, gdzie robi to firma komercyjna.

To drogie badania?

Tak. Pacjenta, który został zdiagnozowany jako pozytywny, trzeba poddać dalszemu badaniu w specjalistycznym instytucie. To kosztuje ponad tysiąc złotych, nie licząc kosztów pracy. Czym jednak jest wydanie kilkunastu milionów złotych wobec autentycznej wiedzy, pozwalającej na podejmowanie racjonalnych decyzji? Możemy mieć jeszcze kilkanaście innych wariantów, o których nie wiemy. Do tego dochodzi bardzo wolne szczepienie Polaków, bo w Europie brakuje szczepionek.

Będziemy się nim zarażać?

Jest taka groźba. Dlatego - póki nie wiemy  nic o obecności na naszym terenie  brytyjskiego, bardziej zakaźnego wariantu - uważam za niemoralną decyzję o opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, która  wyprowadza na ulice naszych miast miliony protestujących ludzi. Aborcja wyciągana jest zawsze, gdy mamy jakiś kryzys w państwie. Tak jest i obecnie. Będzie to kosztowało życie ludzi. Uważam przy tym, że pieniądze, które wydawać się będzie na akcje policji, powinny trafić do instytutów na badanie sekwencji genetycznej wirusa. Wirusologa, który wie, co powinno być robione, serce boli. Niestety, naukowcy nie mają żadnego wpływu na podejmowane przez polityków decyzje.

Inne kraje robią takie badania?

Najwięcej wykonywanych jest w Wielkiej Brytanii. Ale także Niemcy, którzy jeszcze cztery tygodnie temu wykonywali 2 tys. takich badań, w sytuacji zagrożenia, w ciągu kilku dni zwiększyli ich liczbę do czterech tysięcy.

Na ile groźny jest wariant brytyjski?

Nie powoduje on gorszego przebiegu choroby, ale szybciej się namnaża i łatwiej wchodzi do komórek.

Gdybyśmy wiedzieli, gdzie nie ma bardziej zjadliwego wariantu, można by było w takim regionie otworzyć restauracje i hotele?

U nas w ogóle nie wiadomo, jakie mamy warianty. Nie mogę powiedzieć ludziom, którym restrykcje zrujnowały życie, czy należy utrzymać obostrzenia. Jest mnóstwo małych firm, do których nie dociera żadna pomoc. Ale aby przekazać im, czy otwarcie firmy jest bezpieczne, trzeba cokolwiek wiedzieć.

Mam wrażenie, że politycy siedzą w szklanej kuli i tam podejmują decyzje bez dopływu informacji z zewnątrz. Powtarzane są deklaracje, że w Polsce mamy do czynienia z powstrzymaniem ekspansji koronawirusa. Tymczasem codziennie umiera w Polsce prawie 400 osób. To są porażające liczby.

Mówi się, że w USA jest dramatycznie, bo umiera tam około 4 tys. osób dziennie. Jednak porównując populację Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka 390 mln obywateli  i Polski z 37 mln mieszkańców, widzimy, że sytuacja obu krajów jest porównywalna. Uważam, że w naszym kraju ciągle brakuje właściwego podejścia do kontrolowania pandemii. Nie zatrzymamy jej, jeśli udało się zaszczepić zaledwie milion osób. Kiedy mamy mało szczepień, mało testów  i nie znamy sytuacji z nowymi wariantami, to poruszamy się jak we mgle. Chciałabym więc, by decyzje polityków podparte były jakąś wiedzą.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

ZACHOROWANIA NA POMORZU W STYCZNIU 2021

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki