Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Wojnowski: Nie raz byliśmy uwięzieni w lodzie [ROZMOWA]

Jacek Sieński
materiały prasowe
Kpt Ryszard Wojnowski opowiada nam o niezwykłej wyprawie jachtem żaglowym "Lady Dana 44" na wody okalające Biegun Północny.

Skąd pomysł na tak ekstremalny wyczyn, jakim był rejs załogowy jachtem żaglowym "Lady Dana 44" na zalodzone wody polarne?
Lubię wyzwania, a takim było opłynięcie Bieguna Północnego. Dotąd udało się to jedynie jachtom rosyjskiemu "Piotr I" i norweskiemu "Northem Passage", które w roku 2010 zdołały pokonać taką trasę w jednym sezonie nawigacyjnym, czyli latem. My zrobiliśmy to, jako pierwsi w dziejach polskiego żeglarstwa, chociaż w dwóch sezonach. Byliśmy też pierwszym jachtem pod biało-czerwoną banderą, który sforsował Przejście Północno-Wschodnie, wiodące wzdłuż wybrzeży Arktyki Rosyjskiej.

Czy "Lady Dana 44" jest jachtem specjalnie przystosowany do żeglowania po wodach polarnych?
W Arktyce można spotkać nawet jachty o kadłubach z tworzyw sztucznych. Mój jacht ma kadłub stalowy, ale nie jest on wzmacniany czy ukształowany tak, aby wytrzymał napór lodów. Wynika to z tego, ze nie zamierzaliśmy zimować, ani w lodach Arktyki Rosyjskiej, ani Kanadyjskiej. Projekt jachtu zamówiełem w holenderskim biurze Van de Stadt Design. Zbudowała go gdańska firma szkutnicza. W części dziobowej kadłuba znajduje sie ster strumieniowy, zwiększający możliwości manewrowania jachtem na polach lodowych. Natomiast silny projektor na maszcie pozwalał na wykrywanie przeszkód nocami.

Arktyka należy do najchłodniejszych obszarów globu ziemskiego. Jak można tam przetrwać na niedużym, niewiele ponad 14- metrowym jachcie?
"Lady Dana 44" jest wyposażona także w system nagrzewania pomieszczeń załogowych. Na morzach arktycznych temperatura powietrza waha się w granicach plus 5 stopni Celsjusza. Odpowiednio ubrani żeglarze mogą więc przez określony czas pełnić wachty na pokładzie. Potem schodzą pod pokład jachtu, a w jego wnętrzu temperatura utrzymywała się na poziomie plus 18 stopni Celsjusza. Sam przeżyłem na morzu w dużo gorszych warunkach. W 2004 roku odbyłem rejs jachtem "Panorama" na wody okalające Biegun Południowy. Jacht ten nie posiadał ogrzewanych pomieszczeń. Temperatura pod pokładem spadała do 0 stopni Celsjusza, ale najbardziej dokuczała nam wilgoć. Doświadczenia wyniesione z tego i innych rejsów morskich pozwoliły mi dobrze przygotować arktyczną wyprawę "Lady Dana 44".

Jak udało się Panu załatwić zezwolenie przepłyniecie Przejścia Północno-Wschodniego, nadzorowanego ściśle przez Federację Rosyjską?
Co prawda przejście, prowadzące przez zalodzone wody Arktyki Rosyjskiej jest międzynarodową drogą wodną, ale na przepływanie nim trzeba uzyskać zezwolenie władz rosyjskich. Rosja traktuje je, jako swoje morskie wody terytorialne. Statki przepływające nimi muszą spełniać wiele rygorystycznych wymogów, aby między innymi nie stanowiły one zagrożenia dla wrażliwego, północnego środowiska naturalnego. Dotyczy to również jachtów. Mnie pomógł w staraniach o pozwolenie na żeglugę przejściem rosyjski żeglarz Daniel Gawriłow, który pierwszy opłynął biegun wspomnianym jachtem "Piotrem I". Poradził mi także, abym przed wpłynięciem na wody przejścia odprawił się w Archangielsku. W porcie tym łatwiej było to załatwić niż w Murmańsku. Nie mieliśmy jednak żadnych problemów, bo uznano, że "Lady Dana 44" odpowiada wymogom rosyjskich przepisów żeglugowych, obowiązujących w rejonie polarnym. Jeśli chodzi o Przejście Północno-Zachodnie, w Arktyce Kanadyjskiej, to na jego przepłynięcie nie potrzeba żadnych zezwoleń. Natomiast firmy asekuracyjne nie ubezpieczają jachtów żeglujących po wodach polarnych. Ich armatorzy sami ponoszą więc ryzyko.

Ale w roku 2013 nie opłynął Pan bieguna w ciągu jednego arktycznego sezonu żeglugowego, jak przewidywał plan rejsu.
Prowadząc przez wiele miesięcy skomplikowane przygotowania logistyczne do polarnej wyprawy, zakładałem, że na opłynięcie Bieguna Północnego wystarczą nam cztery miesiące, czyli jeden sezon żeglugowy, jakim jest lato. Tylko w okresie letnim na dalekiej północy częściowo ustępują lody. Arktyka jest jednak nieprzewidywalna. W ubiegłym roku warunki pogodowe i nawigacyjne były na tyle sprzyjające, że moglibyśmy opłynąć biegun za jednym razem. Jednakże w 2013 roku niespodziewanie utknęliśmy na dłużej w syberyjskim porcie Dikson, czekając na puszczenie lodów w Cieśninie Wilkickiego. Zwykle lody ustępują w tej cieśninie na przełomie lipca i sierpnia, ale nastąpiło to dopiero pod koniec sierpnia. Potem musieliśmy przedzierać się do przodu pomiędzy przemieszczającymi się taflami kry, co opóźniało żeglugę. W cieśninie stracilismy dziesięć dni. Następnie w rosyjskim porcie Prowidienija nad Morzem Czukockim czekaliśmy na wizy i prognozy, które okazały się niepomyślne. Na obszarze Arktyki Kanadyjskiej gwałtownie spadła temperatura i pojawiło się tam zalodzenie. Na przepłyniecie z Pacyfiku na Atlantyk, było już za późno.

Spotkał więc was zawód. Zapewne liczyliście na to, iż "Lady Dana 44" opłynie Biegun Północy bez dłuższych przerw.
Najważniejsze, że okrążyliśmy biegun, bo po wejściu naszego jachtu do Vancouver niektórzy uznali naszą wyprawę za nieudaną i niedokończoną. Z drugiej strony może to i dobrze, że nasz rejs odbył się w dwóch etapach, w okresach arktycznych letnich sezonach żeglugowych. Dzięki temu dwa razy pod rząd otrzymaliśmy pierwszą nagrodę Rejs Roku 2013 i 2014. Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony i usatysfakcjonowany z tego, że jury nagrody tak wysko oceniło nasz polarny rejs.

Jaką trasę pokonała "Lady Dana 44" przepływając z Bałtyku na Pacyfik?
Po opuszczeniu 8 czerwca Sopotu żeglowaliśmy do Sankt Petersburga, skąd Newą, jeziorami Ładoga i Onega, Kanałem Bałtycko-Białomorskim dopłynęliśmy do Archangielska. Następnie płynęliśmy arktycznym szlakiem przez Morze Barentsa, Morze Łaptiewów, Cieśninę Dymitra Łaptiewa, Morze Wschodniosyberyjskie i Morze Czukockie. Po przepłynięciu Morza Beringa natknęliśmy się na silny sztorm. Przeciwny, silny wiatr i prądy morskie spychały nas z kursu przez cztery doby, uniemożliwiając żeglugę do przodu. Gdy sztorm zelżał, dotarliśmy do rosyjskiego portu Prowidienija. Nie mając możliwości kontynuowania polarnego rejsu pożeglowaliśmy do kanadyjskiego portu Vancouver, leżącego nad Pacyfikiem, do którego dotarliśmy 12 października. Byliśmy tam owacyjnie powitani przez żeglarzy polonijnych. W Kanadzie jacht pozostał na zimę. Powróciłem na niego z załogą w 2014 roku, żeby wznowić wyprawę.

Mimo lodowych barier, opóźniających waszą żeglugę, "Lady Dana 44" sforsowała bezpiecznie wody Arktyki Rosyjskiej. Jak przebiegał drugi etap tego rejsu, którego trasa prowadziła z Vancouver i przez Przejście Północno-Zachodnie i Atlantyk?
W czerwcu zeszłego roku wyruszyliśmy z Vancouver i pod koniec lipca osiągnęliśmy port Nome na Alasce, z którego 3 sierpnia wypłynęliśmy w kierunku Przejścia Północno-Zachodniego. Przepłynięcie wód okalających Arktykę Kanadyjską jest trudniejsze, niż akwenów przylegających do Arktyki Rosyjskiej. Zaraz po wpłynięciu na nie można natknąć się na barierę lodową zamykającą drogę. Na wodach Przejścia Północno-Wschodniego zagrożeniem dla jachtu również mogą być rozległe pola lodowe. Ale wówczas istnieje możliwość zawrócenia i powrotu wzdłuż brzegów wolnych od lodów. Wynika to z tego, że morza Arktyki Rosyjskiej, do których wpadają liczne rzeki syberyjskie, są cieplejsze niż wody okalające od północy Kanadę. W razie zablokowania przez lody szlaku wiodącego Przejściem Północno-Zachodnim, a zwłaszcza pokonywanego ze wschodu na zachód, jak to było w naszym przypadku, poważne zagrożenie stanowi utrata możliwości powrotu. Tym bardziej, że zalodzenie sięga tam lądu. Kiedy przepływaliśmy przejściem, pod koniec sierpnia przed cieśniną Bellota zostaliśmy uwięzieni w polu lodowym. Na szczęście wiatr z korzystnego kierunku spowodował powstanie szczelin, którymi wydostaliśmy się na wody wolne od lodu. Z czasem przywykliśmy do takich sytuacji. Tkwiąc w polach lodowych dryfowaliśmy razem z nimi po morzu, czekając spokojnie na rozluźnienie się pokrywy lodowej i uwolnienie.

Gdzie i kiedy "Lady Dana 44" zakończyła pokonywanie Przejścia Północno-Zachodniego?
Finałem drugiego etapu wyprawy było wejście jachtu 8 września do Nuuk na Grenlandii, poprzedzone przetrwaniem silnego sztormu na arktycznym Morzu Baffina. Za rufą pozostawiliśmy ponad 4 tysiące mil morskich. W drodze z Alaski do grenlandzkiego portu odwiedziliśmy Tuktoyaktuk, Cambridge Bay, Gjoa Haven, Fort Ross i Pont Inlet. Z Nuuk pożeglowaliśmy przez Atlantyk, Morze Północe i Bałtyk do Sopotu, w który "Lady Dana 44" zacumowała 28 września. W czasie dwóch etapów wyprawy jacht przepłynął w sumie powyżej 19,5 tysiąca mil morskich, w tym 9 tysięcy - po wodach polarnych.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki