Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard P. wyłudził ponad 4 mln zł. Tak działają nowocześni gangsterzy

Szymon Zięba
Według prokuratury, Ryszard P. stoi na czele szajki, która zajmowała się wyłudzeniami kredytów. Mieli naciągnąć banki na ponad 4 miliony złotych. P. jako główny podejrzany trafił do aresztu. Kilka dni temu wolność "kupił" za 100 tys. zł poręczenia - pisze Szymon Zięba

Nowoczesny gangster niemal w niczym nie przypomina tych sprzed kilkunastu lat. Według prokuratorów, obecnie przeważają przestępstwa dokonywane w białych rękawiczkach. - Bez niepotrzebnego rozlewu krwi i otwartych wojen gangów, które wstrząsały Pomorzem w latach 90. - mówi jeden z doświadczonych gdańskich śledczych.

Dziś - jak wyjaśniają funkcjonariusze - w modzie są przekręty gospodarcze i kredytowe. O budowę karuzeli obracającej tymi drugimi podejrzany jest Ryszard P.

P. to 39-letni technik elektryk, związany z nieruchomościami. Tak na życie zarabiał oficjalnie. Pod koniec sierpnia bieżącego roku trafił za kraty aresztu. Zadecydował o tym gdański sąd rejonowy, uznając, że mógł popełnić 18 przestępstw, które wówczas zarzucała mu prokuratura. Śledczy stoją na stanowisku, że ujawnili to nieoficjalne źródło dochodów P. 39-latek miał stać bowiem na czele szajki oszustów kredytowych.

Gdańska Prokuratura Apelacyjna, która nadzoruje sprawę, zatrzymanie Ryszarda P. ujawniła wraz z informacją o przedstawieniu zarzutów sześciu innym osobom. Na początku września w kręgu śledczych mówiło się o popełnieniu przez nich 43 przestępstw, naciągniętych miało zostać pięć banków, a łączna wartość oszustw kredytowych przekraczała 4 mln zł. Szajka wpadła po szeroko zakrojonej akcji funkcjonariuszy z Centralnego Biura Antykorupcyjnego i prokuratora z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

"Sprawa jest rozwojowa"

Prowadzone śledztwo dotyczy lat 2006-2011. Funkcjonariusze podkreślali jednak, że zatrzymanie siedmiu podejrzanych w tej sprawie to wierzchołek góry lodowej, a lista będzie dużo dłuższa. Na początku września w ręce śledczych wpadła kolejna osoba. Tym samym liczba podejrzanych w sprawie wzrosła do ośmiu nazwisk, a do puli wyłudzeń kredytowych doszły dwa kolejne - na 200 i 100 tys. zł. Niedługo później okazało się jednak, że i na tym zatrzymaniu wyliczanka kolejnych podejrzanych nie ma szans na zakończenie.

Dług do końca życia

Prokuratorską teorię o wierzchołku góry lodowej, którym było zatrzymanie Ryszarda P. i siedmiu pozostałych osób, potwierdzają następne etapy śledztwa.

- Został przedstawiony zarzut kolejnemu podejrzanemu w tej sprawie - poinformował niedawno prok. Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej.

Zatrzymany mężczyzna ma dziś 76 lat. Cztery lata wcześniej wziął kredyt na 70 tys. zł.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że posłużył się dokumentami poświadczającymi nieprawdę, bez których nie dostałby tego kredytu - precyzuje prok. Marciniak. I dodaje: - Wiele na to wskazuje, że do końca nie spłaci tego zobowiązania, a bank nie odzyska swoich pieniędzy.

Obecnie prowadzona jest egzekucja komornicza. Jak ustaliliśmy, na spłatę tego kredytu, komornik co miesiąc z emerytury 76-latka pobiera 620 zł.

Kredytowa karuzela

Z prokuratorskich akt wynika, że szajka, której przywódcą miał być Ryszard P., działała na zasadach karuzeli. Kredyty zaciągano posługując się sfałszowanymi dokumentami, wystawionymi przez kontrolowane przez P. (lub jego znajomych) firmy. Część zobowiązań P. miał brać na swoje nazwisko, większość - na osoby znajome albo spokrewnione. Wcześniejsze zobowiązania były spłacane środkami z później zaciągniętych kredytów. Osoby, na których nazwisko wzięto kredyty - jak tłumaczą prokuratorzy - otrzymywały od Ryszarda P. "wynagrodzenie" wypłacane co miesiąc.

- Główny podejrzany w sprawie tuż po zatrzymaniu twierdził, że nie czuje się winny - wyjaśniał niedawno prok. Marciniak. - Tłumaczył, że wprawdzie dokumenty nie były legalne, ale nikt na tym nie stracił, a banki odzyskiwały swoje pieniądze wraz z należnymi odsetkami - dodał.

Wolność za 100 tys. zł

Sąd w pierwszej instancji zdecydował jednak, że dowody zgromadzone przez śledczych są na tyle silne, a przestępstwa tak poważne, że Ryszard P. trafił za kraty aresztu. Jednak po rozpatrzeniu zażalenia, dzięki decyzji gdańskiego Sądu Okręgowego z 23 września, 39-latek wyszedł zza krat. Wolność "kupił" za 100 tys. złotych kaucji. Poręczenie majątkowe nazajutrz, po decyzji sądu, wpłacił nieznany prokuratorom mężczyzna.

- Mogła być to osoba niespokrewniona z podejrzanym, a być może był to ktoś z rodziny, jednak o innym nazwisku - mówi prok. Marciniak.

Orzeczenie wymiaru sprawiedliwości w prokuratorskich szeregach wywołało poruszenie. Śledczy nie kryją zdziwienia. Sędzia okręgówki bowiem poprzez ustalenie kaucji przyznał, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwa. Sam podejrzany na efekt dochodzenia może czekać poza więziennymi kratami.

- Jesteśmy też co najmniej zdumieni, że w ciągu jednego dnia zgłasza się osoba, która deklaruje wpłatę za podejrzanego 100 tys. zł i natychmiast tej wpłaty dokonuje - mówi prok. Mariusz Marciniak o poręczeniu majątkowym za Ryszarda P. - To tak jakby już wcześniej były przygotowane na ten cel pieniądze - dodaje.

Sprawa - jak zauważa funkcjonariusz - jest o tyle niecodzienna, że Ryszard P. podkreślał brak majątku i deklarował bardzo niskie dochody.

- Wyjaśnił, że od początku bieżącego roku zarobił około 12 tys. zł. To daje miesięczną sumę raptem ponad tysiąca złotych, a przecież z czegoś trzeba żyć - podkreśla prokurator.

Sprawa dla biegłego

Podczas przeprowadzanych w tej sprawie przeszukań, w ręce śledczych wpadła broń oraz 23 obrazy (w tym 16 ikon).
Na temat znalezisk mają wypowiedzieć się specjaliści. Broń sprawdzą biegli, a także fachowcy z Komendy Wojewódzkiej Policji. Ikonami i obrazami zajmuje się specjalnie wyznaczony ekspert. Wysłano też stosowne zapytania do Komendy Głównej Policji i do Interpolu.

- Na niektórych są napisy i pieczątki muzeów z Polski. Trzeba sprawdzić, czy ikony i obrazy nie zostały zarejestrowane przez muzea jako utracone i czy nie są zbiorami sztuki poszukiwanymi przez policję - tłumaczył po ujawnieniu znalezisk prok. Mariusz Marciniak.

Choć na razie końca sprawy karuzeli kredytowej nie widać, śledczy jak po nitce do kłębka docierają do kolejnych podejrzanych. Zatrzymanym grozi do ośmiu lat więzienia.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki