Problem przed laty wywołała Jolanta Kwaśniewska, twierdząc, że obowiązki pierwszej damy to także ciężka praca i że trzeba czasami złożyć karierę na "ołtarzu" ojczyzny. Teraz temat wrócił przy okazji przyszłej pierwszej damy Agaty Dudy, która - jak się okazuje - wraz z przenosinami do Pałacu Prezydenckiego pożegna się z pracą w szkole. I przez wszystkie lata prezydentury męża nie będzie dostawała pensji ani też nie będzie miała odprowadzanych składek do ZUS.
Sama przyszła prezydentowa tego tematu nie podjęła. Można nawet odnieść wrażenie, że to "niewolnictwo" jej się podoba. Że jest szczęśliwa z wyboru męża i z tego, że będzie pierwszą damą.
Nie przyłączę się do medialnego lamentu. Bo bycie pierwszą damą jest zaszczytem. Może pani prezydentowa traci pensję, ale za to państwo zapewnia, przepraszam za kolokwializm, wikt i opierunek całej prezydenckiej rodzinie. I to na bardzo wysokim poziomie. Poza tym jak taką pensję ustalać? Od czego miałaby zależeć, od liczby spotkań, zagranicznych wyjazdów, wygłoszonych odczytów? Aktywność pierwszych dam jest nierówna. Myślę, że w polskiej polityce za dużo mówi się o pieniądzach, a za mało o misji.
Zresztą życie pokazuje, że możemy być spokojni o byt materialny byłych już prezydentowych. Danuta Wałęsa została autorką bestsellerowych wspomnień, na których nieźle zarobiła. Jolanta Kwaśniewska prowadziła w telewizji programy o tym, jak jeść i jak się ubierać, i wydała kilka poradników. Anna Komorowska może nas w końcu czymś zaskoczy. A Agata Duda? Obiecała, że postara się być dobrą prezydentową. I tego się, na razie, trzymajmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?