Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruskie bzdury dziennikarza „Gazety Wyborczej”

Dorota Kania
Dorota Kania
Artykuły i komentarze dotyczące katastrofy smoleńskiej - ataki na ludzi, którzy mówią, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłej katastrofy, stanowią od 10 kwietnia 2010 roku pokaźną część dorobku Czuchnowskiego.
Artykuły i komentarze dotyczące katastrofy smoleńskiej - ataki na ludzi, którzy mówią, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłej katastrofy, stanowią od 10 kwietnia 2010 roku pokaźną część dorobku Czuchnowskiego. AFP/EAST NEWS
Wydawać by się mogło, że wojna za naszą granicą wpłynie na postawy dziennikarzy Agory, a zwłaszcza „Gazety Wyborczej” i przynajmniej chociaż trochę zrewidują wcześniejsze poglądy i znajomości. Była nadzieja, że wprowadzane przez nich podziały naszego społeczeństwa na dwa wrogie sobie plemiona, obrzucanie błotem wyimaginowanych przeciwników, kłamstwa na temat ludzi, których nie lubią i sięganie do mało wiarygodnych źródeł, minie lub przynajmniej przycichnie.

Czas pokazał, że ci, którzy liczyli na zmianę, byli w głębokim błędzie, a żeby się o tym przekonać, wystarczy prześledzić publikacje dotyczące bieżących spraw - od wojny na Ukrainie, Unii Europejskiej, reparacji, Pegasusa po serwis Poufna Rozmowa, za którym stoją rosyjskie służby. Warto się zatrzymać przy tej ostatniej pozycji, ponieważ ten temat jest szczególnie eksploatowany przez „Gazetę Wyborczą”, a ściślej biorąc przez jej pracownika Wojciecha Czuchnowskiego.

Oberwało się i Zełenskiemu

Nie dość, że publicysta „GW” wprost promuje „produkt informacyjny rosyjskich służb” (jak to określił Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych), to uważa, że jest to wiarygodne, bezcenne źródło wiedzy. Każdy, kto choć trochę śledzi życie polityczne i działalność rosyjskich służb w Polsce, nie ma wątpliwości, że Poufna Rozmowa, podobnie zresztą, jak tzw. afera Pegasusa, jest składnikiem rosyjskiej operacji obliczonej na zmianę rządu w Polsce. Tymczasem redaktor „Gazety Wyborczej” jako prawdę objawioną przyjmuje informacje, za którymi stoją służby Moskwy, wykazując przy tym potężną aktywność. Wystarczy przypomnieć jego kłamliwe artykuły i komentarze dotyczące katastrofy smoleńskiej - ataki na ludzi, którzy mówią, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłej katastrofy, stanowią od 10 kwietnia 2010 roku pokaźną część dorobku Czuchnowskiego. Nie oszczędził nawet prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego: „Nie ma tutaj sensu dociekać, skąd Zełenski czerpie swoje informacje. Bzdury o zamachu na samolot” napisał dziennikarz „Gazety Wyborczej”, gdy prezydent Ukrainy powiedział: „Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku z 2010 roku. Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada”.

Czuchnowski chciał współpracować z Macierewiczem

W tekstach i wpisach w mediach społecznościowych Czuchnowskiego, dotyczących katastrofy smoleńskiej dominuje rosyjska narracja: taka, jaką od 12 lat serwuje nam Władimir Putin. Obiektem ataków Czuchnowskiego jest szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz, do którego redaktor „Gazety Wyborczej” ma szczególną niechęć. Być może wynika ona z faktu, że w latach 90., kiedy był dziennikarzem konserwatywnego „Czasu Krakowskiego”, chciał współpracować z Antonim Macierewiczem, ministrem spraw wewnętrznych, jednak ta propozycja nie została przyjęta. Czuchnowski interesował się sprawą „czerwonej rtęci” - operacji byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy po 1990 roku przeszli do Urzędu Ochrony Państwa i którzy uczestniczyli w wywiezieniu teczek Lecha Wałęsy, gdzie były dowody na współpracę byłego prezydenta z komunistycznymi służbami specjalnymi.

„Poleznyj idiot"

Ilość tekstów i tweetów na temat Antoniego Macierewicza publikowanych przez Wojciecha Czuchnowskiego wskazuje na jego co najmniej lekką obsesję wobec byłego ministra. Jego pomysł powołania komisji śledczej dotyczącej likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych (Antoni Macierewicz był ich likwidatorem), rozpaczliwe próby zdezawuowania Raportu podkomisji ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej czy knajackie ataki na marszałka-seniora są nad wyraz czytelne.

Wojciech Czuchnowski w swojej narracji ma sojuszników - m.in. Romana Giertycha, który reprezentował m.in. Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego czy wielokrotnego przestępcę Zbigniewa Stonogę, który jest bohaterem pozytywnych tekstów dziennikarza „Wyborczej”. Roman Giertych w 2016 roku narzekał, że jesteśmy coraz bardziej izolowani na świecie, ponieważ mamy konflikt z Unią i z Rosją, a tuż po wybuchy wojny na jego koncie twitterowym pojawiła się rosyjska propaganda. Na początku marca na Twitterze komentował i podawał dalej kłamstwa z prorosyjskiego konta o tym, że bez zgody NATO i USA polski rząd chciał zaangażować NATO w konflikt z Rosją. Reasumując: w niektórych środowiskach ruskie bzdury padają na podatny grunt i są kolportowane dalej dzięki wątpliwej twórczości jednego czy drugiego „poleznowa idiota”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ruskie bzdury dziennikarza „Gazety Wyborczej” - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki