Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowy kontrolowane w spółdzielni Morena

Ewelina Oleksy
Fot. G. Mehring
"Szanowni Państwo, uprzejmie informujemy, że z uwagi na dbałość o jakość obsługi rozmowy z Państwem będą nagrywane" - to nie cytat z komedii Stanisława Barei, tylko informacja zaadresowana do mieszkańców spółdzielni mieszkaniowej Morena. Zarząd spółdzielni w używaniu dyktafonu podczas wizyt lokatorów nic dziwnego nie widzi. Za to nagrywani nie kryją oburzenia.

- To totalny absurd ! Gdy tylko zobaczyłam tę kartkę, nalepioną na drzwiach, pomyślałam, że kłania się nam PRL - denerwuje się pani Elżbieta z Moreny. Zaskoczenie przeżyła, gdy chciała uregulować rachunki w dziale rozliczeń mediów.

- Nie zgodziłam się na żadne nagrywanie, ale pracownica tego działu poinformowała mnie, że to ona decyduje, kogo nagrywa, a kogo nie - opowiada pani Elżbieta. - Na następną wizytę sama wzięłam dyktafon, bo skoro oni mogą nas nagrywać, to my ich też. Ale panie z pokoju uciekły - relacjonuje kobieta. Mieszkańcy Moreny nie szczędzą akcji nagrywania ostrych słów. - Wobec takich idiotycznych posunięć zarządu nie można być obojętnym. Tym bardziej że nie wiemy, co z nagraniami dzieje się dalej - mówi pan Jan.

Jak tłumaczy Eugeniusz Głogowski, wiceprezes LWSM Morena, decyzja o możliwości nagrywania rozmów z lokatorami została podjęta dlatego, że wielu z nich podczas wizyt w spółdzielni nie przebiera w słowach. Dawniej na Morenie na świadków trudnych rozmów urzędnicy wzywali swoich współpracowników. Teraz rolę świadka spełnia dyktafon.

- Czasami dochodzi do kłótni. Wtedy zdarza się, że mieszkańcy używają obraźliwych słów i naruszają godność osobistą pracowników. Oni też mają swoje prawa i nie życzą sobie, żeby ktoś ich wyzywał - tłumaczy Głogowski. - Jeśli rozmowa przebiega w normalnym tonie, nie ma mowy o nagrywaniu - zapewnia. - Dyktafon jest włączany dopiero, gdy dochodzi do zaostrzenia sytuacji i zaczyna ona przybierać nerwowy obrót. Wtedy pracownik informuje, że będzie to nagrywał w celu dokumentacji.
Po co spółdzielni nagrania? Po to, by w razie konfliktu na linii pracownik - lokator zarząd nie miał wątpliwości, kto kłamie.

- Wiele razy było tak, że przychodziły do mnie dwie strony i każda to samo zdarzenie przedstawiała inaczej. Dzięki nagraniom rozmowę można odtworzyć i usłyszeć,jak rzeczywiście było - przekonuje Głogowski. I podkreśla, że nagrania to pożytek zarówno dla spółdzielców, jak i lokatorów.
- Zawsze może być tak, że to pracownika poniosą nerwy i nie zachowa się jak trzeba. To ważne, że możemy usłyszeć, jak odnosi się do klienta - podkreśla Głogowski.


W innych gdańskich spółdzielniach mieszkaniowych takich praktyk jak na Morenie nie ma.

- U nas nikt nikogo nie nagrywa i na razie nawet takiej możliwości nie rozważamy - zapewnia Mieczysław Jabłoński, wiceprezes SM Żabianka. - Choć prywatnie uważam, że to dobry pomysł na zdyscyplinowanie awanturujących się lokatorów - zaznacza.
Elżbieta Piotrowska, p.o. prezes SM Chełm, na wieść o nagrywaniu lokatorów nie kryje śmiechu. - To nie jest żadna metoda na mieszkańców awanturujących się z pracownikami. Nie ma wyjścia, takich trzeba po prostu wysłuchać - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki