Pracownicy PKS są zbulwersowani. Przerwali milczenie po ostatniej wpadce ich kolegów. Pracowali oni pod wpływem alkoholu. W grupie tej był szef zakładowej Solidarności. Żadna z tych osób nie została zwolniona. Prezes dał im drugą szansę. - Tak przynajmniej mówił oficjalnie, ale my znamy drugie dno. Nie chodzi o szefa związku, bo jego prezes z chęcią by wyrzucił. Chodzi o brygadzistę ze stacji diagnostycznej. On był najbardziej pijany (1,3 promila), ale nie mógł być zwolniony, bo to szwagier jednego z wysokich przedstawicieli bytowskiego wymiaru sprawiedliwości - ujawnia nasz rozmówca [imię i nazwisko do wiadomości redakcji].
- To dzięki niemu cała czwórka ocaliła stanowiska, bo jakby to wyglądało, gdyby prezes zwolnił trzech, a jednego zostawił?
Co ciekawe, brygadzista złapany na pijaństwie raz pracę już stracił, i to niedawno. - W maju wraz z szeregowym pracownikiem wpadł na przywłaszczaniu sobie bonów na 5 litrów paliwa, które prezes wprowadził dla klientów stacji diagnostycznej i warsztatu - opowiada nasz rozmówca.
Kara była, bo obaj panowie zostali zwolnieni dyscyplinarnie, jednak brygadzista krótko później został… ponownie zatrudniony. Jego kolega powrotu do firmy nie miał. - Jeśli chodzi o sprawę z bonami na paliwo, to była taka sytuacja. Wypowiedziano stosunek pracy obu tym panom - przyznaje prezes Leszek Waszkiewicz.
Gdy pytamy go, dlaczego przywrócił brygadzistę, a drugiego zwolnionego nie, odpowiada, że… - To wewnętrzne sprawy firmy. Nie muszę się tłumaczyć, dlaczego przyjmuję kogoś do pracy i po jakim czasie. To sprawy objęte tajemnicą danych osobowych - odpowiada Waszkiewicz.
Gdy informujemy go wprost, że według pracowników wpływ na postępowanie wobec brygadzisty mają jego powiązania z przedstawicielem organów sprawiedliwości, prezes denerwuje się. - Ja tych wszystkich bzdur nie będę komentował - ucina.
Prezes nie chce też powiedzieć, dlaczego brygadzista pozostał bez kary po alkoholowej wpadce, drugiej w ciągu trzech miesięcy, bo sprawa bonów była w maju, a pijani pracownicy w lipcu.
- Zachowanie prezesa jest bardzo dziwne, szczególnie z uwagi na odpowiedzialność, jaka spoczywa na brygadziście. On zatwierdza badania techniczne samochodów w naszej stacji diagnostycznej. Ciekaw jestem, czy prezes wziął pod uwagę to, że człowiek mający w organizmie 1,3 promila mógł tego dnia wypuścić na drogę niesprawny pojazd - komentuje nasz informator. - To tak, jakby mnie przyjmował pijany lekarz - dodaje.
Prezes Waszkiewicz stara się mnożyć powody, dla których brygadzista mógł nie zatwierdzać badań technicznych będąc pod wpływem alkoholu.
- Ja nie wiem, czy on spożył alkohol 5 minut, minutę czy 2 godziny przed wykryciem tej sprawy. Poza tym wszystkich brudów nie mam zamiaru komentować - mówi szef spółki.
Skontaktowaliśmy się z brygadzistą. - Prawda jest nieco inna niż to, co mówią pracownicy. Takie jest moje zdanie - mówi. - Jeśli chodzi o rodzinne powiązania to może jestem, a może nie jestem, szwagrem wspomnianej osoby. Czy to istotne? Jeśli chodzi o zatwierdzanie badań samochodów to zawsze tego nie robię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?