Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerowa historia słupskiego regionu na unikatowych zdjęciach

Ireneusz Wojtkiewicz
Przez wiele dziesięcioleci sklep rowerowy na ul. Grodzkiej był jedyny w mieście, a taką wystawą kusił w marcu 1982 r.
Przez wiele dziesięcioleci sklep rowerowy na ul. Grodzkiej był jedyny w mieście, a taką wystawą kusił w marcu 1982 r. Ireneusz Wojtkiiewicz
Do tego wypadu w przeszłość środkowopomorskiego regionu zainspirowały obrazy pewnego słupskiego cyklisty i wydawane przez niego dźwięki - dużo głośniejsze niż rowerowe dzwonki.

Był sobie taki rzemieślnik – domokrążca, który wykorzystywał rower jednocześnie jako środek transportu oraz ostrzałkę noży i nożyczek. Swoje przybycie i gotowość świadczenia usług oznajmiał bijąc młotkiem w stalową obręcz sporego, tocznego łożyska. Dźwięki nie do zapomnienia. Przy jego mobilnym warsztacie ustawiały się kolejki.

Fotograficzny obraz tego fachowca na rowerze utrwaliłem 35 lat temu, ale takich objazdowych szlifierzy widywałem w Słupsku dużo wcześniej. Jako szkrab byłem zafascynowany snopem iskier powstających na tarczy szlifierskiej, napędzanej jak rower – nogami za pomocą zamontowanej na rowerze przekładni pasowej. Były to czasy sprzed prawie pół wieku, kiedy w użytkowaniu było jeszcze wiele rowerów przedwojennej, niemieckiej produkcji oraz radzieckiej.

Rower, był wówczas pojazdem pożądania, zanim przez jakiś czas - najpewniej na przełomie lat 60. i 70. minionego stulecia – uznawano go jako symbol ubóstwa. Mimo to istniejący „od zawsze” przy ul. Grodzkiej 10 sklep rowerowy nie świecił pustkami. Przez wiele dziesięcioleci był to jedyny w Słupsku sklep rowerowy, funkcjonujący kolejno pod szyldami zarówno handlu uspołecznionego jak i prywatnego, kierowany też „od zawsze” przez Stefana Margasa, cenionego przez rowerzystów fachowca – handlowca. Sklep ten był dla rowerzystów, a potem także dla motorowerzystów, swoistym miejscem kultowym. Stąd wyjechały tysiące rowerów, tutaj zakupiono mnóstwo części zamiennych i akcesoriów. Tędy przetoczyły się mody na składaki, mające wielki popyt jako prezenty komunijne, oraz „górale”, które zdobywały rynek już jako towar ze sklepu o nowej nazwie „Row-Mot”, a wciąż pod tym samym kierownictwem.

W latach 90., gdy zza oceanu i Dalekiego Wschodu przyszła moda na rowery terenowe zwane „góralami”, handel rowerami wyległ na słupskie ulice i to w wielu miejscach. Ba, w Bytowie ruszyła Fabryka Rowerów „Kołaszewski”, która z roku na rok zwiększała produkcję i swoją ofertę. Rower jako jednośladowy pojazd codziennego użytku znowu wracał do łask. Wcześniej zapisał się w pamięci jako znakomity środek dojazdu uczniów do szkół, dowozu dzieci do przedszkoli, wspomniany już warsztat ostrzenia domowego sprzętu oraz jako pojazd służący dojazdom do pracy, czy listonoszom do rozwożenia poczty.

Sport rowerowy nie tracił na popularności, co było widać m.in. na organizowanych w latach 70. w Słupsku i okolicach wyścigach kolarskich – szosowych i terenowych. Dużym zainteresowaniem cieszyły się cyrkowe popisy rowerowe, które zapewne mają do dziś swoich zwolenników – użytkowników tzw. pump tracków w Parku Kultury i Wypoczynku nad Słupią.

Wspominając prekursorów kwalifikowanej turystyki rowerowej, promujących walory turystyczne i przyrodnicze Pomorza Środkowego, wiele zasług w tym względzie trzeba przypisać Związkowi Harcerstwa Polskiego. Dokładniej drużynom starszych harcerzy, użytkujących stare rowery i własnoręcznie przystosowany do nich osprzęt turystyczny. Indywidualna turystyka rowerowa miała swoje początki także w latach 70. i 80. kiedy na nadmorskich szlakach widywało się małe grupki cyklistów, nieraz w rodzinnym gronie i co stale zyskuje na popularności.

Mamy jako „Głos Pomorza” niemały udział w popularyzacji różnego typu imprez rowerowych, które są także tematem tych wspomnień. To przede wszystkim doroczne wyścigi rowerkowe dla dzieci i młodzieży. Było już 46 edycji, niegdysiejsi cykliści są dziś rodzicami lub nawet dziadkami uczestników obecnych imprez rowerowych. Na razie przypominamy jedną z nich, zorganizowaną w 1975 roku na boisku niegdysiejszego Technikum Rolniczego przy ul. Szczecińskiej. Było już bardzo rojno, a wieloletnia tradycja tej imprezy dopiero się zaczynała.

300- osobowa gromada dziewczynek i chłopców pojawiła się  w sobotę na Stadionie 650-lecia w Słupsku, aby wziąć udział w 46. Zawodach Rowerkowych "Głosu Pomorza". Pogoda im dopisała, a emocji nie brakowało.   Tym razem konkurowali ze sobą dziewczęta i chłopcy w wieku od 3 do  lat.  Najpierw na swoje trasy wyjechały najmłodsze dzieci, po nich kolejne roczniki. W każdym roczniku pierwsze jechały  dziewczynki, a dopiero po nich ścigali chłopcy. Jak zwykle dopingowali ich rodzice, rodzeństwo, a czasem  i  inni członkowie rodzin. Emocje były wielki. Na szczęście obyło się bez wielkich kraks rowerowych, a lekkimi otarciami szybko zajęła się  służba pielęgniarska. Stojąca na stadionie karetka pogotowia nie musiała  jechać do szpitala. Dopisała  pogoda i nasi partnerzy, którzy przygotowali swoje niespodzianki:  firma  Movie (dawniej : Morpol)  zaprosiła dzieci i rodziców do bezpłatnego kosztowania przekąsek z ryb, jak co roku  każde startujące w wyścigach dziecko mogło  zjeść lody firmy Jaś, a przedstawiciele firmy Skoda Krotowski-Cichy demonstrowali, jak prawidłowo należy montować rower na samochodzie i ufundowali  rownież swoje nagrody. Tradycyjnie były również punkty znakowania rowerów, policjanci zaprezentowali  swoje radiowozy i motocykle, a dzieci mogły bezpłatnie korzystać z dmuchanych  urządzeń do wdrapywania się na górę i zjeżdżania  oraz  bawiły się  z animatorami. Swoje stoisko przygotował także  Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, który zachęcał do korzystania z kilku swoich symulatorów.Imprezę otworzył Krzysztof Nałęcz, redaktor "Głosu Pomorza",  Na miejscu można było kupić aktualne wydanie „Głosu Pomorza” i wygrać nagrody, m.in. kosmetyki, książki, przyprawy i asortyment przydatny podczas grillowania i rodzinnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. Dzieci z drobnymi upominkami chętnie stawały na podium, a dziadkowie często opowiadali o tym, że sami kiedyś brali udział w Zawodach Rowerkowych "Głosu Pomorza".

46. Dziecięce Zawody Rowerowe Głosu Pomorza w Słupsku [zdjęcia]

Jak bardzo zyskiwała na popularności indywidualna i zbiorowa turystyka rowerowa, przekonaliśmy się sami jako inicjatorzy i współorganizatorzy letnich, ogólnopolskich rajdów rowerowych szlakami „zwiniętych torów”. To znaczy szlakami rozgrabionych po wojnie poniemieckich linii kolejowych, łączących niegdyś Słupsk z Ustką i Smołdzinem przez stacje Gabel i Komnino oraz z Dębnicą Kaszubską i Budowem. Odkrywanie tych tras w terenie i popularyzowanie ich było dziełem, którego dokonaliśmy wspólnie z klubami turystyki rowerowej STS „Ustka” oraz „Słupia” w Słupsku. Patronowaliśmy ponadto pierwszym edycjom rajdów szlakami „zwiniętych torów”, zainaugurowanych w 1996 r., na których potem bywało nawet po pól tysiąca turystów – cyklistów. Tegorocznego lata ta impreza doczekała 22 edycji.

Pod naszym patronatem zorganizowano w 1998 r. pierwszą wyprawę rowerową na duńską wyspę Bornholm. To zapewne zadecydowało o otwarciu rok później stałego, sezonowego połączenia promowego Ustki z Bornholmem, czym rowerzyści byli zachwyceni. Szkoda że ta linia nie funkcjonuje do dziś.

Przyszło nam propagować tworzenie w środkowopomorskim regionie nowych tras rowerowych. Słupsk doczekał połączeń rowerowo – pieszych z Bierkowem, Krępą Słupskiem, Redzikowem, a ostatnio z Głobinem. Z tychże miejscowości możemy pojechać znacznie dalej w różnych kierunkach. Niestety, nie wprost ku morzu do Ustki, bo prowadząca tam DK21 nie jest ani bezpieczna, ani przyjazna dla rowerzystów. Ścieżkę rowerową, biegnącą równolegle, będzie miała za trzy – cztery lata, jak dobrze pójdzie przebudowa DK21. Tymczasem jej obecny przebieg przez Słupsk jako ring miejski, pozostawia wiele do życzenia. Dość wymienić prawie kilometrową dziurę w infrastrukturze traktów rowerowo – pieszych, pomiędzy wylotem z miasta na ul. Poznańskiej a wjazdem do podmiejskiej Kobylnicy.

Przerwa ta istnieje co najmniej od 1995 roku, kiedy to ówczesny wójt gminy Kobylnica Jerzy Makarow doprowadził do przebudowy ul. Głównej w tejże wsi, uspokojenia ruchu i wykonania ścieżek rowerowych, które z czasem dociągnięto do Łosina. Słupsk niestety nie dociągnął do Kobylnicy i od ponad 20 lat jest tu bardziej prowincjonalnie niż w przyległej wsi. A wydawało się, że rok 2002, kiedy znakowano symbolami rowerów nową trasę rowerową wzdłuż ul. Kołłątaja w Słupsku, to początek końca przerw między śródmieściem a trasami rowerowymi na południe. Jak widać, nie czas na fajrant. Czas na wspomniany na wstępie dzwon, ale ostrzegawczy.

Zobacz także: Rowerowe wyścigi Głosu Pomorza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Rowerowa historia słupskiego regionu na unikatowych zdjęciach - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki