Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosjanie utknęli na przejściu w Gronowie, bo chcą aut z Unii

Anna Szałkowska
Niektórzy kierowcy koczują na przejściu od kilku dni
Niektórzy kierowcy koczują na przejściu od kilku dni Anna Arent-Mendyk
Na przejściu granicznym z Obwodem Kaliningradzkim w Gronowie k. Braniewa w niedzielę stało ok. 100 samochodów, w których na odprawę czekali Rosjanie. W Wigilię było ich 160, w drugi dzień świąt 130. Wszystko przez podwyżkę cła na sprowadzane samochody, do jakiej dojdzie w Rosji.

- Sytuacja się poprawia - mówi Anna Mauch z Warmińsko-Mazurskiej Straży Granicznej. - Rosyjscy celnicy w dobę odprawili 60 aut. Część oczekujących samochodów ma rosyjskie tablice, większość Rosjan próbuje jednak wjechać do kraju z pojazdami kupionymi w UE, głównie w Niemczech. Chcą zdążyć przed 11 stycznia, bo w Rosji tego dnia wzrasta cło na sprowadzane auta.

Zdążyć przed podwyżką chce też Władimir Własow, którego mercedes stoi w kolejce jako pierwszy. - Czekam już pięć dni i nocy - mówi mieszkaniec Kaliningradu.
- Moskwa robi na złość Kaliningradowi - denerwuje się kierowca srebrnego mercedesa. - Rosyjscy celnicy celowo zwalniają tempo, aby przypodobać się Putinowi.

Namalowane na białych tablicach czerwone napisy ustawione przed granicą nie pozostawiają złudzeń, co do samopoczucia koczujących tutaj Rosjan: "Nie dyktaturze Putina", "Kaliningradzcy celnicy sabotażyści" - można przeczytać po polskiej stronie. Jednak do prasy wolą się nie wypowiadać, chyba że bez podawania nazwisk.

Dla wielu z tych ludzi handel zagranicznymi wozami to praca. Za przywiezienie auta zarabiają - jak mówią jedni - 150, według innych nawet 600 euro. Do tej pory odbywało się to bez problemów. Kolejki na granicy codziennością stały się dopiero od kilku tygodni.
- Więcej samochodów zaczęło się gromadzić pod koniec listopada - wyjaśnia pan Witold, który prowadzi bar niedaleko przejścia. - Sporo osób do nas przychodzi, bo mamy rosyjską telewizję, więc na bieżąco słuchają, co się u nich dzieje.

- Przez kilka dni poszło mi dziewięć rolek papieru toaletowego, trzy butelki płynnego mydła, a ręczników papierowych już nawet nie liczę - tłumaczy Jolanta Tabaczkiewicz, właścicielka innego pobliskiego baru. - To wszystko efekt korzystania przez kolejkowiczów z naszej toalety. Część zapłaci tę złotówkę, ale przecież nie odmówię tym, którzy nie mają.

Kolejka na granicy stała się egzaminem na nadwątloną przyjaźń polsko-rosyjską. Bo chociaż w autach widać drogi sprzęt elektroniczny, zwykłe umycie i korzystanie z toalety staje się luksusem.
- O tych ludziach dowiedziałam się, kiedy przyjechałam na pasterkę do rodziny - opowiada Urszula Nadolska z Elbląga. - Od tego czasu przyjeżdżam pomagać codziennie. Cieszę się, bo nie widzę osób, które stały w niedzielę. Czyli kolejka się ruszyła.

W święta z pomocą - jak sam mówi - ruszył też Gustaw Wiliński ze Szczecina, członek Międzynarodowego Kongresu Przedsiębiorców i Pracodawców w Rosji. Banery z jego podobizną wiszą tuż przed granicą. - Powiesiłem je, bo chcę pomóc Rosjanom - tłumaczy. Pomagali też samorządowcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki