Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romuald Lipko nie żyje. Muzyka wspomina Daniel Wolak: Przez wszystkie lata, jak znałem Romka, bardzo pilnował tych swoich spraw zdrowotnych

Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Romuald Lipko nie żyje. Legendarny współtwórca Budki Suflera zmarł na nowotwór. Miał 69 lat.
Romuald Lipko nie żyje. Legendarny współtwórca Budki Suflera zmarł na nowotwór. Miał 69 lat. Archiwum
Na początku to jego bałem najbardziej z nich wszystkich. Sprawiał wrażenie człowieka takiego... o dwie półki wyżej od innych - Romualda Lipkę wspomina Daniel Wolak, wieloletni administrator strony internetowej Budki Suflera.

Jak doszło do tego, że zostałeś administratorem strony Budki Suflera?
W 2000 roku założyłem nieoficjalną stronę Budki Suflera - czysto fanowską, trochę w kontrze do tej oficjalnej, na której za dużo się nie działo. Kiedy Budka odeszła z firmy Abra, została bez strony internetowej, ja wykorzystałem ten moment i zaproponowałem im swoje usługi. Nie dość, że się zgodzili, to – czego się nie spodziewałem - oferowali mi jeszcze za to zapłatę. Tak to się zaczęło i trwało 14 lat. Myślę że ta współpraca opłaciła się zarówno mnie, bo zyskałem duże doświadczenie zawodowe, jak i im, bo mieli do obsługi strony gościa, który nie dość, że był fanem, to jeszcze znał się na tym, co robił.

To znaczy, że najpierw byłeś fanem Budki?
Tak, od czwartego roku życia. Tata miał płytę Budki Suflera, taką z helikopterem na okładce i puszczał ją na okrągło na statku, którym pływaliśmy po Zalewie Wiślanym. Pasażerowie się zmieniali, więc im to nie przeszkadzało, a mi już weszło w krew. Śpiewałem: „znowu w nocy mi nie wyszło”. Nie wiem dlaczego „w nocy”, powinno być „w życiu”.

Którego z członków zespołu poznałeś jako pierwszego?
Pisałem do Mietka Jureckiego, bo był tam jedyną osobą, która ogarniała internet. Krzysiek Cugowski jest antykomputerowy. Tomek Zeliszewski, jako że był menedżerem, ewentualnie czasami odbierał e-maila, ale najbardziej aktywnym w internecie członkiem zespołu zawsze był Mietek. I on pokazał reszcie chłopaków, jak ta moja nieoficjalna strona wyglądała, jaka była przebogata. Było na niej bardzo dużo artykułów, które sam przepisywałem z różnych gazet, zdjęć, więc im się to bardzo spodobało. Potem było spotkanie z Tomkiem Zeliszewskim w Sopocie na Monciaku, bodajże w „Pudlu”. Umówiliśmy się na pierogi i piwo, i tam się dogadaliśmy.

Romuald Lipko też „nie ogarniał” internetu?
Dopiero później okazało się, że pasjonują go nowoczesne technologie, ale się z tym nie afiszował. Zawsze miał najnowszego iPhona, co chwila tam coś zmieniał...

Twoje pierwsze z nim spotkanie...
Na początku to jego bałem się najbardziej z nich wszystkich. Sprawiał wrażenie człowieka takiego... o dwie półki wyżej od innych. Ale on szybko skrócił ten dystans. Jeżeli kogoś lubił, błyskawicznie przechodził „na ty”. Był bardzo bezpośredni, nie owijał w bawełnę. Naprawdę fajny człowiek. Jak teraz przewijam Facebooka w komórce, to mam tam z kilkuset tak zwanych znajomych. I niektórych bym nawet nie podejrzewał, że ta śmierć ich obejdzie, a widzę: tu zdjęcie, tu wspomnienie, tu jakiś komentarz... To był muzyk, który naprawdę wywarł duże duże piętno na polskiej muzyce.

Zetknąłem się kiedyś taką opinią, że niemal wszyscy polscy muzycy rockowi zrzynają z któregoś wykonawców zagranicznych. Ale Lipko robi to inteligentniej, w taki sposób że trudno powiedzieć od kogo zrzyna.
Można posłuchać piosenek „Moonlight Shadow” Mike'a Oldfielda i „Malinowy król” Budki z Urszulą, które są do siebie bardzo podobne, jeśli chodzi o linię melodyczną. Kiedyś jednak Jerzy Janiszewski, lubelski dziennikarz, który „wynalazł” Budkę Suflera i mocno ją promował, mówił że „Malinowy król” był napisany dla Izy Trojanowskiej na jej drugą płytę, której jednak ona już z Budką nie nagrała. I ten numer przeszedł na Urszulę. Jeśli spojrzeć w kalendarz, to Urszula go nagrała już po Oldfieldzie, ale jeżeli wierzyć Janiszewskiemu, to powstał on przed wersją Oldfielda. Pamiętam też, że jedna z gazet napisała, że „Takie tango” jest plagiatem i potem, wyrokiem sądu musiała za to zapłacić straszne pieniądze na cel charytatywny. Więc owszem, taka opinia krąży, ale nigdy nie udowodniono Lipce naśladownictwa. Poza tym on był niesłychanie płodnym autorem. Zawsze mówił, że ma szuflady pełne piosenek. A już szczególnie niesamowity był jego talent tworzenia dla kobiet. Dla jakiej pani by nie napisał, Zdzisławy Sośnickiej, Ireny Santor, Maryli Rodowicz, to zawsze było to coś szczególnego. O Annie Jantar już nie wspominając. Gdyby nie jej tragiczna śmieć, to myślę że Izabela Trojanowska mogłaby nie zrobić takiej kariery, bo sporo „jej” piosenek, napisanych było dla Jantar.

Jak kształtowały się relacje między członkami zespołu? Lipko niewątpliwie był tam główną siłą sprawczą, przede wszystkim jako kompozytor.
Tak. A po odejściu Krzysztofa Cugowskiego z zespołu w 1978 roku, został jedynym liderem. Miał wpływ na wszystko i choć zawsze mieli jakiegoś menadżera, generalnie bez akceptacji Romka nic się nie mogło wydarzyć. Potem, kiedy Cugowski wrócił do Budki, Romek trochę się „posunął”, ustąpił Krzyśkowi nieco miejsca. Niemniej każda płyta, którą Budka Suflera wydała była od początku do końca produkowana przez Romka. Krzysiek miał jedynie wpływ na teksty i „gonił” tekściarzy, żądając zmian, jeśli z czymś, co napisali się nie zgadzał. Muzycznie w zespole od 1978 roku niepodzielnie rządził Romek Lipko.

Który moment waszej współpracy wspominasz szczególnie?
Zbliżało się 30-lecie istnienia Budki i z tej okazji przygotowali 20-płytowy leksykon, którego uzupełnieniem miał był rodzaj multimedialnej encyklopedii o zespole. Poprosili mnie bym to ja ją przygotował. Wiedziałem, że napisanie historii Budki Suflera nie będzie proste, bo każdy z nich ma na ten temat inne zdanie, inaczej się pozycjonuje, jeżeli chodzi o zasługi w zespole. Wymyśliłem więc, że każdy z nich opowie mi swoją historię zespołu, odpowiadając na ten sam zestaw pytań. W ten sposób powstała ośmiogodzinna audio-opowieść o zespole, która sprzedała się w 80 tysiącach egzemplarzy i wszystkim się naprawdę podobała. To było w pewnym sensie zwieńczenie mojej pracy dla nich.

Ta ostatnia trasa Budki Suflera, reaktywowanej już bez Cugowskiego, to miało być pożegnanie Lipki z fanami w związku z postępującą chorobą?
Nie, Romek dowiedział się o chorobie już po tym, jak ogłoszono pomysł reaktywacji i zaplanowano trasę. Ostatecznie zresztą niezbyt udaną. Z zaplanowanych siedmiu koncertów odbyło się pięć. Coś nie zagrało, bo ludzie na to nie przyszli. Na tym naszym koncercie w Ergo Arenie, pojawiło się tylko trzy i pół tysiąca słuchaczy. A w Lublinie bilety w ogóle się nie sprzedały i musieli odwołać koncert. Myślę, że Romek to bardzo przeżywał: u siebie, w jego mieście, to nie wypaliło. Potem ogłoszono jeszcze zapowiedź kolejnej klubowej trasy: „Za ostatni grosz”. Dziś jednak [w piątek, dzień śmierci Romualda Lipki – red.] wszystkie koncerty zostały anulowane. Wydaje mi się więc, że temat Budka Suflera skończył się raz na zawsze.

Jak zareagowałeś na wieść o jego chorobie?
Byłem zaskoczony. Przez wszystkie lata, jak znałem Romka, bardzo pilnował tych swoich spraw zdrowotnych. Głowę miał zawsze pełną pomysłów, a żeby je realizować chciał być zdrowym. Jak tylko się źle poczuł, od razu wsiadał w samochód, jechał do lekarza i badał się na wszystkie możliwe sposoby. A tutaj chyba coś przegapił? Najpierw trafił do szpitala na Saszerów w Warszawie. Tam jednak powiedzieli, że jedyne miejsce, gdzie mogą mu pomóc to specjalistyczna klinika w Magdeburgu. Do września starał się o przeszczep, ale okazało się, że nie ma na to szans.

Kiedy widziałeś się z nim po raz ostatni?
Chciałem się z nim spotkać w Ergo Arenie po ostatnim koncercie, ale tak się źle czuł, że nie wpuszczał nikogo do garderoby, a ja nie naciskałem. Dostałem tylko autograf na płycie z pastorałkami, którą wydał. Więc w sumie ostatni raz widzieliśmy się w Krakowie, w listopadzie 2017 roku, na zlocie fanów Budki Suflera przy okazji wydania biografii. Romek naprawdę był w świetnej formie, miał cięty dowcip. Nie było jeszcze mowy o tym, żeby reaktywować Budkę, ale wszyscy muzycy byli na tej promocji książki, i wszyscy ze sobą dobrze współpracowali. Pod koniec trochę się towarzysko między Romkiem i Krzyśkiem [Cugowskim – red.] popsuło, ale wiem, że się pogodzili w ostatnich dniach. Krzysiek był podobno u Romka w szpitalu. Oni się znali od siódmego roku życia, a teraz mają po 70. Wydaje mi się, że po tylu latach, to o pierdoły nie warto się kłócić. Finał zawsze jest ten sam.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki