Rolnicy z powiatów nowodworskiego**oraz malborskiego** chcieli, jak sami to określili, „wykrzyczeć” swój sprzeciw w czasie licytacji komorniczej około 460 hektarów żyznej, żuławskiej ziemi. Miało do niej dojść wczoraj w malborskim sądzie. Rolnicy uważają, że wspomniana ziemia powinna, zgodnie z ustawą o ochronie ustroju rolnego, przejść w posiadanie Agencji Nieruchomości Rolnych, a następnie za jej pośrednictwem trafić w ręce miejscowych plantatorów, np. na zasadzie dzierżawy.
Chodzi o areał w okolicach miejscowości Stawiec, który należał do prywatnego przedsiębiorcy (zaginął wiele lat temu we Włoszech). Ziemia należała wcześniej do Skarbu Państwa, jest obciążona zaległościami finansowymi m.in. wobec ANR - właściciel nie spłacał rat za zakup.
Czytaj też: Rolnicy z Powiśla i Żuław będą uprawiać konopie
Protestujący rolnicy powołują się na nowelizację ustawy o ochronie ustroju rolnego, która weszła w życie w maju ubiegłego roku. Ma ona m.in. nie dopuszczać do transferu polskiej ziemi rolniczej w ręce obcego kapitału. - To powinna być ziemia Skarbu Państwa, ANR-u, dokładnie dla takich sytuacji powstała właśnie ustawa o ochronie ustroju rolnego - mówi o sprawie gruntów ze Stawca Andrzej Sobociński, rolnik z powiatu nowodworskiego, członek Pomorskiej Izby Rolniczej. - Zakłada ona, że ziemia rolna w Polsce powinna trafiać do polskich rolników i że każdy polski rolnik ma takie samo prawo się o nią starać.
- W związku z tym, że w tej sprawie nie ma zastosowania ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego po nowelizacji [z maja 2016 r. - red.], komornik będzie przeprowadzał licytację „na starych zasadach” - ripostuje jednak Adam Struziak z biura rzecznika prasowego ANR.
Dlaczego? Chodzi o to, że sprawa ziemi ze Stawca ma swój początek jeszcze na początku lat dwutysięcznych. Zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego, wobec takich odległych czasowo spraw znowelizowane przepisy ustawy o ochronie ustroju rolnego nie mogą mieć zastosowania. To jednak nie wszystko, bo rolnicy nie zgadzają się także z tym, że komornik wystawił ziemię jako całość (cena wywoławcza to 14 mln zł) i że do licytacji zgłosił się tylko jeden podmiot, który na dodatek nie dostał pozytywnej opinii Pomorskiej Izby Rolniczej, a dokument taki jest potrzebny przy obrocie gruntami rolnymi. - Wyjściem byłby podział ziemi na mniejsze, np. 50-hektarowe areały i licytacja pomiędzy zainteresowanych miejscowych rolników - podkreśla Sobociński. - Chodzi o równe szanse.
Do protestu jednak nie doszło. Otrzymaliśmy informację z ANR, że licytacja została przełożona na 23 sierpnia. - Będziemy tej sprawy pilnować - mówi Sobociński. - Jeśli będzie trzeba, to pojawimy się w sądzie 23 sierpnia, bo nie możemy pozwolić na taki skandal. Już zresztą napisaliśmy o pomoc w tej sprawie do ministra rolnictwa i ANR.
Dodajmy, że ziemia na Żuławach jest niezwykle cenna, poza tym, z uwagi na ograniczenia regionu, nie ma jej wiele. To jedne z najlepszych, najżyźniejszych gleb w Polsce, ich wartość osiąga na rynku wtórnym nawet 70-80 tys. zł za hektar. To znakomita inwestycja, dlatego przed wejściem nowelizacji ustawy o ochronie ustroju rolnego kupowało ją wielu przedsiębiorców, także zagranicznych.
Protestowali przeciw temu miejscowi rolnicy, którzy chcieli rozwijać, powiększać swoje gospodarstwa. Skarżyli się, że albo areałów dla nich nie starcza, albo nie są w stanie konkurować w zakupie z podmiotami zagranicznymi. Cztery lata temu starali się o dzierżawę gruntów na Żuławach z zasobów Banku Gospodarstwa Krajowego. Bezskutecznie. Zdeterminowani gospodarze, aby walczyć o równe szanse, chcieli nawet uruchomić związek zawodowy rolników żuławskich.
Tomasz Chudzyński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?