Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinne strony pani Steinbach

Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Erika Steinbach może oczywiście przyjeżdżać do Polski. Może przyjeżdżać do Rumi, gdzie się urodziła w 1943 roku, gdy Rumia wraz z resztą Polski była okupowana przez Niemców. Ojciec Eriki Steinbach był okupantem, żołnierzem wrogiej armii i naprawiał na tamtejszym lotnisku samoloty z czarnymi krzyżami na skrzydłach.

Przed wojną w Rumi nie mieszkał ani on, ani jego żona, ani ich rodzice, ani dziadkowie, nie są to więc żadne "rodzinne strony" Eriki Steinbach, jak bezmyślnie piszą niektórzy polscy dziennikarze. Można było zrozumieć tęsknotę hrabiny Marion Dönhoff do Prus Wschodnich, w których od pokoleń żyli jej przodkowie. Dla niej rzeczywiście majątek pod Königsbergiem, w którym się wychowała, to były strony rodzinne. Można zrozumieć Niemców zasiedziałych od pokoleń w Elbing czy w Danzig. Ale w przypadku Eriki Steinbach to po prostu nonsens.

Pomorze: Erika Steinbach przyjęła petycję od niewidomej ofiary wojny

Usłyszeliśmy, że mama jej opowiadała, iż "spotkała w Rumi wielu życzliwych Kaszubów". Jakie to milutkie! Czy to byli ci sami Kaszubi, których rodacy Steinbach od 1 września 1939 roku prześladowali bez litości, zsyłali do Stutthofu i mordowali? Czy to ci sami Kaszubi, których siłą wcielano do niemieckiej armii i wysyłano jako mięso armatnie na wszystkie fronty? Sąsiadującą z Rumią Gdynię rodacy Steinbach przemianowali na Gotenhafen, a brudnych i głupich Polaków wyrzucili z ich domów, żeby zrobić miejsce dla pracowitych Niemców i schludnych Niemek, które miały tam rodzić zdrowe, jasnowłose niemieckie dzieci. Gdy urodzona w Rumi dziewczynka, której dano na imię Erika, miała niecałe dwa latka, jej rodzice musieli uciekać przed Armią Czerwoną. Uciekali nie ze swojego domu, nie ze swojej ziemi, uciekali z Polski, na którą Niemcy napadli parę lat wcześniej.

Podczas wizyty na Pomorzu Steinbach pomodliła się pod tablicą upamiętniającą ofiary Gustloffa w gdyńskim kościele i złożyła kwiaty w Piaśnicy zwanej Kaszubską Golgotą, gdzie Niemcy zamordowali dwanaście, a może nawet czternaście tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci.

- Należę do rodziny uciekinierów - powiedziała. Nareszcie! - chciałoby się wykrzyknąć z ulgą. Bowiem niedawno jeszcze zaliczała siebie do wypędzonych. Wypędzonych z rodzinnych stron. Gdyby ta deklaracja padła przed laty, mogłaby wiele zmienić w wizerunku Eriki Steinbach w Polsce i pomóc w dialogu polsko-niemieckim, który z rozmysłem komplikowała.

Mam nadzieję, że podczas tej wizyty na Wybrzeżu Erika Steinbach nareszcie dowiedziała się, co się naprawdę kiedyś działo w jej "rodzinnych stronach", i przemyślała to. Jeśli tak, to jej wizyta w Polsce miała jakiś sens.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki