Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina radnej Kołakowskiej po raz kolejny przed sądem

Jacek Wierciński
Gdańska radna Anna Kołakowska, wraz z mężem Andrzejem - wykładowcą UG, synem – Janem oraz córką - Marią i jeszcze jednym mężczyzną odpowiadają przed sądem za „przeszkadzanie lub usiłowanie przeszkodzenia w organizowaniu lub w przebiegu” Marszu Równości. W piątek w sprawie zeznawali świadkowie.

Do incydentu, kiedy siadając na jezdni Kołakowscy zatrzymali na ponad 20 minut demonstrację w obronie praw mniejszości seksualnych doszło w maju 2015 roku.

Za nami Trójmiejski Marsz Równości. Protesty radnej PiS na trasie parady [WIDEO, ZDJĘCIA]

5 sierpnia rozprawa została wznowiona po tym, jak w maju proces odroczono proces po rozprawie przerwanej ze względu na fałszywy alarm bombowy. Na sali sądowej tym razem nie pojawiła się córka Kołakowskiej – Maria.

Sygnał o bombie przerwał proces Kołakowskich

25-letni policjant, który brał udział w zabezpieczeniu Marszu Równości, niewiele pamiętał. Jak tłumaczył wyprowadzał jedną z osób, która usiadła na jezdni bo dostał takie polecenie: - Zatrzymywałem osobę, której aktualnie tu nie ma na sali – mówił tłumacząc, że ta osoba – młoda kobieta została później przewieziona na komisariat i mogło mu chodzić właśnie o nieobecną Marię Kołakowską.

Z kolei 37-letni policjant wspominał, że zatrzymywał „głowę rodziny”, czyli Andrzeja Kołakowskiego. - Padł rozkaz zatrzymujemy i wykonaliśmy rozkaz. Z tego co pamiętam to pytaliśmy czy pan z nami pójdzie i pan wstał, i poszedł z nami – mówił. Jednak po odczytaniu zeznań jakie złożył wcześniej do protokołu stwierdził, że faktem jest, iż funkcjonariusze zastosowali wobec mężczyzny „chwyty transportowe” i wyprowadzili go stosując przymus bezpośredni.

Sędzia dopuszczała kolejne pytania obrońców Kołakowskich, którzy pytali funkcjonariuszy m.in. o szerokość jezdni, liczbę funkcjonariuszy i oddziałów zabezpieczających demonstrację, to czy przed kolumną jechały radiowozy (oraz ich położenie: przed czy za rodziną radnej, a może częściowo przed a częściowo za?), ich liczbę, to czy przed manifestacją pieszo poruszali się jedynie dziennikarze, czy również inne osoby, czy uczestnicy marszu widzieli siedzących na jezdni, czy była możliwość takiego poprowadzenia marszu by ominął blokujących. Te i bardzo wiele innych pytań – np. o rodzaje pojazdów stosowanych wówczas przez policję, sprawiły, że tylko odbieranie zeznań dwóch pierwszych świadków trwało niemal 2 godziny.

Wydawać by się mogło, że do stwierdzenia tego, czy Kołakowscy „przeszkadzali lub usiłowali przeszkodzić” w demonstracji wystarczy przejrzenie nagrań monitoringu i weryfikacja tego czy rzeczywiście usiedli na trasie pochodu oraz czy zareagowali na ewentualne wezwania do opuszczenia jezdni. Nie można jednak wykluczyć, że odpowiedzi na te - z pozoru zupełnie nieistotne – pytania okażą się kluczowe dla werdyktu w sprawie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki