Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina, która wpadła w pętlę zadłużenia

Tomasz Słomczyński
Archiwum Polskapresse
Gosia ma 28 lat, pięcioletniego syna i kochającego męża. Ma też dwa pytania: jedno do Pana Boga, drugie do Banku Pekao SA. Rodzinę, która wpadła w pętlę zadłużenia - odwiedził Tomasz Słomczyński

Minuta życia kosztuje jej rodzinę trzynaście groszy. Pięciominutowa rozmowa - 65 groszy. Zegar w banku tyka.

***

Gosia zaczyna od samego początku. Nie dramatyzuje, mówi urywanymi zdaniami, jest bardzo konkretna.

Tuż po urodzeniu trafia do rodziny zastępczej - do swojej ciotki. Faktycznie zajmuje się nią babka. Tak zwane szczęśliwe dzieciństwo trwa do szóstego roku życia. Babcia umiera. Dziecko trafia na cmentarz. Tam wtedy pracował jej dziadek, był dozorcą.

Cmentarz położony jest w lesie, na skraju miasta. W niewielkim budynku, "takiej jakby przybudówce", są dwa, nazwijmy to, lokale. W jednym śpi jej dziadek. W drugim zaś, w dwóch niewielkich pokojach, czternaścioro dzieci pod opieką pani Teresy. Pani Teresa w adoptowaniu kolejnych dzieciaków znalazła źródło utrzymania. Woziła je między Jelenią Górą, gdzie miała jakiś dom albo mieszkanie, a Gdynią, gdzie zajmowała część baraku.

Gosia dołącza do czeredy dzieciaków. Nieraz dostaje w skórę od pani Teresy. Kobieta trzyma dyscyplinę. Spędza z nią pięć lat.

Dziadek traci pracę na cmentarzu, kiedy Gosia ma lat 11. Opuszcza cmentarz, wraca do domu matki.
Jak jej wtedy było? Krótkie zdanie: Wódka, faceci, którzy w nocy pchali się dziewczynce do łóżka. I tak to trwało.

W wieku 13 lat odebrano jej matce prawa rodzicielskie. Niewiele to zmieniło - prawnym opiekunem stała się jej ciotka - siostra jej mamy.

Gosia zdołała zdać maturę, choć orłem w nauce nie była. Poszła do szkoły pomaturalnej, uczyła się na pracownika socjalnego.

W wieku 21 lat poznała Krzysztofa. Miało być już wszystko dobrze.
Gosia nie płacze. Raz tylko szklą się jej oczy.

- Dlaczego wciąż nie mogę być szczęśliwa? Dlaczego On mi ciągle na to nie pozwala? Jeszcze za mało wycierpiałam?

***

Ale po co pisać o jej dzieciństwie? Czy ma to jakieś znaczenie? Zważywszy na to, co powie za chwilę - ma znaczenie.

Z Krzyśkiem mieszkali kątem u jego mamy, kobieta była chora. Na świat przyszedł Adrian. Nie dało się wytrzymać.

- Nigdy nie miałam prawdziwego domu. Jedyne, czego pragnęłam, to własne mieszkanie. To wszystko. Czy to wygórowane oczekiwania?

Jest szczupłą brunetką, raczej filigranowej postury, jest zadbana i ładna. Biedy nie widać ani po niej, ani po jej mieszkaniu. Na ścianie 42-calowy telewizor, pod nim odtwarzacz DVD.

Mieszkanie jest niezupełnie wykończone - jeden pokój nieruszony jeszcze, w pozostałych brak framug, ze ścian zwisają kable zamiast kinkietów. Ale jest czysto, schludnie, przyjemnie.
Kiedy się wprowadzali do tego mieszkania, na ścianach była boazeria, było brudno, śmierdziało. Inny rozkład pomieszczeń.

Krzysiek jest budowlańcem. Wszystko zrobił sam, raczej - zrobili wspólnie. Kiedy mu coś strzeliło w kręgosłupie, Gosia sama nosiła kafelki na trzecie piętro.

Materiał udawało się zdobyć dzięki pracy Krzyśka, za większość nie zapłacili - zdarzało się, że za pracę płacono mu na przykład kafelkami.

- Nie będziemy już go dalej wykańczać. Bo po co?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

***

Tak naprawdę to najważniejszy jest tu pięcioletni chłopiec.
- Pani, u której sprzątam, ma syna o rok starszego od mojego Adrianka. Często kupuję od niej rzeczy, bo ona może sobie pozwolić na markowe ciuchy dla syna. Sprzedaje mi je często za bardzo małą kasę, a potem ja to odpracowuję i w ten sposób Adrian może chodzić w dobrych ubraniach. Bo moim priorytetem jest to, żeby mu niczego nie brakowało.

Adrian ma kłopoty z "kontaktami społecznymi". Mówi, że samolot, który leży na stole, zrobił mu tata. Tata jest dla niego najważniejszy. Potem długo nic - i dopiero mama.

Jak kazać mu siedzieć za karę osiem godzin w pokoju, będzie siedział. Nie będzie płakał. Jak mu położyć czekoladkę na stole, nie weźmie. Prawie niczym się nie ekscytuje. Tak jakby nic go nie obchodziło. Do trzeciego roku życia nie mówił. "Chłopcy tak mają" - słyszeli zewsząd. Okazało się, że nie wszyscy chłopcy tak mają. Dziś też mówi niewyraźnie, z trudem. Na placu zabaw dzieci nie bardzo chcą się z nim bawić, nie rozumieją, co do nich mówi.

- Lekarze jeszcze nie wiedzą, jakie to zaburzenie. To coś podobnego do autyzmu. Co kilka miesięcy trafia do specjalistów, którzy starają się zdiagnozować problem Adriana.

Po chwili chłopiec zaczyna coś krzyczeć ze swojego pokoju. Gosia uśmiecha się uspokajająco. Adrian krzyczy do komputera, jest pochłonięty grą.

- Ostatnie pół roku to ogromny postęp. Na początku nie mógł z siebie wydusić swojego imienia. Teraz rozmawia. To jest krok milowy. Najlepsze efekty daje praca z nim w domu.
Na pięć godzin w ciągu dnia trafia do bezpłatnego przedszkola.

Do normalnego przedszkola raczej się nie nadaje. Usiądzie tam na osiem godzin w kącie i siedzi, nic nie mówi, zamyka się w sobie. Panie są zadowolone, mają spokój.

Pozostaje przedszkole prywatne za 900 zł miesięcznie. Albo praca z nim w domu.

***

Ostatnio pracowała w piekarni, kiedy Adrian zachorował na ospę. Miała umowę - zlecenie.
- Co pani proponuje? - zapytał menedżer.
- Co ja mogę zaproponować? Muszę być w domu, przy dziecku.
- To niech pani dziecko tu przyprowadzi, posiedzi sobie.
- Z ospą?

Została w tym dniu zwolniona. Zarabiała 1100 zł na rękę. Adrian wtedy chodził do prywatnego przedszkola. Teraz dorabia, sprzątając, przez kilka godzin w tygodniu pomaga w biurze - jest asystentką specjalisty od ubezpieczeń. Dużo pracuje z Adrianem w domu. Krzysiek pracuje na budowach. Zdarza się, że jeździ za granicę.

Różnie to bywa, ale zazwyczaj mają ok. 2500 zł miesięcznie. Dla wielu rodzin to dużo, Gosia zdaje sobie z tego sprawę. I nie chce wyjść na taką, która ma kasę i jeszcze do gazety poleciała opowiadać, jak to jest jej ciężko.

2500 zł - może to i dużo, ale to i tak nie ma znaczenia.
Półtora tysiąca spłacają co miesiąc komornikowi.
I nie mają szans na spłacenie sześciu tysięcy karnych odsetek, które co miesiąc nalicza im bank.
Gosia mówi, że zostaje jej tysiąc na życie.
Ekonomiści mówią: dochód rozporządzalny - to dochód osobisty minus wysokość opłat.
Gosia: - Gdybym miała opłacać rachunki, nie zostałoby nic.
Dochód rozporządzalny w przypadku Gosi wynosi zero.
- Sprzedaliśmy wszystko, co tylko dało się sprzedać. Oprócz tego telewizora. Możemy go też sprzedać. Tylko po co? Co to zmieni?
Jeśli dostaliby za niego tysiąc, to tak jakby zatrzymali zegar w banku na pięć dni.
Wkrótce będą musieli się wyprowadzić. Czekają na eksmisję.

***

- W 2008 roku podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się od mamy Krzyśka. Znaleźliśmy to mieszkanie.

Koronny argument banku, który przekonał ich, że warto wziąć kredyt:
- Jeśli nie będziecie mogli spłacać rat, sprzedacie mieszkanie, to wszystko, czym ryzykujecie.
Te słowa pracownika banku Gosia zapamięta na całe życie. Dziś powtarza je kilkakrotnie. Tak jakby chciała się usprawiedliwić, że wzięła ten kredyt.

- Wiem, że pewnie nasza jest w tym wina. Powinniśmy być bardziej ostrożni. Myśleliśmy, że damy radę.

Kiedy brali kredyt, obydwoje pracowali. Jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że Adrian będzie zachowywał się inaczej niż jego rówieśnicy.

Jeszcze trwał boom na rynku budowlanym, Krzysiek dobrze zarabiał. Gosia pracowała w kasynie, nie mogła narzekać.

Wszystko miało być pięknie.
Gosia mówi o kryzysie. Ekonomiści mówią o spowolnieniu gospodarczym.
Pół roku po zaciągnięciu kredytu obydwoje stracili pracę. Przestali spłacać raty.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

***

Podpisali umowę kredytową w dniu 24.07.2008, kwota kredytu wtedy wynosiła 283 tys. zł.
Kwota zadłużenia w sierpniu 2011 roku, według dokumentów wystawionych przez komornika, to 314 tys. zł.

Rok temu próbowali się ratować. Wtedy mieli 85 tys. długu. Matka Krzysztofa przepisała im zrujnowaną kawalerkę. Sprzedali ją, uzyskali zaledwie 60 tys. Nie starczyło na spłatę odsetek i zaległych rat - zostało jeszcze ok. 25 tys. długu, który momentalnie znowu zaczął rosnąć.
Wkrótce komornik dokona eksmisji. Bank, który pożyczył 283 tys., będzie teraz żądał od nich 425 tys.

Dojdzie do licytacji komorniczej. Odbędą się trzy licytacje: pierwsza za 70 proc. wartości, druga za 50 proc. wartości i trzecia za 30 proc. wartości. Z reguły mieszkania są sprzedawane podczas trzeciej licytacji. Bank najprawdopodobniej sprzeda mieszkanie za 130 tys.

Musieli podpisać pismo: "Oświadczamy, że poddajemy się egzekucji do kwoty 425 tys. zł".
- Bank dostał już 60 tys. Niech weźmie mieszkanie, jest dziś warte ok. 220 tys. zł. Chcemy im oddać to, co pożyczyliśmy. Nikogo przecież nie chcemy okradać. Nie mam nic przeciwko temu, żeby znowu zaczynać od nowa, od zera. Jestem na to gotowa. Damy sobie radę. Tylko niech nie rujnują nam życia.

Gosia wie, że po tym wszystkim zostanie bez mieszkania - tego akurat się nie obawia. Tylko ten dług... Szacuje, że wyniesie ok. 250 tys. zł. Tego z kolei sobie nie wyobraża.
- Jak taki dług ma spłacić ktoś, kto nie ma nic? - pyta.

Tymczasem rosną odsetki - do kwoty 425 tys. zł. Bankowy zegar tyka. Nasza pierwsza rozmowa trwała godzinę. Godzina kosztuje 7,80 zł. Doba kosztuje - 189 zł. Tydzień - 1323 zł. Miesiąc - 5859 zł. Tak jakby płaciła za powietrze, którym oddycha.

- Wanna, woda i suszarka. Były takie myśli, nie przeczę - mówi Małgorzata.

***

Gosia chce zadać pytanie bankowi:
- Czy mogłabym prosić o zatrzymanie naliczania karnych odsetek?
I jeszcze drugie pytanie, które samo się nasuwa: po co bankowi złamane życie tej rodziny? Bo przecież wielu tysięcy długu i tak od nich nie da się wyegzekwować.

Przychodzi odpowiedź z banku:
- Jesteśmy zawsze gotowi do rozmów na temat restrukturyzacji zadłużenia. Spłata i rozliczenie długu w trybie dobrowolnym, z pominięciem postępowania windykacyjnego, jest rozwiązaniem korzystnym dla obydwu zainteresowanych stron: banku i klienta.

- Na każdym etapie postępowania, nawet jeżeli została już rozpoczęta procedura windykacji, możliwe jest zawarcie ugody. W sytuacji trudności finansowych klient powinien niezwłocznie zdecydować się na rozmowę z bankiem, aby poinformować o swojej sytuacji finansowej. Wtedy obie strony mogą zaplanować wspólnie dalszy harmonogram spłaty kredytu i zawrzeć ugodę. Zostają w niej zapisane nowe warunki spłaty, począwszy od harmonogramu rat, ich wysokości, a także trybu postępowania w odniesieniu do odsetek.

- Możliwe jest również zaprzestanie naliczania odsetek karnych i ustalenie oprocentowania umownego. Kluczowe jest jednak to, by klient poinformował bank o problemach, wyraził chęć zawarcia ugody, a następnie dokonywał systematycznych spłat, według zasad umożliwiających rozliczenie istniejącego zobowiązania.

***

Gosia ma trzy dyskonty w dzielnicy - Kaufland, Lidl, Biedronkę. Mydło jest tańsze w Lidlu, mięso w Biedronce. Co z tego, że różnica to 50 groszy? To przecież 50 groszy.
Jest w stanie zaoszczędzić miesięcznie kilkadziesiąt złotych. Tylko jakie to ma znaczenie?
Wszędzie już ma długi - za telefon, wodę, światło, gaz.

Nie robiła świąt. Prezenty? Sami dla siebie są prezentami. Rozstawili kanapę w salonie i nie ścielili jej przez trzy dni. W trójkę z Adrianem oglądali bajki z płyt DVD na swoim 42-calowym telewizorze.
Był prezent - przypomina się Gosi. Z okazji świąt Krzysiek zrobił sernik.
Gosia mówi, że ich życie pełne jest napięć.

- A jednak rano wstaję, siadam na łóżku i staram się jakoś to wszystko ogarnąć.
Bank odpowiedział. Co z tego będzie? Trudno się karmić nadzieją, chociaż ta pewnie umrze ostatnia. Pozostaje jeszcze czekać na odpowiedź od Pana Boga.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki