Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice oskarżają lekarzy o śmierć córki

Łukasz Bartosiak
- Znajdziemy winnego jej śmierci - mówią rodzice zmarłej Eweliny Wachowskiej
- Znajdziemy winnego jej śmierci - mówią rodzice zmarłej Eweliny Wachowskiej Fot. Łukasz Bartosiak
Rodzice 23-letniej Eweliny z Kwidzyna, która dwa tygodnie temu zmarła na sepsę, oskarżają lekarzy o błąd w sztuce. Twierdzą, że ich córka zmarła, bo zbagatelizowano jej stan i od początku stawiano złe diagnozy.

Złożyli już w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przestępstwa. - Mamy ogromny żal do kwidzyńskiej służby zdrowia, bo nie zrobili nic, żeby pomóc naszemu dziecku - mówią rodzice dziewczyny. - Córka zachorowała 8 czerwca. Bolała ją głowa. Jeszcze wtedy nie podejrzewaliśmy, że to może być coś poważnego. Ewelina zmierzyła gorączkę, miała ponad 40 stopni.

- Zadzwoniliśmy na pogotowie ratunkowe. Dyspozytorka poinformowała nas, że nie wyśle karetki, bo w takich przypadkach przywozi się pacjentów własnymi samochodami. Zawieźliśmy więc córkę na oddział ratunkowy. Tam lekarz przepisał cztery leki, które, jak nam powiedział, miały być dostępne na stacji paliw. Ze wskazanych leków dostępny był tylko APAP.

Stan Eweliny nie ulegał poprawie. Rodzice zawieźli ją do Centrum Medycyny Pracy w Kwidzynie, gdzie przeszła badania. - Wynik EKG był niepokojący, jednak lekarz, który je oglądał, zlekceważył to. Twierdził, że to niewielka infekcja gardła. Mówił, że takie rzeczy się zdarzają i przepisał leki. Stan córki, według nas, nadal był poważny - mówią rodzice.

W nocy z 9 na 10 czerwca rodzice zmierzyli osłabionej Ewelinie ciśnienie. Wyszedł wynik 67/40 i puls 112. Wezwano pogotowie. Lekarz przepisał jej lek na duszności, po czym nakazał chorej pozostanie w domu. Nie mógł zmierzyć ciśnienia. Kilka godzin później Ewelina straciła przytomność po raz pierwszy. Karetka przyjechała dopiero po drugim telefonie.

Pacjentka została przewieziona na oddział ratunkowy. - Lekarz dyżurny stwierdził, że córka jest odwodniona. Podłączono ją do kroplówki i pozostawiono bez opieki. Po wyjściu do łazienki córka zemdlała po raz drugi. Dopiero ok. godz. 9 została przeniesiona na oddział wewnętrzny - mówią rodzice.

Po godz. 13 w szpitalu pojawił się doktor Henryk Aszkiełowicz, który postawił poprawną diagnozę. Chorą przetransportowano do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu, gdzie zmarła o godz. 21.48.

- W Elblągu powiedziano nam, że to ewidentne zaniedbanie kwidzyńskich lekarzy. Dwie godziny zabrakło, by uratować naszą córkę. Zmarła wskutek zalania płuc kroplówkami, bo nerki przestały pracować - opowiadają zrozpaczeni rodzice.

Sam doktor Aszkiełowicz unika komentarza. - Już zanim otrzymałem pacjentkę podejrzewano, że to sepsa. Nie chciałbym jednak wypowiadać się w tej sprawie. Nie czuję się upoważniony - ucina.

Mirosław Górski, dyrektor kwidzyńskiego szpitala ds. medycznych, badał dokumentację sprawy pod kątem prawidłowości w przebiegu leczenia Eweliny. Nie dopatrzył się żadnych błędów. - Od rozstrzygania tego, czy lekarze popełnili błędy są odpowiednie organy: sąd, prokuratura, izba lekarska. Sepsa jest dość specyficznym przypadkiem.

- Objawy występujące o godz. 4 mogą oznaczać co innego niż te występujące o godz. 10. Uważam, że nikt na świecie nie rozpoznałby tej choroby w tym przypadku. Pacjentka nie miała na ciele wybroczyn. Sobie i personelowi nie mam nic do zarzucenia - mówi Mirosław Górski.

Rodzice Eweliny złożyli doniesienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Czekają teraz na wynik sekcji zwłok, który powinien być znany za dwa tygodnie. Sprawy śmierci córki nie odpuszczą.

Jak rozpoznać sepsę

Utrzymująca się wysoka gorączka, sięgająca 40 stopni Celsjusza, ale w początkowym okresie zakażenia także ciepłota ciała poniżej 36 stopni lub powyżej 38 stopni powinna być powodem do niepokoju. Ponadto
- przyspieszone bicie serca - powyżej 90 uderzeń na minutę
- przyspieszenie oddechu - powyżej 20 na minutę
- apatia, niezborność ruchów, nadpobudliwość
- brak apetytu, wymioty, biegunka, ciągły płacz, rozdrażnienie, senność
- wysypka na skórze, plamy, małe siniaczki, które wyglądają jak łepek od szpilki (można łatwo sprawdzić, nazywa się to tzw. testem szklanki - wystarczy przyłożyć szklankę bokiem do policzka i przycisnąć, jeżeli zaczerwienienie nie znika, należy jechać do lekarza).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki