Dzisiaj 11 lipca 1943 r. to symbol całej rzezi wołyńskiej - ludobójstwa, jak nazywają ją jedni, albo czystki etnicznej, noszącej znamiona ludobójstwa, jak mówią inni. Za sprawą okrągłej rocznicy obudziły się demony przeszłości. Wyliczane są bestialstwa, jakich dopuściło się OUN-UPA, padają żądania, aby naród ukraiński rozliczył się ze swoją przeszłością i potępił zbrodnie, dokonane na Wołyniu.
Pośród pełnych emocji wystąpień, których apogeum przypada właśnie dzisiaj, warto raz jeszcze wsłuchać się w głos hierarchów polskich i ukraińskich.
W przededniu 70. rocznicy "krwawej niedzieli" metropolita kijowsko-halicki ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego abp większy Światosław Szewczuk, metropolita przemyski obrządku łacińskiego i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik, metropolita lwowski, przewodniczący Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy abp Mieczysław Mokrzycki oraz metropolita przemysko-warszawski Kościoła bizantyjsko-ukraińskiego abp Jan Martyniak wystosowali wspólny list w sprawie rzezi wołyńskiej.
To lektura, która w tym szczególnym dniu powinna być obowiązkowa. A rozpoczyna się ona od słów Ojca św. Jana Pawła II: "Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli".
- Wiemy, że chrześcijańska ocena zbrodni wołyńskiej domaga się od nas jednoznacznego potępienia i przeproszenia za nią. Uważamy bowiem, że ani przemoc, ani czystki etniczne nigdy nie mogą być metodą rozwiązywania konfliktów między sąsiadującymi ludami czy narodami, ani usprawiedliwione racją polityczną, ekonomiczną czy religijną - napisali hierarchowie, dodając, że: "obiektywne poznanie faktów oraz ukazanie rozmiarów tragedii i dramatów przeszłości staje się dzisiaj pilną sprawą historyków i specjalistów, bo tylko poznanie prawdy historycznej wyciszyć może narosłe wokół tej sprawy emocje. Apelujemy więc do polskich i ukraińskich naukowców o dalsze badania oparte na źródłach i o współdziałanie w wyjaśnianiu okoliczności tych przerażających zbrodni, jak również sporządzenie listy imion wszystkich, którzy ucierpieli. Widzimy też potrzebę godnego upamiętnienia ofiar w miejscach ich śmierci i największego cierpienia".
Słowa duchownych potwierdzają badania, przeprowadzone niedawno przez CBOS. Wykazały one, że domagając się od Ukraińców pamięci o ofiarach UPA, sami mamy do nadrobienia wiele zaległości:
- aż 47 proc. badanych zadeklarowało, że nie wie ani kto był sprawcą zbrodni wołyńskiej, ani kto był jej ofiarą,
- natomiast 7 proc. ankietowanych stwierdziło, że rzeź wołyńska to zbrodnia dokonana na Polakach przez Niemców lub Rosjan.
Wedle tych samych badań, wspólna przeszłość Polaków i Ukraińców postrzegana jest raczej jako potencjalna przyczyna konfliktu niż podstawa, na której można budować dobre sąsiedztwo. Ponad połowa respondentów (54 proc.) wyraża opinię, że wspólne doświadczenia z przeszłości są tym, co dzieli oba narody, zaś tylko jedna czwarta (24 proc.) jest zdania, że historia łączy Polaków i Ukraińców.
Prof. Igor Hałagida, historyk z Uniwersytetu Gdańskiego, uważa za paradoks, że Polakom łatwiej było po wojnie pojednać się z Niemcami, którzy wymordowali nieporównywalnie więcej ludzi i doprowadzili do gigantycznych zniszczeń, niż z Ukraińcami, z którymi przez wieki mieliśmy wspólną historię.
Z drugiej strony rację ma również prof. Adam Daniel Rotfeld, współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Komisji do Spraw Trudnych, wskazując, że relacje Polaków z poszczególnymi sąsiadami są rozmaite i nie ma tutaj sztancy. Jest za to dobry przykład, a za taki uchodzi list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., w którym padły znamienne słowa: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie".
Wypowiedziane zaledwie 20 lat po najtragiczniejszej z wojen dla wielu były wstrząsem. Dzisiaj podkreśla się, że były one spojrzeniem wybiegającym poza horyzont. Dlatego, przypominając słowa orędzia biskupów polskich i niemieckich, należy podążać drogą dialogu - rozmawiać, pokazywać i przekonywać. To proces, który nie ma końca.
Zdaniem prof. Rotfelda obecne stosunki polsko-ukraińskie są tak dobre, że nie należy zwlekać z rozliczaniem przeszłości. Przypomina też, że relacje polsko-niemieckie zaczęły się poprawiać od momentu, kiedy Niemcy uznali, że to były ich zbrodnie, co nie znaczy, że następne pokolenie też tak będzie uważać.
Wymagając takich "ćwiczeń z pamięci" od innych, zacznijmy jednak od siebie, żeby nigdy więcej nie powtórzyła się sytuacja z pewnym posłem SLD (nazwisko litościwie przemilczamy), który stwierdził, że powstanie warszawskie wybuchło w 1988 r., a stan wojenny wprowadzono rok później.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?